poniedziałek, 13 grudnia 2010

ONT "dał" opozycyjnym kandydatom jeden procent

Niektóre podstawowe wydarzenia polityczne sprzed ostatnich dni w oglądzie Witala Cyhankowa.

Cichanowicz: Jednym z najbardziej głośnych wydarzeń stał się apel Uładzimira Niaklajeua
skierowany do innych kandydatów na prezydenta, aby zrezygnować z kandydowania na mających się odbyć wyborach. Przypomnijmy, że żaden z kandydatów nie zechciał tego zrobić oraz, że propozycja Niaklajeua nie została podtrzymana. Panie Witale- czy według Pana ten apel miał szansę na sukces?

Cyhankou: Oczywiście, że nie. To, że żadnych wspólnych działań opozycyjnych kandydatów nie będzie – ani w sprawie rezygnacji z uczestniczenia w wyborach, ani w sprawie wyznaczenia jedynego kandydata – stało się jasne już dawno temu. Jeśli scenariusz jedynego kandydata został odrzucony dość dawno temu, jeszcze w stadium przygotowywania się do wyborów, to oczywiste, że z każdym dniem przed głosowaniem jego wykonanie staje się coraz mniej realne.

Według mnie, propozycja Uładzimira Niaklajeua została spowodowana przez zmianę sytuacji zewnątrzpolitycznej. Ostatnie porozumienia w Moskwie udowodniły, że Rosja znów postanowiła postawić na Aleksandra Łukaszenkę, że to właśnie on jest jedynym kandydatem prorosyjskim. Niejednoznaczna jest pozycja Europy i USA (podpisana została wspólna deklaracja sekretarza stanu Hilary Clinton oraz ministra spraw zewnętrznych Białorusi Siarheja Martunaua, w której Białoruś zadeklarowała, że zlikwiduje wszystkie swoje zasoby uranu). Wszystko to wskazuje na to, że opozycja białoruska może się nastawiać jedynie na Plac. Jest to jedyna możliwość do obrony uzyskanych wyników głosowania.

Cichanowicz: Witale, a czy są jakieś podstawy do oszacowania tego, jakie wyniki glosowania może ogłosić CKW?

Cyhankou: Tak, względnie można to oszacować, jeżeli przyjrzymy się tzw. „wypytce” telefonicznej, która została przeprowadzona w niedzielę wieczorem na kanale ONT w programie „Kontury”. Doświadczenie z poprzednich kampanii wyborczych wskazuje na to, że zazwyczaj oficjalne protokoły wyników zgadzają się z podobnymi „wypytkami”. Właśnie do tych liczb przygotowują publikę. Tak więc, według „wypytek” telefonicznych, na Łukaszenkę oddało głos 73%, wszyscy inni opozycyjni kandydaci otrzymali około jednego procenta. Ciekawie, że reżyserzy tego „wypytywania” nie postanowili rozdzielić kogoś z kandydatów, podzielić ich na mocnych i słabych, czy jakoś zwrócić uwagę na rankingi socjologów, według których Niaklajeu na przykład, jeszcze w październiku miał około 15%. Oni- powtórzę się- wszystkim kandydatom dali w przybliżeniu 1%, ten sam Niaklajeu otrzymał 0,89%. Przypomnę, że kilka tygodni temu Łukaszenka mówił, że inni kandydaci mają nie więcej niż kilka procent poparcia. Możliwe, że właśnie te postanowienie i będzie realizowane.

I jeszcze jedno. Analitycy wystawili osąd, że władza „da” któremuś kandydatowi opozycyjnemu drugie miejsce, „wyznaczy” go liderem opozycji na najbliższe lata. Wydaje się jednak, że władza działa zgodnie z o wiele prostszymi schematami.

Cichanowicz: Witale, wydarzeniem ostatnich dni stały się również deklaracje szefa administracji prezydenta Białorusi Uładzimira Makieja, który 11 grudnia na telekanale „RTR-Białoruś” powiadomił o prowokacjach, jakie to niby są przygotowywane przez opozycję w dniu wyborów z użyciem materiałów wybuchowych. Jaki cel mają te deklaracje?

Cyhankou: Po pierwsze, najbardziej widoczne znajduje się na powierzchni – nastraszyć potencjalnych uczestników akcji protestacyjnej na Placu, wpłynąć na tych, którzy jeszcze się nie wybili. Po drugie, zabezpieczyć się na wypadek, gdyby na Placu rzeczywiście wydarzyły się jakieś gwałtowne akcje – „widzicie, a myśmy mówili”. Bardzo ciekawa jest tutaj logika – bo w przypadku, kiedy władze rzeczywiście by coś o tym wiedziały, to: wyłóżcie fakty, pokażcie społeczeństwu. No i po trzecie- rzeczywiście większość kandydatów od razu zaczęła odpowiadać, że Plac będzie pokojowy. Być może właśnie tego potrzebowały władzy, żeby kandydaci wzięli na siebie odpowiedzialność, że żadnego radykalizmu podczas akcji protestu nie będzie, żeby ludzie postali i się rozeszli.

13 grudnia 2010, 10:37, Radio Svaboda.

Artykuł można przeczytać tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz