sobota, 18 grudnia 2010

Lavon Volski: Bycie obserwatorem to dość ekstremalne doświadczenie

Muzyk Lavon Volski został obserwatorem odbywających się właśnie wyborów prezydenckich. O obserwacji, o Placu i o nowej piosence opowiadał w programie „Nocna Svaboda”.

Znatkiewicz: To będzie Pana pierwsze doświadczenie z obserwowaniem wyborów?

Volski: Nigdy wcześniej nie brałem udziału w takim wydarzeniu, dlatego jest to dość emocjonujący moment w moim życiu. Taki nawet ekstremalny. Dzisiaj, wraz z Alehem Chamienką zarejestrowaliśmy się w akademiku na Śliasarnej i na Uniwersytecie Lingwistycznym, pomyślnie i bez żadnych przeszkód. Jutro pójdziemy na Uniwersytet Lingwistyczny i zobaczymy jak tam idzie przedterminowe głosowanie. Dzisiaj była tam długa kolejka dziewcząt, które chciały zagłosować zanim wyjadą do swojego Rohaczowa czy Żabinki. I gdy pytaliśmy je, dlaczego głosują przed terminem to wstydliwie opuszczały oczy i mówiły, że muszą jechać do domu itd. Krótko mówiąc zdają sobie sprawę z tego, że to co robią nie jest dobre.

Znatkiewicz: Dlaczego zdecydował się Pan zostać obserwatorem?

Volski: Obecna sytuacja jest nietypowa dla Białorusi – jest wielu kandydatów, dlatego zdecydowałam się jakoś tak aktywniej wziąć w tym udział.

Znatkiewicz: Tuż przed ostatnimi wyborami pojawiła się piosenka N.R.M „Hadziućnik”, którą śpiewał Pan wraz z innymi muzykami N.R.M na Placu i która w pewnym sensie, można powiedzieć stała się takim „Hymnem Placu”. Najnowsza piosenka „Niech będzie dzień” odnosi się do politycznych wydarzeń czy to się to po prostu zbieg okoliczności?

Volski: Zbieg okoliczności, ale tak przypadkowo nic się nie dzieje w naszym życiu. Ta piosenka była napisana pod koniec wiosny, ale tak jakoś się to ułożyło. Wczoraj graliśmy ją na koncercie i ludzie jednoznacznie tłumaczyli ją jako piosenkę na dzisiaj – prędzej nie jako piosenkę o wyborach, ale o obecnej sytuacji w ogóle.

Znatkiewicz: Nasz wczorajszy gość, publicysta Wiktar Marcinowicz powiedział, że nic się nie zmieni – ale on i tak pójdzie na Plac, bo to jedyna okazja, raz na pięć lat, gdy Białorusini masowo wykazują się obywatelską postawą. Pan się zgadza ze zdaniem, że nic się nie zmieni?

Volski: W Polsce, gdy była „Solidarność”, tak samo myślano, że nic zmienić nie można, myśleli „będziemy protestować” i w jednej chwili wszystko się zmieniło. To samo działo się w latach 90-tych, kiedy rozpadał się Związek Radziecki. Ja zawsze wierzę w jakieś pozytywne zmiany w naszym społeczeństwie, dlatego właśnie pójdę.

17 grudnia 2010, 23:40, Аляксей Знаткевіч

Artykuł można przeczytać tutaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz