czwartek, 29 grudnia 2011

Włamanie na stronę Karty97. Znikają materiały.


Redaktorzy portalu informują, że złamane zostało hasło dostępu do części administracyjnej strony charter97.org. 

Jednocześnie właściciele portalu zaznaczają, że nie mają nic wspólnego z, opublikowanym jakiś czas temu na stronie głównej, artykułem „Gdzie jest Sannikau?”. Najprawdopodobniej publikacja pojawiła się w celu dyskredytacji żony więźnia politycznego i jego obrońców. Redaktorzy portalu sądzą, że za włamaniem stoją łukaszenkowskie specsłużby. 

Po jakimś czasie okazało się, że hakerzy odpowiedzialni za włamanie, usuwają zamieszczone na stronie treści.

Pracownicy portalu starają się powstrzymać działania hakerów, jednak póki co bez rezultatu. Materiały znikają na ich oczach. O godzinie 17:23 (15:23 czasu polskiego) na stronie były już tylko informacje z 26 i 27 grudnia.

EDIT: 17:40 (15:40) – na stronie nie ma już żadnych materiałów redakcji.


EDIT: Natalia Radzina mówi o "bezprecedensowym ataku, który potwierdza skuteczność naszej pracy". Redaktorzy obiecują jak najszybciej przywrócić całe archiwum portalu.

29 grudnia 2011, 17:23 (15:23 czasu polskiego), NN.by

Artykuł można przeczytać tutaj

środa, 21 grudnia 2011

Rok po „Ploszczy”


Decyzje podjęte w 2010 roku nadal rzutują na sytuację ekonomiczną Białorusi.

Od ostatnich wyborów prezydenckich na Białorusi mija właśnie rok. O wynikach głosowania, zaprezentowanych przez przewodniczącą CKW, Lidię Jarmoszynę, nikt ani wówczas ani dziś nie wspomina. Uwaga społeczeństwa przez długi czas skupiona była na wieczornych wydarzeniach, które miały miejsce na Placu Niezależności, a także na ich konsekwencjach. Brutalna akcja rozpędzenia pokojowej demonstracji zakończyła krótki okres liberalizacji, który przez kilka miesięcy napawał optymizmem prodemokratycznie nastawioną część obywateli.

Tak wielkiej liczby wyborców, którzy zebrali się na Placu, nie spodziewały się zarówno władze, jak też sami opozycyjni kandydaci na urząd prezydenta. Morze ludzi z biało-czerwono-białymi flagami rozlało się na Prospekcie Niezależności po horyzont. Był to najjaśniejszy moment ubiegłorocznej kampanii prezydenckiej.

„Masowe zamieszki” siedmiu kandydatów

Euforii tłumu nie przygasił nawet fakt, że kilka godzin przed demonstracją, w centrum Mińska, pobity został Uładzimir Niakliajeu. O północy przyszła kolej również na innych polityków. Stłuczenie kilku okien w Domu Rządu zostało uznane za „masowe zamieszki”, a naprzeciwko ludzi trzymających flagi stanęły setki specnazowców. Zdjęcia i nagrania wideo z akcji rozpędzania demonstrantów obiegły serwisy informacyjne całego świata.

Efekt protestu szokował: 639 osób zatrzymano. W siedzibach niezależnych mediów, sztabów wyborczych i organizacji broniących praw człowieka odbyły się rewizje. Aresztowanie na raz aż sześciu kandydatów na prezydenta stało się niechlubnym rekordem. Oprócz Uładzimira Niakliajeua, zatrzymani zostali również Andrej Sannikau, Mikoła Statkiewicz, Dzmitryj Us, Aleś Michalewicz i Wital Rymaszeuski. Natomiast Ryhor Kastusiou i Jarasłau Ramanczuk wyszli na wolność dopiero po rozmowach z funkcjonariuszami służb bezpieczeństwa.

Żadnego usprawiedliwienia

Najpoważniejszą konsekwencją rozpędzenia demonstracji na Placu Niezależności była atmosfera strachu, która zapanowała w społeczeństwie na całe pół roku, do chwili powstania ruchu „rewolucji poprzez sieć”. Towarzyszyła jej jednak niespotykana fala solidarności z więźniami.

Kilkunastu opozycyjnych aktywistów wyjechało za granicę, w obawie przed oskarżeniem.

Wiosna minęła pod znakiem politycznych procesów. W sprawie masowych zamieszek oskarżonych zostało ponad 60 osób, nie zapadł ani jeden uniewinniający wyrok. Do dziś za kratami pozostaje Sannikau, Statkiewicz i Bandarenka, a także Źmicer Daszkiewicz i Eduard Łobau, ci ostatni aresztowani w przeddzień wyborów.

Jak polityka odbiła się na gospodarce

Niektórzy Białorusini udawali, że nie dostrzegają powyborczych zmian w życiu społeczno-politycznym, jednak kryzys ekonomiczny uderzył we wszystkich. Chcąc przekupić opinię publiczną przed wyborami, Łukaszenka podwyższył pensje do tego stopnia, że budżet państwa nie wytrzymał obciążenia. W efekcie doszło do trzykrotnej dewaluacji rubla, a co za tym idzie wzrostu cen.

W ostatniej chwili Rosja udzieliła Białorusi pomocy finansowej. I jeszcze mocniej przyciągnęła ją w swoje ramiona. To pozwoliło Łukaszence znowu odejść od koncepcji wprowadzania w kraju europejskich standardów życia i powrócić do budowy „państwa społecznie zorientowanego”, jednak już nie tak szczodrego jak rok wcześniej.

***

Co, z dzisiejszej perspektywy, zmieniliby Państwo w przebiegu protestu na Placu Niezależności w 2010 roku? Na to pytanie „Naszej Niwy” odpowiedzieli uczestnicy grudniowej demonstracji.

Uładzimir Niakliajeu, „Mów prawdę!”: Założyłem, że władza nie dopuści do użycia siły w stosunku do uczestników pokojowej akcji protestu, co jednak miało miejsce. To był zasadniczy błąd.

Ryhor Kastusiou, Partia BFN: Po pierwsze, naciskałbym na to,  by wspólne decyzje wszystkich kandydatów wykonywane były z większą starannością, zarówno przed protestem, jak i już na Placu. Po drugie, zrobiłbym wszystko, żeby wyłowić wszystkich prowokatorów, którzy pojawili się w naszych szeregach.

Iryna Chalip, żona kandydata na prezydenta, Andreja Sannikaua, kampania społeczna „Europejska Białoruś”: Powinniśmy zostać na Placu Październikowym i czekać na oficjalne wyniki wyborów, a potem stworzyć miasteczko namiotowe. Tym bardziej, że jak mi wiadomo, wszystko było już kupione. Drugi wariant – pójść na spacer po mieście, żeby ludzie nie zmarzli, żeby mogli się poruszać, ale nie skupiać się na Placu Niezależności.

***

Kino o wydarzeniach na Placu Niezależności

Białoruskie marzenie” (Беларуская мара)

Film w reżyserii Kaciaryny Kibalczycz, opowiada historię życia młodego człowieka z Mińska, który od 17 lat żyje w kraju „ostatniego dyktatora Europy”.

„Zwyczajne wybory” (Звычайныя выбары)

W reżyserii Jurija Chaszczewackiego. Konstytucja znanych filmów „Zwyczajny prezydent” (1996) i „Plac Kalinowskiego” (2007). Reżyser nie rezygnuje z wcześniejszego stylu i nadal prowadzi swój wyimaginowany dialog z prezydentem Łukaszenką.

„Плошча. Жалезам па шклу”

Propagandowe „śledztwo”, stworzone przez agencję telewizyjnych wiadomości. W filmie rekomendowanym przez przewodniczącego teleradiokompanii, Hienadzia Dawydźkę, oczernieni zostali przedstawiciele opozycji.





18 grudnia 2011, 18:10, Jahor Marcinowicz


Artykuł można przeczytać tutaj

wtorek, 13 grudnia 2011

"Białoruskie marzenie" we Wrocławiu!

W rok po wyborach prezydenckich na Białorusi, Wrocławski Oddział Stowarzyszenia Inicjatywa Wolna Białoruś zaprasza na pokaz filmu „Белорусская мечта” („Białoruskie marzenie”).

reżyserka: Ekatarina Kibalchich
zdjęcia: Andrei Ushin
montaż: Andrei Stvolinsky
produkcja: LasTV

Niewątpliwie trudno jest opowiadać o Białorusi po raz kolejny zawiedzionych nadziei. Ekaterinie Kibalczicz udało się uniknąć martyrologicznego tonu, a nawet przekonująco pokazać Białoruś, z której nadzieja bynajmniej się nie ulotniła. Było to możliwe dzięki przyjętej narracyjnej perspektywie – o doświadczeniach ostatniego roku w „Białoruskim marzeniu” opowiada młody człowiek „taki jak my”. Łatwo wczuwamy się w jego mentalność, tak podobną do naszej i tak różną od mentalności białoruskiego reżimu – zarówno prawdziwej, jak i tej oficjalnej, propagandowej. I rzeczywiście wierzymy, że skoro takich jak on jest wielu i skoro trudno sobie wyobrazić, by mogli oni przystosować się do kuriozalnej białoruskiej rzeczywistości, raczej prędzej niż później coś musi się w końcu zmienić. Centralnym punktem tej opowieści są oczywiście wybory prezydenckie 19 grudnia 2010 r. i następujące po nich represje. Przypomnijmy – były to wybory, w których 7 na 9 opozycyjnych kandydatów zostało zatrzymanych, a wielu z nich także dotkliwie pobitych. Biciem i zatrzymaniami siły porządkowe odpowiedziały też na pokojową manifestację w Mińsku (pobitych zostało ponad 700 uczestników), 48 osób zaś znalazło się za kratkami z zarzutami wywoływania masowych społecznych niepokojów, zagrożonymi karami do 15 lat więzienia. „Białoruskie marzenie” oddaje hołd żonom kontrkandydatów Łukaszenki, które nie tylko wspierały swoich mężów, ale i często ponoszą poważne konsekwencje ich politycznych wyborów. Rejestruje także „milczące protesty” na mińskich ulicach już w 2011 r. Organizowane na zasadzie „błyskawicznego tłumu” (flash mob) przy pomocy Internetu i SMSów bardzo niepokoją władze. Nic dziwnego, nasuwają przecież skojarzenia z wydarzeniami w innej części świata, gdzie także nowe media odegrały trudną do przecenienia rolę. (mn)

Ekatarina Kibalchich - Filmografia:
2010 Katynski Syndron
2010 Extraordinary Rendition

Projekcja odbędzie się w niedzielę, 18 grudnia 2011 roku, o godzinie 20:00, w klubie Karuzela (ul. Szajnochy 4, Wrocław).

Link do wydarzenia na facebook'u

www.wolnabialorus.pl
www.klubkaruzela.pl


piątek, 2 grudnia 2011

Szuszkiewicz i Niaklajeu do Radziwiłłów: udział w uroczystości w Nieświeżu w zamian za uwolnienie więźniów politycznych

Przewodniczący Rady Najwyższej Republiki Białorusi XII kadencji Stanisław Szuszkiewicz, były kandydat na prezydenta Uładzimir Niaklajeu oraz hrabia Aleksander Pruszyński zwrócili się do przedstawicieli rodu Radziwiłłów.



W grudniu powinno odbyć się uroczyste otwarcie dwóch wyjątkowych kompleksów muzealnych- mirskiego i nieświeskiego, odnowienie jakich ciągnęło się przez wiele lat. Na uroczystość zostaną zaproszeni liczni goście, wśród których znajdą się również zagraniczni.

We wrześniu 2008 roku w Nieświeżu otworzono pierwszą odrestaurowaną część kompleksu muzealnego- główne wejście, sześć sal, bibliotekę. Spodziewano się, że całkowity zespół zamkowy w Nieświeżu będzie odnowiony jeszcze latem 2010 roku. Nie wyszło. Według nieoficjalnych informacji, uroczyste otwarcie nieświeskiego zespołu zamkowego zaplanowano na grudzień, ale dokładna data nie jest znana. Na 10 grudnia wyznaczono uroczyste otwarcie po odnowieniu zamkowego kompleksu w Mirze. Na miejscu w Mirze oczekuje się przyjazdu prezydenta. Być może, Aleksander Łukaszenka zajedzie do Nieświeża.

Według nieoficjalnych informacji, na główną uroczystość zaproszono potomków rodu Radziwiłłów z Polski.

Hrabia Aleksander Pruszyński
Znam Radziwiłłów, są moimi przyjaciółmi. Oczywiście, dla Aleksandra Łukaszenki byłoby dobrze, żeby tam byli. Siedziałem w więzieniu, byłem pierwszym uwięzionym więźniem politycznym. Wiem, że to nie jest kurort. Musimy zrobić wszystko, aby ludzie nie siedzieli w więzieniach.

Stanisław Szuszkiewicz, który podpisał się pod listem do ordynata Karola Radziwiłła, tak uzasadnia swoją postawę:

Przyjazdowi na uroczystość do dyktatora takiej osoby, jak Radziwiłł, nie jest potrzebne, aby dyktator trzymał w więzieniu więźniów politycznych i wyśmiewał się z nich

Korespondent: Otrzymaliście jakąś odpowiedź, jest jakaś reakcja?

Nie czekamy ani nie prosimy o http://www.blogger.com/img/blank.gifodpowiedź.http://www.blogger.com/img/blank.gif Po prosu zwróciliśmy się, być może, zwróci on uwagę na to, że nasi najlepsi ludzie znajdują się w więzieniu.

Podpisujący się, rozumieją, że nie mogą zabronić Radziwiłłom przyjechania na uroczystość na Białoruś. Do "Księcia-Ordynata Karola i Jego rodziny" zwracają się z prośbą, aby swój przyjazd uzależnili od uwolnienia białoruskich więźniów politycznych.

2 grudnia 2011, 17:30.

Artykuł można przeczytać tutaj.


piątek, 25 listopada 2011

Graffiti na chodniku w Mińsku



W nocy na 23 listopada na chodniku w Parku Przyjaźni Narodów, który znajduje się obok pl. Banhalor i skweru Kijowskiego, niedaleko od kina "Kijów", pojawiły się napisy domagające się wolności dla lidera "Młodego Frontu" Dzmitryja Daszkiewicza i działacza organizacji Eduarda Lobawa.



W ten sposób młodofrontowcy okazali swoje poparcie zniewolonym kolegom i skierowali apel do władzy o wyzwolenie więźniów politycznych.

Dzmitryj Daszkiewicz i Eduard Lobau znajdują się w więzieniu ponad 11 miesięcy z powodu fałszywych oskarżeń za zakłócanie porządku.

25 listopada 2011, 11:02.

Artykuł można przeczytać tutaj.

Sąd ukarał grzywną działacza, który twierdzi, że zatrzymali go za język białoruski

24 listopada Sąd Rejonu Leninskiego Mińska uznał winnym za drobne chuligaństwo działacza organizacji pozarządowej "Młodzież BFL" Andreja Padalaka. Sędzia Stanisław Szandarowicz ukarała mężczyznę mandatem w wysokości 525 tys. rubli.

Aktywista nie przyznał się do winy. W sądzie dowodził, że na posterunku milicjanci znęcali się nad nim- pobili go, a nawet zanurzyli mu w muszli toaletowej głowę. A zatrzymano go dlatego, że mówił po białorusku.

Andreja Padalaka zatrzymało dwóch milicjantów z patrolu wieczorem 16 listopada w centrum Mohylewa- na przystanku "Kino Czerwona Gwiazda". Działacz miał przy sobie dowód osobisty i książeczkę wojskową- przedstawił je milicjantom na ich żądanie. Następnie, jak powiedział w sądzie mężczyzna, nazwali go podejrzanym i zabrali na posterunek, a kiedy odmówił złożenia zeznań i pozostawienia odcisków palców, zaczęli się nad nim znęcać.

Jeden z milicjantów wziął wałek, i grożąc, że weźmie odciski mojej twarzy, przejechał wałkiem po twarzy. Potem zabrali mnie do toalety, podnieśli do góry nogami i wsadzili głowę do muszli. Po tym znowu zapytali, czy złoże zeznania i zostawię odciski palców.
Odmówiłem w ogóle rozmowy z nimi- powiedział w sądzie Andrej Padalak.

Sędzia Szandarowicz zadał pytania:

Sędzia: Dlaczego odmówiliście wyjaśnień?

Padalak: Mam prawo najpierw usłyszeć dlaczego mnie zatrzymano, po co i czemu śmieją się, że mówię po białorusku. Co to miało znaczyć?

Sędzia: A czemu Pan odmówił złożenia odcisków palców?

Padalak: Niczego nie zrobiłem, aby ode mnie brano odciski.

Sędzia: Teraz od wszystkich biorą.

Szczególnej uwagi na oświadczenie oskarżonego o tym, że go zanurzyli w muszli toaletowej, sędzie nie zwrócił.

Przeciwko działaczowi zeznawało dwóch milicjantów, którzy go zatrzymali- Jauhenij Kandracieu i Mikałaj Hardziej. Z ich wyjaśnień wynikało, że Padalak był mocno wstawiony- kurtka i rozporek były rozpięte. Gdy zwrócili mu uwagę, rzucił się na nich z pięściami. Swoim zachowaniem zaczął przyciągać uwagę obywateli- dowodzili milicjanci. Kiedy Padalakowi zaproponowali pójście na posterunek, poszedł.

Zeznania milicjantów działacz nazwał kłamstwem, ale przyznał, że był wstawiony. Sędzia odpowiedział, że milicjanci popełnili błąd, nie robiąc badania na zawartość alkoholu we krwi.

Przesłuchano w sadzie również felczerkę z pogotowia Alę Fedzinę. Udzieliła ona pomocy medycznej Andrejowi Padalakowi już w leninskim oddziale milicji. Mężczyzna ma kłopoty z sercem. Lekarka powiedziała, że mężczyzna zachowywał się odpowiednio, nie był bardzo wstawiony, hospitalizacja nie była konieczna.

Sędzia Szandarowicz myślał na wyrokiem około 40 minut i postanowił, że na pozwanego nałoży karę w wysokości 525 tys. rubli.

Andrej Padalak tak skomentował wyrok:

Sędzia nie tylko zadawał pytania świadkom, ale wprost im mówił, jakiej odpowiedzi oczekuje. To fakt, że rozmawianie po białorusku w naszym kraju jest drogie- naprawdę jestem w szoku. Nie czuję się ani trochę winny. Łukaszenka dał władzę milicjantom- mogą robić wszystko i wiedzą, że ich działania będą chronione.

24 listopada 2011, 18:27, Radio Svaboda.

Artykuł można przeczytać tutaj.


czwartek, 24 listopada 2011

Byli więźniowie polityczni – albo bez pracy, albo za granicą


Byli więźniowie polityczni, którzy zostali ułaskawieni przez prezydenta, mają trudności z przyzwyczajeniem się do nowego życia. Wszyscy znajdują się pod ścisłym nadzorem organów wymiaru sprawiedliwości, wielu ma problemy z zatrudnieniem. Niektórzy są zmuszeni do poszukiwania pracy za granicą.

Alaksandar Małczanau, już dwukrotnie od czasu ułaskawienia, znalazł się w areszcie – raz przesiedział 3, a za drugim razem 10 dni.  Przeciwko Małczanałowi wytoczono sprawę karną dotyczącą znieważenia symboli narodowych:

Wzywają mnie na różne przesłuchania w tej sprawie, ale odmawiam składania zeznań. Regularnie przeprowadzane są różnego rodzaju ekspertyzy, właśnie teraz czekam na wyniki. Komputer został zabrany do zbadania, więc teraz mam nawet problem z dostępem do Internetu. Na razie nie mam stałego zatrudnienia, wykonuję prace dorywcze, w niepełnym wymiarze. Całkiem niedawno oddali mi paszport”.

Matka Alaksandra Małczanaua straciła już rachubę odnośnie liczby rewizji przeprowadzonych w jej mieszkaniu.

Nie mam już sił. Gdy coś się dzieje w Borysowie, to obowiązkowo zjawiają się u nas”.

Alaksandar Klaskouski również nie posiada stałego zatrudnienia. Czuje nad sobą ciągłą kontrolę:

Jestem na liście organów wymiaru sprawiedliwości. Gdy są planowane jakieś akcje, w rodzaju akcji solidarności, milczących śród, to przychodzą do mnie dzień wcześniej i ostrzegają, żebym nawet nie myślał nigdzie iść, bo jeśli trzy razy zobaczą mnie na takiej akcji – trzy protokoły i będą już pod ścisłym nadzorem. Na przykład, przed Zjazdem Narodowym, przyszli dzień przed - wieczorem, a także pół godziny przed samym Zjazdem, by sprawdzić czy ich posłuchałem. Co do zatrudnienia to jest z tym ciężko. Zajmuję się tym, co robiłem zanim trafiłem do aresztu – na razie bezsensownie. Póki co nie mam określonego zatrudnienia”.

Młodzi ludzie, którzy zostali wydaleni z placówek oświatowych po wydarzeniach 19 grudnia, mają więcej możliwości: otrzymują propozycje dalszej edukacji za granicą. Były student Białoruskiego Państwowego Uniwersytetu Ekonomicznego Fiodar Mirzaniau oraz były student Mińskiej Politechniki Ilia Wasilewicz tydzień temu wyjechali do Łodzi – na razie by nauczyć się języka, a od nowego roku akademickiego zostać studentami.

Za granicę wyjeżdżają również ludzie ze starszych roczników, szukający jednak pracy na własną rękę. 45-letni Jauhen Sakret, który przed aresztowaniem zajmował się architekturą krajobrazu, mówi:

Teraz mieszkam w Polsce. Znalazłem jednego gospodarza, który prowadzi agroturystykę i zatrudnił mnie jako swojego asystenta”.

Korespondentka: „Ale wyjechał pan dlatego, że tutaj były trudności, naciski?”

„No tak. Musiałem wyjechać, byłem zmuszony do tego by wyjechać”.

50-letni Aleh Fedarkewicz, który wcześniej pracował w firmie budowlanej, również zamierza wyemigrować:

Na razie wystarcza mi spraw do załatwienia w domu, robię remont. A tak – trzeba stąd wyjeżdżać, po co się męczyć? Co do pracy – nie będę w tym kraju nawet próbować znaleźć zatrudnienie”.

Korespondentka: Uważa pan, że nie dadzą pracować?”

Mnie na 5 lat umieścili na liście nadzoru milicyjnego i uprzedzili, że za trzy kary administracyjne mogą posadzić. Dlatego, jeżeli nie daj Bóg, trzy razy przejdę przez ulicę w niewłaściwym miejscu, to znowu rozpocznie się przeciwko mnie sprawa karna. Widzi pani jaka jest sytuacja – póki co nie widzę w tym żadnego sensu”.

24 listopada 2011, 18:32, Ina Studzinskaja

Artykuł można przeczytać tutaj

środa, 9 listopada 2011

Belarus Press Photo 2011 we Wrocławiu

Inicjatywa Wolna Białoruś, Urząd Miasta Wrocław, Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego, Białostocki Ośrodek Kultury oraz Towarzystwo Amicus
zapraszają na wernisaż wystawy o godzinie 18.00
„Belarus Press Photo 2011”, którą otworzy laureat Grad Prix – Siarhiej Hudzilin
oraz na koncert białoruskiego zespołu Nagual o godzinie 19.30
23 listopada 2011,
Centrum Kultury "Zamek" w Leśnicy

Wystawa zdjęć konkursowych „Belarus Press Photo 2011” - która potrwa od 23 listopada do 7 grudnia 2011 roku - ważna jest w kontekście zbliżającej się pierwszej rocznicy wydarzeń 19 grudnia, kiedy to w Mińsku brutalnie rozprawiono się z opozycją podczas wieczoru wyborczego. Większa część zdjęć – łącznie z pracą Siarhieja Hudzilina, która zdobyła Grand Prix – nie mogą zostać pokazane na Białorusi, ze względu na ich zabarwienie polityczne. Mimo trudnej sytuacji politycznej, z którą zwykle utożsamiamy „Błękitnooką”, warto przyjrzeć się warstwie dorobku duchowego, który jest wspaniały, acz nieodkryty dostatecznie przez Zachód. Duża część wystawy odnosi się właśnie do sztuki i kultury, tradycji i obrzędowości Białorusinów. Laureat nagrody Grand Prix, fotoreporter białoruskiej gazety „Nasza Niwa” Siarhiej Hudzilin będzie gościem honorowym wernisażu.

Wstęp na wystawę jest wolny

Nagual to muzyka eksperymentalna skupiająca ośmioosobowy zespół muzyków. Założyciel i lider – Leonid Pavlionok to ciągle poszukujący multiinstrumentalista o niezwykłej wyobraźni muzycznej. Wśród instrumentalistów znajduje się m.in. klarnecista i bębniarz grający na kongo. Styl muzyczny, określany jest przez nich jako etno-punk, łączy w sobie brzmienia gitarowe i wpływy szamańskie. Nagual w Polsce skupia niemałe grono publiczności, stale współpracując z warszawską Zachętą.

Wstęp na koncert:
18 zł w przedsprzedaży/
25 zł w dniu koncertu

Więcej informacji o sprzedaży biletów na stronie www.wolnabialorus.pl

***

Patronem honorowym imprezy jest dwumiesięcznik „Nowa Europa Wschodnia” i „New Eastern Europe” oraz Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego

Patronat medialny: POKA POKA Wrocław, Studente.pl, Don’t Panic Wrocław, Bialorus2010.blogspot.com



niedziela, 6 listopada 2011

Kto jest drugi po Łukaszence?


Komu przypadnie ster władzy w przypadku odejścia Aleksandra Łukaszenki? Komu się on formalnie należy, a komu nieoficjalnie? Przedstawiamy najbardziej wpływowe osoby z otoczenia prezydenta Białorusi.

Michaił Miasnikowicz

Jeżeliby zajrzeć do przepisów prawa, to artykuł 15 ustawy „O Prezydencie Republiki Białoruś” mówi: W przypadku opróżnienia urzędu Prezydenta lub niemożności sprawowania przez niego funkcji, z przyczyn przewidzianych w przepisach konstytucji, jego obowiązki i pełnomocnictwa przechodzą na osobę pełniącą funkcję premiera. Jednocześnie, wybór prezydenta powinien odbyć się nie wcześniej niż 30 i nie później niż 70 dni od opróżnienia urzędu”.

W ten sposób, człowiekiem który formalnie zastępuje prezydenta Łukaszenkę na stanowisku głowy państwa, jest premier Michaił Miasnikowicz. Miasnikowicz to urzędnik z długim stażem – pracował jeszcze w aparacie politycznym BSRR.

Jednocześnie, Michaił Miasnikowicz, podobnie jak poprzedni premierzy, skupia się zwłaszcza na sprawach ekonomicznych i socjalnych.

Warto zauważyć, że podczas poprzednich wyborów prezydenckich, opozycyjni kandydaci chcieli właśnie z premierem negocjować odsunięcie od władzy Aleksandra Łukaszenki. Ludzie zgromadzeni na Placu Niezależności domagali się spotkania z ówczesnym premierem, Siarhiejem Sidorskim, który mógłby przejąć władzę w kraju w razie porażki Łukaszenki.

Wówczas ten plan się nie udał, Sidorski nie wyszedł do demonstrantów, co więcej sam stracił stanowisko szefa rządu.

Rubinau, Andrejczanka, Miklaszewicz

Gdy w kwietniu 2010 pod Smoleńskiem rozbił się polski samolot z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie, kierownictwo w państwie przejął Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski.

Formalnie, przewodniczący Rady Republiki Zgromadzenia Narodowego (wyższa izba parlamentu) jest trzecią osobą w kraju. Obecnie funkcję tę sprawuje 72-letni Anatol Rubinau.

Przez większość swojego zawodowego życia Rubinau zajmował się nauką. Już za czasów Łukaszenki pracował jako zastępca kierownika prezydenckiej administracji. Rubinau znany jest ze swoich radykalnych, prawie stalinowskich, poglądów. 

Przewodniczącym Rady Republiki Rubinau został później, po przejściu Borysa Batury do mińskiego komitetu wykonawczego. Dla Rubinaua miejsce w parlamencie to ciepła i wygodna posadka. To praca, która nie nastręcza problemów, a przynosi dochody i przywileje.

Podobnie wygląda sytuacja z przewodniczącym niższej izby białoruskiego parlamentu, czyli Izby Reprezentantów Zgromadzenia Narodowego, Uładzimirem Andrejczanką. Dla niego także miejsce w parlamencie było nagrodą za wierną służbę w obwodzie witebskim.

Z formalnego punktu widzenia, Rubinau i Andrejczanka są osobami kierującymi władzą ustawodawczą na Białorusi. Parlament jednak nigdy nie staje na przeszkodzie realizacji propozycji wysuwanych przez prezydenta czy rząd.

Jeśli zaś chodzi o władzę sądowniczą na Białorusi, to kierownictwo nad nią znajduje się w rękach przewodniczącego Sądu Konstytucyjnego, Piotra Miklaszewicza. Dziś rola, urodzonego na Wileńszczyźnie, Miklaszewicza wydaje się być zupełnie niezauważalna, jednak może gwałtownie wzrosnąć w przypadku zaistnienia nadzwyczajnej sytuacji w państwie.

Wiktor Łukaszenka

Starszy syn Łukaszenki zajmuje skromną posadę asystenta głowy państwa w kwestiach bezpieczeństwa. Jednak w związku z tym stanowiskiem to właśnie on otrzymuje informacje o wszystkich i o wszystkim co dzieje się w kraju.

W niepamięć odeszła już niechęć i rywalizacja między KGB i milicją, która miała miejsce za czasów Szejmana. Obie struktury znajdują się obecnie we władaniu Wiktora Łukaszenki. Prokuratura generalna, Komitet śledczy, Centrum operacyjno-analityczne, Straż Graniczna – one również znajdują się pod kontrolą ludzi z otoczenia syna prezydenta.

Wiktor Łukaszenka, za zgodą ojca, praktycznie skoncentrował w swoich rękach władzę nad głównymi strukturami siłowymi kraju.

Uładzimir Makiej

To jeden z najbliższych współpracowników prezydenta Łukaszenki. Pełni funkcję kierownika jego administracji. Makiej ma realny wpływ na podejmowane decyzje, cieszy się zaufaniem Aleksandra Łukaszenki.

Agent wywiadu, włada językiem angielskim i niemieckim. Przypadła mu rola pośrednika z Zachodem.

Wszyscy, którzy znają Uładzimira Makieja, zwracają uwagę na jego inteligencję i spryt, z pomocą których dotarł do tak wysokiego stanowiska. To właśnie Makieja nazywano autorem polityki „liberalizacji”, którą wdrażano na Białorusi w latach 2008-2010.

Żadobin i Zajcau

W przełomowych, historycznych momentach, władzę w państwie często przejmuje wojsko. Przykładów daleko szukać nie trzeba.

Po rewolucji w Egipcie, gdy odsunięty od władzy został prezydent Mubarak, władzę w państwie przejęła Rada Najwyższa Sił Zbrojnych, na czele której stanął minister obrony Hussein Tantawi.

W białoruskim społeczeństwie armia nie cieszy się takim autorytetem i prestiżem jak w krajach arabskich. Łukaszenka również zabezpiecza się powołując na posadę ministra nienajlepsze osobistości.

Obecnie ministrem jest Juryj Żadobin, który nie może mieć żadnych politycznych ambicji związanych z Białorusią, ponieważ urodził się poza jej granicami. Wcześniej urząd sprawował Leanid Malcau, cieszący się autorytetem, zniszczonym w końcu przez Łukaszenkę, który publicznie zarzucił mu pijaństwo i usunął go ze stanowiska.

Prestiżem i jednocześnie władzą cieszy się natomiast Komitet Bezpieczeństwa Państwowego (KGB). Jego kierownik, Wadzim Zajcau, nie dawał powodów dla podważania jego lojalności. Za to KGB otrzymuje niemal nieograniczone uprawnienia, o czym świadczą nowe przepisy prawa „O organach bezpieczeństwa państwa”. Zresztą, Zajcau, podobnie jak minister spraw wewnętrznych Kuliaszou, nie są rodowitymi Białorusinami.

5 listopada 2011, 19:04, Źmicer Pankawiec

Artykuł można przeczytać tutaj


piątek, 28 października 2011

Aresztowano Julię Ściapanawę, uczestniczkę akcji solidarności w metrze

Według doniesień przyjaciół dziewczyny, 28 października dostała ona od dzielnicowego wezwanie na milicję. Od tego czasu nie ma od niej żadnych wiadomości.

Te same źródła informują również, że milicja poszukuje wszystkich uczestniczek akcji solidarności z więźniami politycznymi, która odbyła się 26 października na dworcu kolejowym oraz w mińskim metrze.

"Milicjanci chodzą po mieszkaniach" - twierdzą.

***

Także dziś, w Mińsku, aresztowany został aktywista ruchu "O Wolność", Źmicer Andrejczuk. Działacz został zatrzymany przez milicję gdy rozklejał na przystanku plakaty ze zdjęciami z marszu w Kuropatach który odbył się w 1988 roku.

***

W dniu dzisiejszym wydany został również wyrok w sprawie Ramana Kiśliaka, który sądzony był za to, że chodząc ulicami Brześcia, informował przez megafon o sytuacji więźnia politycznego Alesia Bialackiego. Sędzia Ała Winahradawa zasądziła wobec niego grzywnę w wysokości 350 tysięcy rubli.

28 października 2011, Radio Svaboda

Artykuły można przeczytać tutaj, tutaj i tutaj.

piątek, 21 października 2011

Protest na Placu Październikowym: sprzeciw wobec ciemności

21 października w Mińsku odbyła się akcja solidarności z więźniami politycznymi. Została ona zorganizowana przez aktywistów kampanii społecznej „Europejska Białoruś”.

W piątek, w stolicy Białorusi, doszło również do prewencyjnego zatrzymania potencjalnych uczestników akcji.

18:55

Jak informuje korespondent „Naszej Niwy”, do chwili obecnej, na Placu Październikowym pojawiło się kilkudziesięciu przedstawicieli prasy. Dostrzec można również „tajniaków”, w podwórkach stoją milicyjne autobusy. Dostęp do Placu jest swobodny. Uczestników akcji ciężko jest na razie odróżnić od zwyczajnych przechodniów.

19:09

Rozpoczęły się zatrzymania. Uczestnikom akcji udało się odbić, z rąk funkcjonariuszy w cywilu, jednego z młodych ludzi. Doszło do krótkiej bójki. Innego z uczestników ludzie próbowali uwolnić aż do momentu doprowadzenia go do autobusu, jednak ta próba nie powiodła się. Zatrzymanym jest Aleksander Wałancewicz, działacz „Europejskiej Białorusi”. Pewna kobieta próbowała pokazać ulotkę z napisem „Wolność dla więźniów politycznych”, jednak tajniacy wyrwali ją z jej rąk.

Na Placu, w miejscu prowadzonej akcji, znajduje się ogółem około setka ludzi, w tym dziennikarze i milicjanci. Uczestników jest około 20. Rozmawia z nimi Ihar Jausiejeu.

19:13

Według doniesień naszego korespondenta uczestnicy akcji motywowani są nie tylko troską o los więźniów politycznych, ale również sytuacją ekonomiczną kraju – szczególnie wzrostem cen.

19:16

Od początku akcji zablokowane są strony charter97.org, svaboda.org i belaruspartisan.org, a także portal społecznościowy VKontakte.

19:18

Pułkownik Jausiejeu dał uczestnikom akcji dwie minuty na rozejście się. Dziennikarzom poradził odsunięcie się na bok i wezwał poprzez radio autobus. Na Placu przebywa około 50 uczestników akcji.

19:30

Na Placu póki co jest spokojnie. Groźby sprowadzenia autobusu pozostały tylko groźbami. Na akcji pojawiły się matki Iryny Chalip i Andreja Sannikaua. Od razu znalazł się przy nich Jausiejeu i poinformował, że nie jest to miejsce do spotkań.

19:37

Na Placu Październikowym zostało ok. 15-20 uczestników akcji. Ludzie zaczynają rozchodzić się do domów.

19:42

Fotoreporter Naszej Niwy, Siarhiej Hudzilin, mówi, że podczas zatrzymania aktywisty, milicjanci nadzwyczaj brutalnie obchodzili się z fotografami: bili ich po nogach, nie oszczędzali sprzętu fotograficznego, popychali.

19:46

Ponownie rozpoczynają pracę niedostępne podczas akcji strony i portale internetowe.

21 października 2011, 18:59-19:46, Nasta Szamrej

Artykuł i zdjęcia Siarhieja Hudzilina można znaleźć tutaj

czwartek, 6 października 2011

Daszkiewiczowi zezwolono na spotkanie z rodzicami

Lider "Młodego Frontu", Źmicer Daszkiewicz, otrzymał zezwolenie na widzenie z rodzicami. Do spotkania ma dojść w przeciągu miesiąca - informuje strona organizacji "Młody Front".

"Według relacji adwokata, w sensie fizycznym Daszkiewicz na nic się nie uskarża, jednak z psychologicznego punktu widzenia odczuwa on pewien nacisk" - powiedziała agencji BelaPAN, obrończyni praw człowieka, Nasta Łojka.

Źmicer Daszkiewicz został przeniesiony do kolonii w Głębokim 27 września tego roku.

Aktywista został skazany na 2 lata pozbawienia wolności za rzekomy wybryk chuligański. Sąd uznał, że 18 grudnia 2010 roku, Źmicer Daszkiewicz, wraz z innym działaczem "Młodego Frontu" Eduardem Łobauem, pobili na ulicy Mińska dwóch przechodniów.

Daszkiewicz i Łobau nie przyznali się do winy, a także oświadczyli, że całe zdarzenie było prowokacją służb specjalnych, zaplanowaną na dzień przed wyborami prezydenckimi na Białorusi.

6 października 2011, 11:47, Radio Svaboda

Artykuł można przeczytać tutaj

środa, 5 października 2011

Spotkanie z Natalką Babiną w Poznaniu

Białoruska pisarka i dziennikarka, Natalka Babina, pod koniec października odwiedzi Poznań oraz Piłę. Autorka przybędzie do Polski na zaproszenie wydawcy swojej ostatniej powieści pt. "Miasto ryb", Domu Wydawniczego Rebis.

Spotkanie autorskie w Poznaniu odbędzie się w środę, 26 października 2011, o godzinie 18:00.

Miejsce: Piwnica Farna pod blaszanym kurem

pl. Kolegiacki 14/15


Zapraszamy!!!

Więcej o autorce

środa, 28 września 2011

Ocalić Sannikaua i Daszkiewicza

Zaniepokojenie stanem zdrowia i warunkami życia Andreja Sannikaua i Źmitra Daszkiewicza wyraziły dzisiaj żona byłego kandydata na prezydenta, Iryna Chalip oraz obrończyni praw człowieka Alena Tankaczowa. W trakcie odsiadki, w stronę obu więźniów politycznych kierowane były groźby pozbawienia życia lub zdrowia.

Iryna Chalip rozmawiała z adwokatami męża zaraz po tym, jak w poniedziałek oraz wtorek, spotkali się oni ze swoim klientem w więzieniu w Mohylewie:

Sytuacja wygląda tak, że mogę z całym przekonaniem stwierdzić, że jego życiu zagraża poważne niebezpieczeństwo. Takie samo zagrożenie odnosi się także do lidera Młodego Frontu, Źmitra Daszkiewicza. Najnowsza informacja, jaką wczoraj otrzymała od mojego męża pani adwokat, brzmi: Ratujcie Daszkiewicza wszelkimi sposobami, nawet prośbą o ułaskawienie. Inaczej on nie przeżyje.”

Od 20 września, Andrej Sannikau przebywał w witebskim więzieniu, gdzie celę dzielił właśnie z Daszkiewiczem. Inny więzień z tej samej celi, Dawydowicz, ostrzegł aktywistę, że ten będzie miał poważne problemy w więzieniu w Hłybokim, że prawdopodobnie zostanie tam zabity.

Iryna Chalip: „Jedyna dobra wiadomość jest taka, że Daszkiewicz zrezygnował już z głodówki. Mój mąż powiedział, że aktywista jest w strasznym stanie, jest bardzo chudy, nie miał jedzenia ponieważ nie dostarczano mu paczek gdy był w kolonii karnej”.

Jak twierdzi Iryna Chalip, podobne pogróżki usłyszał również Andrej Sannikau. Miały miejsce później, gdy przebywał już w więzieniu w Mohylewie. W celi wraz z nim umieszczono skazanego Hryhorjewa, który zdradził, że podchodzili do niego ludzie ubrani po cywilnemu, którzy radzili, by był ostrożny siedząc w jednej celi z Sannikauem, bo może on zostać „zabity lub poważnie ranny”. Pozostali więźniowie z celi potwierdzili słowa więźnia, według relacji I. Chalip: „zaczęli mówić: tak, Andreju Alehawiczu, do Bobrujska to pan już nie dojedzie. My pana nie zamierzamy zabić, ale sam pan rozumie, prowokacje mogą być różne. Mogą pana przenieść do innej celi, gdzie będą pana bić, a nawet zabiją. To chyba nietrudno wytłumaczyć – no, więzień zabił innego więźnia. Zdarza się”.

Po tych wydarzeniach Sannikau nie spał przez dwie noce bojąc się ataku w trakcie snu. Zapisał się na wizytę w administracji więzienia, jednak bez rezultatu. W tym czasie, przez cały tydzień, Iryna Chalip próbowała dowiedzieć się w departamencie ds. egzekucji kar, gdzie przebywa jej mąż. W końcu, w poniedziałek, przyznano, że znajduje się on w Mohylewie, do którego udał się już jego adwokat, który napisał pismo do administracji więzienia. W piśmie tym zawarł obawy o życie i zdrowie Andreja Sannikaua. Wówczas, byłego kandydata na prezydenta Białorusi, umieszczono w pojedynczej celi. Iryna Chalip, w związku z zaistniałą sytuacją, zwróciła się wprost do kierownictwa systemu penitencjarnego Białorusi:

Zwracam się do nich: obywatele naczelnicy, zaprzestańcie dokonywania przestępstw, nie bierzcie na siebie zabójstwa, ciężkich pobić, przerwijcie ten ‘chaos’. Koniec końców i tak będziecie za te czyny odpowiadać. Opamiętajcie się i przestańcie represjonować mojego męża. Przenieście go z powrotem tutaj, gdzie odbywa karę”.

Na chwilę obecną nie wiadomo kiedy Sannikaua umieszczą w Bobrujsku. Obecnie na przeszkodzie stoi rzekomy remont drogi. Iryna Chalip zaznacza, że od jej męża nie wymaga się pisania próśb o ułaskawienie, jak to miało miejsce w przypadku innych więźniów politycznych. Zastanawiając się nad motywami takiego nacisku na męża, Chalip domyśla się, iż może chodzić o doprowadzenie go do takiego stanu, by sam poprosił o ułaskawienie lub by całkowicie zniechęcił się do polityki.

Chalip jest przekonana, że władza, wypuszczając pod naciskiem Zachodu, szereg więźniów politycznych, rozpoczęła jednocześnie jakąś niezrozumiałą, długotrwałą grę z tymi, którzy zostali w więzieniach, w tym z byłym kandydatem na prezydenta Białorusi, A. Sannikauem, Dz. Wusem, M. Statkiewiczem. Od tego ostatniego już od dwóch tygodni nie ma żadnych wiadomości.

Żona Sannikaua jest przekonana, że sytuacja jest krytyczna. Zgadza się z nią obrończyni praw człowieka Alena Tankaczowa:

Rozumiemy, że coś odbywa się w stosunku do tej grupy ludzi, jednak nie wiemy co. Być może jest to ostatnia próba złamania ich, środkami psychologicznymi a także siłą fizyczną. Nie wiemy co się dzieje, ale odnotowujemy nasilenie presji, które wzbudza nasze ogromne zaniepokojenie”.

28 września 2011, 14:24, Waler Kalinouski

Artykuł można przeczytać tutaj

poniedziałek, 5 września 2011

"Rewolucja poprzez sieć" wróci 21 września

"Rewolucja poprzez sieć" zapowiada swój powrót na połowę września. Milczące akcje protestu mają ponownie odbyć się 21 września - informują organizatorzy "milczącej rewolucji" na portalu Vkontakte.

Daje się zauważyć niezdecydowanie organizatorów. Z jednej strony w awatarze grupy widnieje data 21 września. Jednak wcześniej sądzono, że do masowej akcji na skalę krajową dojdzie już 14 września o godzinie 19:00. Miejsce spotkania pozostaje niezmienione: to centralny plac miasta.

"Wieczory oklasków" odbywały się na Białorusi co środę, w czerwcu i lipcu. Ludzie spotykali się na głównych placach w kilkudziesięciu miastach, by poprzez milczenie lub oklaski wyrazić swój sprzeciw wobec polityki państwa. Na niektórych akcjach w stolicy zbierało się nawet do 5 tysięcy osób.

5 września 2011, 00:03, ЯМ

Artykuł można przeczytać tutaj

czwartek, 18 sierpnia 2011

"Białoruskie notatki" - elektroniczna książka o Białorusi

Książka Redaktora Portalu o Europie Środkowej "Port Europa", Jakuba Łoginowa, zatytułowana "Białoruskie notatki. Czego się boi Łukaszenka", dostępna jest bezpłatnie po wpisaniu się na newsletter portalu.

"Białoruskie notatki" to książka powstała na podstawie zbioru esejów politycznych o tej samej nazwie, opublikowanych w latach 2005-2007 na łamach ukraińskiej prasy, uzupełniona o opis współczesnych wydarzeń.


Więcej o książce i możliwościach jej nabycia na portalu Port Europa

sobota, 13 sierpnia 2011

Ułaskawieni więźniowie polityczni właśnie wychodzą na wolność

Dyżurny kolonii w Bobrujsku powiedział korespondentowi "Svabody", że w tej chwili trwa procedura wypuszczania z zakładów karnych więźniów politycznych, którzy znaleźli się na liście ułaskawionych. "Dzmitryj Drazd a także inni osadzeni wsiadają właśnie do pociągu jadącego do Mińska. Nie mają możliwości zatelefonowania do domów, przyjadą do stolicy i tam wszystko załatwią" - powiedział dyżurny.

Wiadomo, że razem z Drazdem na wolność wyjdą również Arciom Hrybkou, Siarhiej Kazakou i Andrej Pratasienia. Siostra Hrybakoua, Ludmiła, potwierdziła, że w kolonii karnej zapowiedziano wypuszczenie jej brata w pierwszej połowie dnia.

Siostra więźnia politycznego Jauhena Sakreta, Iryna, powiedziała korespondentowi "Svabody", że jej brat zadzwonił dziś rano do domu i poinformował, że trafił na listę ułaskawionych, został już uwolniony i właśnie jedzie do domu. Jauhen Sakret odbywał karę w kolonii nr 15 pod Mohylewem. Sakret przewiduje, że do wieczora dotrze do domu w Anopalu pod Mińskiem.

Żona Klaskouskiego, Natalia, póki co nic o uwolnieniu męża nie wie - nie uzyskała żadnej informacji z kolonii w Szkłowie, ponieważ nikt nie odbierał tam telefonu.

13 sierpnia 2011, 13:10, Aleh Hruździłowicz

Artykuł można przeczytać tutaj

piątek, 12 sierpnia 2011

Viasna: Wśród ułaskawionych Drozd, Hrybkou, Kazakou, Pratasienia

Zostały ujawnione nazwiska niektórych skazanych uczestników Placu, których 11 sierpnia ułaskawił Aleksander Łukaszenka.

Wszyscy z nich odbywają karę w kolonii karnej w Bobrujsku. Wśród nich są Dźmitryj Drozd, Arciom Hrybkou, Siarhiej Kazakou, Andrej Pratasienia.

*5 maja Dźmitryja Drozda skazano na 3 lata kolonii karnej o zaostrzonym rygorze.

*5 maja Andreja Pratasienia skazano na 3 lata kolonii karnej o zaostrzonym rygorze



*12 maja Siarhieja Kazakowa skazano na 3 lata kolonii karnej o umiarkowanym rygorze



*26 maja Arcioma Hrybkowa skazano na 4 lata pozbawienia wolności wraz z przymusowym leczeniem alkoholizmu.



Prawdopodobnie wśród ułaskawionych również są Uładzimir Loban i Aliaksandr Klaskouski. Informacje o najnowszych doniesieniach przekazuje Organizacja Praw Człowieka "Viasna".

Jak powiadamia BiełTA powołując się na rzecznika prasowego Łukaszenki decyzja w sprawie ułaskawienia została przyjęta na podstawie próśb więźniów, biorąc pod uwagę, że zrozumieli bezprawność swoich postępowań, przyznali się do winy i szczerze żałowali.


9:57- W kolonii karnej w Bobrujsku karzą czekać do poniedziałku.


Matka więźnia politycznego Siarhieja Kazakowa Hanna Wiktarauna zatelefonowała do administracji kolonii karnej w Bobrujsku, gdzie odbywa karę Siarhiej:

"W kolonii niczego nie potwierdzili. Powiedzieli, że nie ma żadnych dokumentów, żadnych potwierdzeń, dlatego kazali zatelefonować potem i prawdopodobnie o wszystkim będzie wiadomo nie wcześniej jak w poniedziałek.... Dlatego nie wiem... Myślicie, że już po wszystkim, że już można się cieszyć?"

Według Hanny Wiktarauny postawa Siahieja była twarda- nie pisał żadnych listów o ułaskawienie, nikogo o nic nie prosił. Powiedział o tym dopiero 2 sierpnia podczas spotkania.

"A może on i inni niczego takiego nie pisali, może tak to przedstawiono, ale to już nieistotne. Najważniejszy jest wynik."

10:00- Zoja Drozd: "Nie wierzę w tę bajkę"

Zoja Drozd powiadomiła "Svabodę", że przyjaciel jej syna Leanid już wyjechał do Bobrujska, aby spotkać się z więźniem Dźmitryjem Drozdem. Mimo oficjalnej informacji o ułaskawieniu, rodzinę o niczym nie powiadomiono.

"Zdążyłam się już ucieszyć, pobiegłam do sklepów za czymś smakowitym. Będę czekać na niego w domu. Przyjedzie czy nie przyjedzie, i tak będę gotować. To taka radosna nowina, że ja po prostu nie wierzę w tę bajkę. Gdy go obejmę, wtedy się przekonam, że to prawda. Wiecie, jakie to było kłucie w sercu, kiedy on tam był, kiedy było mu ciężko, to mnie było sto razy gorzej."

Zoja Drozd mówi, że podczas spotkania jej syn powiedział, że przyjeżdżał do niego jakiś "człowiek" który trzy godziny go "męczył", aby napisał prośbę o ułaskawienie. Wtedy odpowiedział, że jeszcze się namyśli.

"Widocznie potem do niego jeszcze raz przyjechali i go przekonali... Nie wiem. Pewnie jak na mnie spojrzał, gdy przyjechałam umęczona, 10 kg chudsza, to wszystko podpisał, aby mnie już nie dobijać. Tak sądzę."

10:30- MSW: Można oczekiwać na zwolnienia jutro lub pojutrze

Departament ds Wykonywania Kar MSW Białorusi jest gotowy do szybkiego zrealizowania dekretu prezydenta o ułaskawienie 9-u skazanych za wydarzenia z 19 grudnia.

"Dekret na razie nie wpłynął do Departamentu" -powiadomił jego szef Alaksandar Barsukou.

"Dzisiaj dekret ma wpłynąć do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, a stamtąd trafi do nas. Wszystko zależy od tego, kiedy dekret do nas wpłynie, wtedy od razu zaczniemy go realizować. Konieczne będzie przygotowanie odpowiednich dokumentów. Zapewne, nikt w nocy nie będzie zwolniony, dlatego warto czekać na zwolnienie jutro lub za dwa dni" -przekazał Barsukou w piątek 12 sierpnia.

10:30- Krewni: Hrybkou powiedział że go na kolana nie rzucą

Ciotka więźnia Arcioma Hrybkoua Ludmiła powiadomiła "Svabodę", że rodzinę o zwolnieniu Hrybkoua nikt nie powiadomił.

"Arciom w listach pisał, że nie rzucą go na kolana, że nie będzie wysyłać żadnych listów o ułaskawienie. Nie wiadomo, czy go nie przymuszono."

11:00- Natalia Klaskouskaja: Zero informacji.

Nic nowego o losie więźnia politycznego Alaksandra Klaskouskiego, który według niektórych nowin mógł trafić na listę ułaskawionych przez Aleksandra Łukaszenkę, do jego rodziny nie dotarło.

Żona więźnia Natalia:
"W czasie mojej ostatniej rozmowy Sasza kategorycznie zaprzeczył temu, że będzie pisał list o ułaskawienie. Jest gotowy odsiedzieć pięć lat, ale nie zrobi tego. Powiedział, że przymuszają go do napisania oświadczenia."

11:05- Rodzina więźnia Andreja Pratasienia nie otrzymała żadnych oficjalnych informacji o ułaskawieniu. Jego brat Alaksandar krótko to skomentował: "Czekamy."

12:15- Obrońcy praw człowieka nie wykluczają, że skazani byli kandydaci na prezydenta Białorusi zostaną ułaskawieni nawet bez petycji.

Przewodniczący Białoruskiego Komitetu Helsińskiego przekazał BiełPAN:
"W naszej historii były już takie sytuacje, że eks-kandydat na prezydenta Aleksander Kazulin został ułaskawiony bez prośby z jego strony. Dlatego się nie zdziwię, jeżeli i innych kandydatów na prezydenta uwolnią bez tej petycji"- powiedział Hulak.

Takiej samej opini jest obrońca praw człowieka Uładzimir Labkowicz:

"Można zrozumieć ludzi, którzy ze względu na naciski psychologiczne i fizyczne podpisali list o ułaskawienie- lepiej być na wolności, niż uwięzionym. Z drugiej strony to kolejny raz ukazuje istnienie w kraju więźniów politycznych, którzy siedzą w więzieniach za swoje przekonania."

13:22 Anatol Labiedźka "Wraz z uwolnieniem musi iść rehabilitacja"


Przewodniczący Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Anatol Labiedźka z radością przyjmuje pierwsze doniesienia o zwolnieniu skazanych za Plac, ale ostrzega o konieczności walki o rehabilitacje wszystkich tych, którzy są prześladowani za wydarzenia 19 grudnia.

Anatol Labiedźka: Spełniły się prognozy moje i niezależnych analityków, ze Łukaszenka i jego otoczenie nie mają gdzie uciec.
Muszą teraz zastanowić się, jak wyjść z tej ślepej uliczki, w jaką sami się zapędzili. Dziś zrozumieli, że jest to niemożliwe bez rozstrzygnięcia kwestii więźniów politycznych. I władza podjęła odpowiedni kroki, przy czym chciałaby, aby cała procedura odbywała się na warunkach bardziej korzystnych dla niej. A stanie się tak, gdy Ci, którzy znajdują się w kolonii karnej, napiszą petycje. I proces ten ruszył. Łukaszenka sądzi, że będzie to mile widziane w Europie, Waszyngtonie. Ale jakie będą dalsze kroki, trudno przewidzieć. Sądzę, że nie wszyscy zdecydują się na przyznanie się do winy i napiszą wniosek do Łukaszenki. W każdym razie jest to dowód na to, że władza czuła się niekomfortowo. Ja się cieszę, że ludzie wyjdą na wolność.


Korespondent: A co będzie z tymi, których nie skazano na karę pozbawienia wolności, jak Uładzimira Niaklajeua czy Irynę Chalip, jak również z tymi, których sprawy zawieszono lub są w toku?

A. Labiedźka: Jestem zwolennikiem takiego rozwiazania, żeby nie tylko uwolnić więźniów ale i w pełni zrehabilitować oskarżonych w sprawie 19 grudnia. Sądzę, że taki cel musi postawić sobie i obywatelska wspólnota Białorusi i międzynarodowe organizacje, struktury czy inne kraje. Tylko wtedy będzie to oznaczało, że problem został rozwiązany całkowicie

Korespondent: Nie sądzi Pan, że władza będzie do ostatka ociągać się z taką rehabilitacją?

A. Labiedźka: Niezaprzeczalnie. Idealny wariant dla władzy: wszyscy napisali petycje, Łukaszenka zrobił im łaskę, podpisał te petycje. Ale równocześnie muszą stworzyć system kontroli nad oponentami. A tutaj lepiej, kiedy zostajesz figurantem sprawy i nakładają na ciebie różne ograniczenia. Czy przy wyjeździe za granicę, czy w przemieszczaniu się po Białorusi lub udziale w niektórych wydarzeniach. Jedną ręką podpisać ułaskawienie, a drugą utworzyć korytarze po których będą kierować ludzi i kontrolować ich aktywność obywatelską. Taki może być schemat działalności władzy, i kiedy wejdzie w życie, to znowu będzie to oznaczało zwycięstwo Czerwonego Domu. Dlatego twierdzę, że trzeba domagać się nie tylko ułaskawienia, ale i rehabilitacji wszystkich oskarżonych w sprawie 19 grudnia.

Lider ZPO Anatol Labiedźka został aresztowany po 19 grudnia i był przetrzymywany w więzieniu KGB prawie 3 miesiące. Polityka oskarżono o udział w masowych zamieszkach, jego sprawa do tej pory nie została rozstrzygnięta. W toku sprawy zabroniono Anatolowi Labiedźce wyjazdu za granicę, polityk nadal nie odzyskał paszportu.

14:20 - Uładzimier Niakliajeu: "Pierwsze ułaskawienie miało zostać wydane już przed 3 lipca".

Były kandydat na prezydenta Uładzimir Niakliajeu sądzi, że jeszcze w tym roku, wszyscy więźniowie polityczni, wraz z byłymi kandydatami na prezydenta, będą już na wolności.

"Najważniejsze, że doszło do przełomu. Doszło do przerwania tamy z kamieni, piasku, gruzu który zalegał na naszej drodze. I my musimy teraz tę szczelinę drążyć, by ją poszerzyć, a w efekcie sprawić by wszyscy wyszli na wolność. Myślę, że do Nowego Roku wszyscy mogą wyjść na wolność. A to, że teraz zaczęło się w internecie rozliczanie, czy ludzie napisali prośbę o ułaskawienie, czy nie napisali, jest niedobre, bo zupełnie nieistotne. Najważniejsze, że ludzie będą na wolności. A władza nie mogła inaczej postąpić, jak tylko zacząć wypuszczać uwięzionych. Według moich informacji, planowano to przeprowadzić jeszcze przed 3 lipca, ale jedyny człowiek, który się tym u nas zajmuje, żachnął się, że naciskają właśnie na ten termin i odmówił podpisów. Ale może obrażać się do woli, a kryzys uderza jeszcze mocniej i głowy ludzi siedzących w rządowych gabinetach widocznie zaczęły trzeszczeć. Co się tyczy mojej rehabilitacji, to mało prawdopodobne, że się jej doczekam. Mówią: "przecież chodzi, czego więcej potrzeba?" Jednak uwolnienie wszystkich osób nadal odsiadujących wyroki, z kandydatami na prezydenta Białorusi włącznie, sądzę, do końca roku stanie się faktem. Jasne, że to podadzą na deser, w pełnej krasie, w każdym razie muszą to zrobić, inaczej kraj po prostu nie przetrwa.”

15:30- Zoja Drozd, matka skazanego: "W kolonii karnej potwierdzili ułaskawienie syna"

Matka skazanego na 3 lata za Plac Dźmitryja Drozda- Zoja Drozd powiadomiła "Svabodę" odnośnie sprawy wyjścia na wolność jej syna:

"Dziś ich na pewno nie wypuszczą. Zadzwonił przyjaciel Dzimy z kolonii karnej. Rozmawiał z naczelnikiem. Czekali na jakieś dokumenty, i jak to zawsze bywa, zepsuł się samochód, w wyniku czego dzisiaj już na pewno ich nie uwolnią. Powiedzieli, że wszystko zostanie przeniesione na poniedziałek. W poniedziałek będziemy czekać. Jesteśmy już gotowi jechać dwoma samochodach, aby zabrać jeszcze Siarhieja Kazakowa i Dzimę. Mama Siarhieja i wszyscy pojedziemy w poniedziałek na spotkanie."

12 sierpnia 2011, Radio Svaboda.

Do Daszkiewicza znowu nie dopuszczono adwokata

11 sierpnia adwokat więźnia politycznego Źmiciera Daszkiewicza kolejny raz podjął próbę spotkania się ze swoim klientem w kolonii karnej nr. 9 w Horkach. Jednakże administracja kolonii odmówiła spotkania, powołując się na "przyczyny służbowe".

Prawnik zaskarża nieuzasadnioną decyzję administracji kolonii, jak również planuje odwiedzić Źmiciera Daszkiewicza w następnym tygodniu- powiadamia Organizacja Praw Człowieka "Viasna".

Źmicier Daszkiewicz opuścił izolatkę, w której został umieszczony po raz trzeci w trakcie odbywania kary. Przyczyną kolejnego umieszczenia stała się rzekoma "odmowa pracy" ze strony więźnia. Adwokat Daszkiewicza zamierza odwołać się od decyzji administracji kolonii, ponieważ uważa, że skazanego umieszczono w izolatce z nieuzasadnionej przyczyny.

24 marca 2011 roku Źmicier Daszkiewicz został skazany na 2 lata kolonii karnej o umiarkowanym rygorze. Jego i Edwarda Łobowa skazano za "nieuzasadnione i celowe" pobicie dwóch obywateli 18 grudnia 2010 r.

11 sierpnia 2011, 15:03, Radio Svaboda.

Artykuł można przeczytać tutaj.


poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Natalia Radzina poprosiła o azyl polityczny na Litwie

Cztery miesiące po swoim zniknięciu w Kobryniu, Radzina odnalazła się w Moskwie. Poinformowała o tym sama dziennikarka, w artykule na stronie Charter-97. Radzina opisuje swoje perypetie po tym, jak 30 marca uciekła z Kobrynia, gdzie przebywała po wyjściu z więzienia.

Przez cały ten czas redaktorka strony Charter-97 Natalia Radzina przebywała w Moskwie, gdzie zwróciła się o pomoc do Urzędu Wysokiego Komisarza ONZ ds. uchodźców w Rosji. "Jestem wdzięczna rosyjskim władzom za to, że nie zważając na "sojusznicze" zobowiązania i współpracę służb specjalnych naszych państw, nie wydali mnie Białorusi" - pisz Radzina.

Po przyznaniu dziennikarce statusu uchodźcy, Radzina wyleciała do Holandii, a następnie na Litwę, gdzie zarejestrowana jest strona Charter-97 i przebywa jej ekipa. 4 sierpnia Radzina poprosiła o azyl polityczny na Litwie.

Redaktorkę portalu Charter-97, Natalię Radzinę, 28 stycznia wypuszczono z więzienia z zakazem opuszczania granic kraju. Dziennikarka przebywała w więzieniu KGB "Amerykance" przez miesiąc. Radzina jest jedną z osób oskarżonych w sprawie karnej dotyczącej masowych zamieszek, do których doszło w Mińsku 19 grudnia zeszłego roku.

8 sierpnia 2011, 9:53, Radio Svaboda

Artykuł można przeczytać tutaj

czwartek, 4 sierpnia 2011

Czy Rosja rzeczywiście chce przyłączyć Białoruś?

Rosyjski premier Władimir Putin nazwał „prawdopodobnym i bardzo pożądanym” zjednoczenie Białorusi i Rosji w jedno państwo. Jak wytłumaczyć powrót do retoryki integracji? Czy populatna jest idea zjednoczenia Rosji z Białorusią? Czy może Aleksander Łukaszenka wykorzystać rosyjskie wybory na swoją korzyść?

Uczestnicy: Prodziekan Wydziału Gospodarki Światowej i Polityki Światowej Wyższej Szkoly Ekonomicznej Andrej Suzdalcau z Moskwy i politolog Andrej Fiodarau z Mińska.

Czym wytłumaczyć powrót do retoryki integracji?

Waler Karbalewicz: „Całkiem niedawno ambasador Rosji na Białorusi Aleksander Surikow w wywiadzie dla BelaPAN zapewniał białoruskich odbiorców, że Rosja nie zamierza odebrać suwerenności Białorusi, Moskwie to niepotrzebne, Rosja posiada wystarczająco swojego terytorium. I większośc ekspertów jednogłośnie stwierdziła, że idea zjednoczenia obu państw zginęła razem z bohaterami.

I tak Putin to wszystko obalił i powiedział, że zjednoczenie Białorusi i Rosji w jedno państwo jest „prawdopodobne i bardzo pożądane”. A prezydent Białorusi Łukaszenka już nie jest zdrajcą, ani „ojcem chrzestnym”, a poważnym politykiem, który „konsekwentnie idzie drogą integracji z Rosją”. Czym wytłumaczyć powrót do retoryki integracji?

Andrej Suzdalcau: Jakiejś szczególnej retoryki integracyjnej w Rosji nie ma. Idea integracji jest skoncentrowana na unii celnej i wspólnej przestrzeni gospodarczej, które to są związane z wyborami.

W tym wypadku Putin powtórzył starą wersję, którą ogłosił jeszcze w 2002 roku: zjednoczenie jest możliwe, jeśli zażąda tego naród białoruski. Zrozumiałe jest, że jednomyślności w tej kwestii pośród białoruskiego narodu nie ma. Dlatego widzimy tu pytanie i odpowiedź. Nic więcej.

Andrej Fiodarau: Dla mnie oświadczenie Putina nie wydaje się dziwne. W przeciwieństwie do ekspertów, o których pan mówił, nie sądzę, że temat zjednoczenia Białorusi i Rosji w jedno państwo został wyczerpany. W Moskwie jest pomysł, by początkowo podporządkować sobie Białoruś ekonomicznie, a potem, kiedy będzie odpowiedni moment, i politycznie. Nawiasem mówiąc, sam ambasador Surikow, którego pan wspomniał, w swoim „zaprzeczeniu” idei inkorporacji Białorusi w skład Rosji powiedział, że jeśli wy chcecie zjednoczyć się w jedno państwo, to my przeciwko nie będziemy.

Ale białoruskie społeczeństwo jest nastawione negatywnie do tej idei. Sam Łukaszenka na niedawnej konferencji prasowej powiedział, że większość narodu białoruskiego nie chce przyłączenia ani do Rosji ani do Unii Europejskiej.

To oświadczenie Putina tłumaczy się tym, że w Rosji zbliżają się wybory parlamentarne i prezydenckie. Wybory do Dumy mało kogo interesują w samej Rosji. Wszystko jest skoncentrowane na wyborach prezydenckich. Putin zamierza w nich uczestniczyć. Mam duże wątpliwości, że w rosyjskim społeczeństwie jest zachowana idea przywłaszczania terytoriów.

Czy w Rosji popularna jest idea zjednoczenia z Białorusią?

Karbalewicz: Jeśli wychodzimy od faktu, że oświadczenie Putina – to kampania PR, to oznacza, że idea integracji Białorusi z Rosją jest popularna w Rosji. Ogólnie rzecz ujmując, PR skupia się na opinii publicznej.

Suzdalcau: To nie tak. Temat integracji na obszarze postsowieckim był zawsze popularny, tak aktywnie wykorzystywany przez elity. Ale w Rosji na porządku dziennym jest teraz nie projekt zjednoczenia Białorusi i Rosji, a projekt unii celnej trzech państw (Białorusi, Rosji i Kazachstanu). Nie będę wypowiadać się za naród, ale w rosyjskiej elicie Łukaszenka się teraz nie liczy. Podczas gdy jest u władzy, nie ma sensu mówić o integracji. Uważam, że przy wszelkiej władzy zjednoczenie Białorusi i Rosji jest niemożliwe. Tematu Białorusi podczas tych wyborów w Rosji nie ma.

Karbalewicz: Jak pan więc wyjaśni oświadczenie Putina? Myślę, że pytanie i odpowiedź były przygotowane wcześniej.

Suzdalcau: Nie jest faktem, że pytanie i odpowiedź były przygotowane wcześniej. Ponieważ temat Białorusi zawsze wypływa podczas transmisji na żywo z udziałem i Putina i Miedwiediewa. Co się tyczy oceny Łukaszenki, to Białoruś ratyfikowała wszystkie dokumenty członkostwa we wspólnej przestrzeni gospodarczej. I w tej sprawie Moskwa nie ma do niego pretensji. A o państwie związkowym nie prowadzi się teraz rozmów.

Łukaszenka i rosyjskie wybory

Karbalewicz: Białoruskie kierownictwo chce wykorzystać kampanię wyborczą w Rosji do własnych celów. Okres rosyjskich wyborów, jeszcze z czasów Jelcyna – to sprzyjający czas dla integracji retoryki. Na białoruskich kanałach telewizyjnych zaczęło się zniesławianie Miedwiediewa. Czy oznacza to, że Łukaszenka postawił na Putina? A oświadczenie Putina to odpowiedź. Być może jest to sojusz? Czy Aleksander Łukaszenka może skorzystać z rosyjskich wyborów w swoim interesie?

Fiodarau: Nie sądzę, by białoruskie władze pokładały wielkie nadzieje w tych wyborach. Te czasy minęły. Grając po stronie Putina przeciwko Miedwiediewowi niczego nie przyniesie rosyjskiemu premierowi. Bo wszystkie elementy władzy i tak są w jednych rękach. A Miedwiediew – to „wiceprzewodniczący”.

Co tyczy się ostatniej wypowiedzi Putina, to był nie tylko komplement pod adresem Łukaszenki. Była też pewna kpina. Ponieważ była tam mowa o zjednoczeniu Rosji nie tylko z Białorusią, ale i z Południową Osetią. Trudno wyobrazić sobie lepszą ilustrację dla białoruskiej władzy. A przy okazji, przedstawiciel białoruskiego MSZ negatywnie ocenił to oświadczenie Putina.

Suzdalcau: Łukaszenka brał udział we wszystkich rosyjskich wyborach. Teraz Łukaszenka naprawdę występuje przeciw Miedwiediewowi. Dokładnie wyczuwa nastroje, walkę frakcji na Kremlu. Prezydent Białorusi ma na celu wesprzeć Putina. Aby, po pierwsze, potem powiedzieć, że tylko dzięki jego poparciu Putin wygrał. Jak powiedział w 2008 roku, Miedwiediew wygrał dzięki jego pomocy. Po drugie, potem, po wyborach, Lukaszenka wystawi rachunek, jaki Putin będzie musiał zapłacić.

Ale w tym samym czasie Łukaszenka prowadzi również inną grę – ze skrajnie lewicowym skrzydłem rosyjskiej sceny politycznej. W rosyjskich mediach pojawiły się wystąpienia, pikiety, na rzecz wsparcia białoruskiego lidera. Siły te występują zarówno przeciw Putinowi jaki Miedwiediewowi. Z tym przedsięwzięciem wiąże się niemało pieniędzy, ważna rolę odgrywa białoruska ambasada w Rosji. Ale nadzieje Łukaszenki są iluzoryczne. Jest to ryzykowna gra, w której on uczestniczy.

2 sierpnia 2011, 18:22, Waler Karbalewicz

Artykuł można przeczytać tutaj