wtorek, 21 grudnia 2010

Drugi dzień na Placu: kolejna brutalna akcja.


Dzisiaj przedstawiciele obywatelskich demokratycznych sił zebrali się na Placu Niezależności, by kontynuować akcję protestu "Plac 2010". Tak jak dzień wcześniej akcja została brutalnie stłumiona przez struktury siłowe, a jej uczestnicy pobici i aresztowani.

Na Plac przyszło około 20 osób. Wśród nich aktywiści: Młodzieży BFN Aleś Kalita, Młodego Frontu Mikoła Dzemidzienka, przedsiębiorca Aleksander Makajeu. Ustawili się oni naprzeciwko Domu rządu, rozłożyli transparent z napisem "Odejdź!". Była to kontynuacja akcji, którą rozpoczęli poprzedniego dnia w trakcie akcji "Plac 2010".

Makajeu: "Dzisiaj mamy państwo totalitarne: nie ma wyborów, nie ma podziału władzy. To jest nawet zagwarantowane w konstytucji. I za kilka dni ten nasz gwarant [konstytucji] położy na niej rękę i znowu będzie kłamał, że jest "gwarantem konstytucji", której zapisy sam narusza. Białoruski naród poczuł wczoraj ducha wolności i ten duch dał impuls wolności, dlatego dzisiaj tutaj przyszliśmy".

Korespondentka: Mikoła, co wiecie o losie swoich zwolenników?

Dzemidzienka: "Bardzo wielu spośród nas zostało zatrzymanych, także nawet nie możemy stworzyć ich listy, ponieważ niektórzy ludzie nie odpowiadają, inni się ukrywają. Na przykład: wczoraj opuściliśmy akcję wraz z Nastassią Pałażanką. Pojechała do domu, a po chwili wysłała SMS-a, że milicja już dobija się do jej mieszkania. Naprawdę przerażająca sytuacja".

Uczestnicy drugiego dnia "Placu 2010" zdołali protestować nie dłużej niż 5 minut - z różnych stron Placu zaczęły wjeżdżać mikrobusy z których powyskakiwali ludzie w cywilu, wyrwali protestującym transparent, ich samych powalili na ziemię i kopali. Następnie zapakowali protestujących do mikrobusów. W ciągu godziny takie napady ze strony milicjantów powtórzyły się kilkakrotnie. W ten sposób został aresztowany Sławamir Adamowicz, który przyszedł by poobserwować rozwój wydarzeń. Na Plac przyszli równiez ludzie starsi. Oto co mówili o tym, co zobaczyli i usłyszeli:

"Po wczorajszej akcji aresztowani informowali: 130 osób całą noc stało na mrozie z podniesionymi rękami. Wśród nich była również kobieta w ciąży. Czy to jest normalne? Nie, to nie jest normalne. To nie jest kraj, w jakim chcielibyśmy mieszkać, wychowywać nasze dzieci. Chcemy wrócić do domu, chcemy wrócić zza granicy, by tu było przytulnie i dobrze naszym dzieciom, nam i naszym rodzicom. Chcemy, żeby nas zostawiono w spokoju, nie przeszkadzali w budowaniu swojego życia i swojego kraju".

We wtorek, 21 grudnia, na Placu Niezależności ma się odbyć trzeci dzień akcji "Plac 2010".

20 grudnia 2010, 22:29, Галіна Абакунчык (Halina Abakunczyk)

Artykuł oraz zdjęcia z akcji można znaleźć tutaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz