piątek, 24 grudnia 2010

Uwięzili. Ale nie złamali

W różnych rejonach Białorusi bliscy zatrzymanych i osądzonych za udział w akcji protestu na placu Niezależności w Mińsku tworzą paczki z rozmaitych rzeczy i produktów, żeby przekazać je uwięzionym. Wielu ludzi odwiedza więzienia na Akreścinie i w Żodzinie, gdzie są przetrzymywani ich bliscy. Sytuację przedstawiają regionalni dziennikarze „Swabody”.

HOMELSZCZYZNA

W areszcie nie informują o stanie zdrowia głodujących

Homelscy aktywiści odwiedzili dziś areszt tymczasowy w Homlu, gdzie siedzą ukarani aresztowaniem, mężowie zaufania kandydatów na prezydenta: Jury Klimowicz, Waler Ślapuchin i Juraś Zacharanka.

Mówi regionalny przedstawiciel niezależnego związku zawodowego REP Wiktar Kazłou:
Kupiliśmy teraz dla tych, którzy siedzą w areszcie, wodę miniralną, sok, gazety – „Nasza Niwa”, „Białorusini i rynek” – i papierosy dla Jurasia Zacharanki. On pali, dlatego mu je kupiliśmy. Jak oni się czują, niewiadomo – nie ma żadnej informacji. Siedzą w różnych celach”.

Strażnicy więzienni przyjęli paczki, ale żadnych informacji o głodówce aresztowanych aktywistów nie udzielili. Tłumaczyli, że nic nie wiedzą.

Klimowicza, Ślapuczina i Zacharenkę milicjanci zatrzymali w dniu głosowania w różnych częściach miasta rzekomo za używanie wulgaryzmów i przewieźli ich do aresztu. A już następnego dnia potajemnie przywieźli do sądu i skazali na kary 12-15 dni pozbawienia wolności.
Aktywistka, pani Kaciaryna, która odwiedziła dziś więźniów politycznych w areszcie, tak komentuje wszystkie te zatrzymania, do których doszło w stolicy i regionach kraju:
Mężowie zaufania kandydatów siedzą w więzieniu. Kandydaci na prezydenta siedzą w więzieniu. I to są wolne wybory? Co to w ogóle jest? To jest straszne! Te wybory są sfałszowane. Łukaszenka nie odniósł w nich zwycięstwa. Przestraszył się! On boi się obywatelskiego protestu, on boi się narodu”.

GRODZIEŃSZCZYZNA

„Mąż stał się dla mnie jeszcze droższy”

Krewni i bliscy zatrzymanych na Placu, którzy przyjechali z Grodzieńszczyzny, są smutni, ale spodziewają się zmian w społeczeństwie.

Słonimski aktywista BChD Barys Kuczynski został skazany na 15 dni i siedzi w więzieniu na Akreścina. Jest on w wieku emerytalnym – żona, pani Ludmiła, bała się wypuścić go do Mińska. Mąż ją pocieszał, że wszystko będzie w porządku.

Pani Ludmiła opowiada, że od razu po tych wydarzeniach zaczęły dzwonić dzieci. Ich syn w Moskwie, i reszta krewnych bardzo się niepokoją. Żona uwięzionego mówi, że szczególnie smutno staje się, kiedy wieczorem zostaje sama w pustym domu.

Pani Ludmiła: „Dziękuję wszystkim za prace – wspierają mnie, o wszystkim wiedzą. I krewni wspierają, dzwonią, czasem przyjaciółka zagląda. Siedzę wieczorami przy telefonie, ale, szczerze mówiąc, czuję się bardzo samotna”.

Pani Ludmiła opowiada, że każdego dnia obserwuje w Internecie wszystkie wydarzenia, w ogóle jest dumna ze swojego męża, z tego, że jest on człowiekiem z humanistyczną, obywatelską postawą.

Żona uwięzionego: „Oj, ciężko o tym wszystkim mówić, ciężko... No, nie wiem, tam przecież jest wielu ludzi, oni wszyscy są różnie nastrojeni. Spodziewam się, że i Rosja, i na Zachodzie ludzie nam pomogą. A co będzie dalej? Musi być w porządku...

Mija szósty dzień od pierwszego aresztowania

Kirył Siemianczuk, aktywista za sztabu Uładzimira Niaklajeua, został zatrzymany przy wyjaździe z Grodna, ludzie w cywilu zabrali go z pociągu już 17 grudnia wieczorem. Dzień później osądzono go i skazano na 6 dni aresztu za udział w pikiecie agitacyjnej.

Żona, pani Taćciana, była zszokowana, bo prawie przez połowę dnia nie mogła dowiedzieć się od grodzieckich milicjantów, gdzie znajduje się jej mąż. Opowiada, że w domu wszyscy są smutni, zwłaszcza 5-letnia córeczka.

Pani Taćciana: „Dziecko spać nie chce, płaczy i się pyta: czemu tata tak długo jest w pracy? Rano wstaje i znów się pyta: czemu tak długo nie ma taty? Córka bardzo głęboko to przyżywa, tym bardziej, że jest ona już dużą dziewczynką”.

Czy wspierał ktoś panią przez ten cały czas?

Pani Taćciana: „Tylko Aleh Kalankou od razu zatelefonował, pomagał mi, i wczoraj również zadzwonił, powiedział, że wszystko będzie dobrze. A tak przez te sześć dni nikt na mnie uwagi nie zwrócił. Psychicznie jest bardzo ciężko...”.

„Wyrażali swoje zdanie i dostali pałami”

W więzieniu w Żodzinie znajduje się Źmicier Bandarczuk z Grodna, członek ZPO, mąż zaufania Uładzimira Niaklajeua w wyborach prezydenckich. Wujek Źmicera Bandarczuka, Jury wie, co się z nim stało:

Oczywiście żałujemy, każdy będzie żałował w takiej sytuacji, sytuacji która jest niezrozumiała. Ojciec – w Rosji, a mama nie żyje. Spokojny chłopak, nigdzie się nie wtrącał, po prostu ma swoją opinię co do tego życia i jej się ukrywał. Mama zmarła, gdy on był jeszcze w szkole, dotychczas nie miał żadnych konfliktów ani z milicją, ani z władzą. No a tutaj powstała taka sytuacja: bronił swojego zdania i nadział się na pały.”

Przyjaciółka z partii Żmicera Bandarczuka, Alaksandra Wasilewicz zawiozła mu do więzienia paczkę, wróciła dziś w nocy, opowiada:

Myśmy wczoraj pojechali do żodzińskiego więzienia, gdzie jest zatrzymanych 480 osób. Jak powiedzieli milicjanci, u nich tyle osób zostało zatrzymanych na Placu. Dostarczyliśmy paczki dla pięciu Grodnian, którzy tam przebywają. Artura Ramanczuka, kiedy przyjechaliśmy, bez tłumaczenia wypuszczono. Są jeszcze Daniła i Andrej, którzy według naszych danych tam sie znajdują”.

Nazwisk dwóch ostatnich Alaksandra Wasilewicz nie wymienia. Mówi dalej:
Tam była bardzo duża kolejka, bo paczek było wiele. Musieliśmy stać przez trzy godziny. Tam prawnicy prowadzą spisy – by wiedzieć kogo na ile skazano i żeby zebrać ludzi. Milicjanci wytłumaczyli, że kiedy człowieka zatrzymują o trzeciej w nocy, to tak i wypuszczają – niech idzie gdzie chce. A ja sądzę, że związku z Mińskiem to nie ma.”

Alaksandra Wasilewicz rozważa:

Jeśli tam jest 480 osób, to ile znajduje się na Akreścina? I jeszcze doszedł trzeci areszt w Mińsku, gdzie również znajdują się zatrzymani. Wydaje się, że aresztowanych musi być nie sześćset ileś tam, lecz o wiele więcej.”

BRZEŚCZYZNA

Były naczelnik Iwacewickiego aresztu skazany na 15 dni

W Iwacewiczach kilka rodzin zbiera ciepłe rzeczy dla swoich bliskich.

Stanisłau Chaładowicz z Iwacewicz jest emerytem MSW. Były milicjant był naczelnikiem aresztu w Iwacewiczach. Zatrzymano go na Placu i skazano na 15 dni aresztu, który odbywa w Żodzinie. Jego żona Nadzieja Wasiljeuna bardzo się niepokoi z tego powodu. Ale, jak mówi kobieta, jeśli wcześniej ona była kategorycznie przeciw działalności politycznej swojego męża, to teraz przeciwnie, stała po jego stronie:

Przez całe życie byłam przeciw jego działalności politycznej. Ciągłe mu mówiłam: nie leź, nie wtrącaj się. Nawet kłócilismy się z tego powodu. I dla mnie to jest nieprzyjemne, ludzie wiele złych rzeczy mówią. Ale teraz, po tym jak go zatrzymano, wydaje mi się, że on naprawdę walczył. Dlatego teraz jestem całkowicie po jego stronie”.

Żona Stanisława Chaładowicza mówi, że w pracy słyszy negatywne docinki. Zauważa, że nawet pokłóciła się z kolegami, że to zatrzymanie może zostać nie czarną plamą, lecz odwrotnie. Tylko czas wszystko uporządkuje.
Ludzie są po prostu bombardowani przez tą TB. W pracy mówią, że na Placu byli złoczyńcy. Bardzo niemiło mi to słyszeć. Słuchasz tych bzdur – i robi się przykro od tego kłastwa, chamstwa i brudu”.
Wadarzenia na Placu zmieniły postrzeganie świata przez kobietę. Teraz, mówi Nadzieja, ona w inny sposób patrzy na politykę oraz na polityków i działalność męża:
Nigdy wcześniej nie interesowałam sie polityką. Ale tej nocy my z synem prawie do rana siedzieliśmy przed telewizją satelitarną. Stanisłau zadzwonił o północy i powiedział ,że został zatrzymany. Wtedy nawet odetchnęłam z ulgą, dobrze, że żyje, bo widziałam, ile było krwi. Po tym powiedziałam synowi, że możemy iść spać, aby tylko żył! Najistoniejsze, żeby był zdrowy”.

„W celi praktycznie nie ma powietrza...”

Wiktar Czajkouski, mąż zaufania Mikałaja Statkiewicza, którego arysztawano 19 grudnia, zaznacza, że warunki w areszcie tymczasowym są straszne:
W celi praktycznie nie ma powietrza, system wentylacji jest poniżej krytki. Światło jest takie, że nie można czytać. W ciągu dnia przewiduje się tylko 15-20 minut spaceru na małym spacerniaku. Ale jaki tam spacer, kiedy wszędzie same kraty”.

WITEBSZCZYZNA

„Proroczy wiersz Niaklajeua: „Wypuśćcie poetę!”

Kastuś Siewiaryniec, ojciec Pauła Siewiarynca, którego już oficjalnie ogłoszono podejrzanym o organizację masowych zamieszek w Mińsku 19 grudnia, komentuje wiadomość następująco:

Teraz oni stwarzają pozory, że prowadzą śledztwo. Jakie śledztwo? Teraz przecież nie jest XIX wiek! Wszystko jest sfilmowane i zapisane! I świetnie widać, kto do wszystkiego doprowadził. Jakie tam masowe zamieszki? Pokażcie mi! Ja widzę: wszędzie OMON pałuje ludzi, i tak pałuje, że nawet swoi dostali... Jednak nie, jest jeden plus: ja teraz wiem, kto za Pauła odpowiada, do której placówki został przewieziony. U nas różnie bywa: przyszli ludzie w cywilu– i nie ma człowieka! Oto Niaklajeua, pobitego, znaleźć nie mogą, to wszystko!”

Zbywanie i kpiny z Uładzimira Niaklajeua poeta Kastuś Siewiaryniec również odbiera jako osobisty ból:

Świetnego, cudownego poetę wyprowadzili, i przez trzy dni nie mówią, gdzie on jest! Broń Boże! Ja teraz wziąłem zbiór wierszy Uładzimira Niaklajeua, czytam – i niektóre wiersze są podobne do przepowiedni... Jewtuszenko krzyczy „Wypuśćcie poetę!” A oni nie słuchają, oni nie słyszą! Wszystko robi ta zgraja, która pewnie w szkole wierszy nie czytała!

W takich warunkach ojciec aresztowanego Pauła Siewiarynca pokłada nadzieję tylko w solidarności Białorusinów, we wsparciu, które odczuwa każdego dnia:

Jestem wdzięczny ludziom, którzy mnie wspierają! Telefonują – telefon ciągłe dzwoni, w Internecie piszą... Żadnego złego słowa adresowanego do Pauła nie słyszałem! To mi dodaje otuchy i podtrzymuje. Jestem bezmiernie wszystkim wdzięczny! Jeśli zacząć liczyć, to otrzyma się ogromny spis – o wiele więcej niż 600 osób, których wsadzono do więzienia!

W więzieniu trzymano niepełnoletnią dziewczynę

Z Mińska do Witebska przyszła dziś jeszcze jedna wiadomość: na wolności jest już 17-letnia Maria Wajnowa, którą zatrzymano 19 grudnia. Okazało się, że niepełnoletnią dziewczynę prawie od razu wypuszczono, i do Witebska ona nie wracała z własnej woli: została się żeby wspierać swoich przyjaciół.

Wczoraj ją widziałam. Wygląda normalnie. Z tego powodu, że nie ma 18 lat, wypuszczono ją po podpisaniu jakichś papierów”, - powiadomiła witebska aktywistka kampanii „Nasz Dom” Tacciana Jakaulewa.

Maria Wajnowa to jedna z kolporterek gazety „Nasz Dom”. Zatrzymano ja razem z mohylewską aktywistką kampanii „Nasz Dom” Chryściną Szacikową.

23 grudnia 2010, 15:55, Radio Svaboda

Artykuł można przeczytać tutaj



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz