środa, 27 lipca 2011

Inicjatywa Wolna Białoruś we Wrocławiu!

W środę, 3 sierpnia 2011 o godzinie 17:00 w siedzibie Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego odbędzie się spotkanie organizacyjne, nowo powstającego, wrocławskiego oddziału stowarzyszenia Inicjatywa Wolna Białoruś.

Wszystkich zainteresowanych działalnością na rzecz krzewienia demokracji na Białorusi zapraszamy do uczestnictwa, zarówno w spotkaniu jak i planowanych w przyszłości akcjach.

Na spotkaniu poruszone zostaną kwestie zarówno formalne, związane z funkcjonowaniem stowarzyszenia jak i ogólnych wyobrażeń i pomysłów na nasz wrocławski oddział.

Najważniejsze jednak by zobaczyć ile nas jest i jaką siłą możemy dysponować w przyszłości :)

Zapraszamy więc na pl. Biskupa Nankiera 17, do Kolegium Europy Wschodniej (spotkanie prawdopodobnie odbędzie się w sali seminaryjnej), dane kontaktowe kolegium oraz mapę można znaleźć tutaj.

W razie pytań lub wątpliwości prosimy o kontakt mailowy: bialorus2010@gmail.com

wtorek, 26 lipca 2011

Festiwal Wolności - Basowiszcza 2011


22 lipca. Białystok, Gródek.

Przemierzywszy prawie całą Polskę przybywam do Białegostoku. Przez całą Polskę padało, dopiero na Podlasiu pojawiło się słońce i nieco lepsza pogoda.

Zarówno koleją jak i samochodem, zaczynając od Warszawy, do Białegostoku jest piękna droga. Mój dobry przyjaciel zawsze mówi, że droga do Białegostoku wygląda tak jakby ktoś na mapie wziął linijkę i długopis, i jak zostało zakreślone, tak zbudowali. Długa prosta, która prowadzi nas do betonowej dżungli przesianej kościołami i pięknymi cerkwiami oraz z wspaniałym pałacem-jedną z wizytówek miasta.

Białystok stanowi dla naszej grupy swoistą bazę wypadową do Gródka, gdzie corocznie odbywa się Festiwal Muzyki Młodej Białorusi - Basowiszcza.



Do Gródka można trafić na różne sposoby. Najpopularniejsze to bezpłatny autobus (o którym informacja pojawiła się dość późno, ale dobrze, że w ogóle się pojawiła) lub przejazd linią prywatną (w jedną i w drugą stronę - jakieś 40-60 minut drogi), wyjazd ze zmotoryzowanymi znajomymi albo autostop (spod dworca PKS/PKP dojeżdża się do Gródka w troszeczkę ponad 30 minut, z wylotówki na Bobrowniki jakieś 10-15 minut krócej - zależy jak ciężką ma ktoś nogę i od ewentualnych korków na mieście).

Tak samo różne są sposoby na przenocowanie między kolejnymi dniami festiwalu. Organizator zapewnia pole namiotowe w cenie 20pln/os. - karnet-opaska. Poprzednim razem namiotowałem ze znajomymi u gospodarza w ogródku (i znowu nie pojechaliśmy do niego z tą flaszką...). Tym razem jednak nocowaliśmy w stolicy Podlasia, ale piszę o tym tylko przy okazji spraw organizacyjnych, dla tych którzy jeszcze tam nie byli w ogóle.

Białystok wita oczywiście jednym z chyba najbardziej zadbanych dworców kolejowych w Polsce. W tym zdaniu nie ma ani odrobiny ironii. Pierwsze i ostatnie wrażenie z pobytu w mieście jest wzorowe, o ile nie wpadnie się na pomysł: "A może jest jakiś pociąg nocą...". Nie ma. Ostatnie odjeżdżają ok. godziny pierwszej w nocy, pierwsze wyjeżdżają jakoś po piątej rano. Jeśli ktoś decyduje się na przyjazd autobusem lub autem, przywitają go charakterystyczne żółtoświecące lampy na ulicy Warszawskiej.

Jadąc do Gródka natomiast mija się sympatyczną reklamę, która przekreśla BT i nakazuje oglądanie Biełsatu. Jest ogromna i trudno jej nie zauważyć. Ciekawostka.

22 dzień lipca i 22. Festiwal Muzyki Młodej Białorusi Basowiszcza 2011. Największy i najstarszy festiwal niezależnej białoruskiej muzyki na świecie.

Wolną scenę można sobie odpuścić, tak więc docieramy dopiero na otwarcie festiwalu. Osobą prowadzącą w tym roku jest Andruś Takindang znany szerzej za sprawą swojego mińskiego zespołu Recha. Bardzo sympatyczny, ale już od początku wiedziałem, że moderatorzy to zwyczajnie słaby punkt tego festiwalu. Ale to tylko właściwie dodatek, nawet mimo tego, że na minus, z całym szacunkiem do Andreja. Ważne, że zapowiada kolejne zespoły ze swoim nieodłącznym uśmiechem na ustach.



Część konkursową spędzam gdzieś na piwie, ponieważ na zamknięty teren festiwalu (oczywiście darmowego!) nie można wnosić ze sobą alkoholu, chyba że w środku, w sobie, ale też bez przesady. Ogródki zapewnia znana podlaska marka piwa w bardzo przyzwoitej festiwalowej cenie, choć polecam puszkę zamiast lanego. Chyba że lane z sokiem. Stoliki, grill, kiełbaski, kiszka ziemniaczana (która - uwaga! - wygląda jak kiełbasa). Urocza mieszanina języków. Z jednej strony polski, z innej rosyjski, z jeszcze innej białoruski, trasianki i inne lokalne gwary. Tu wspaniale prezentuje się wielokulturowość Podlasia, które dla kogoś z centralnej Polski jest utożsamiane (błędnie) z bastionem polskości w rozumieniu prezesa partii jedynej i sprawiedliwej. Basowiszcza to świetne miejsce spotkań ze znajomymi z każdej strony granic. W tym miejscu granice się zacierają, a w powietrzu czuje się wolność.

Wracam na ostatni zespół konkursowy. Poprzebierani w jakieś łachmany grają folkową muzykę. Świetnie, tylko nie wiem jak oni się nazywają. Po nich następuje Yellow Brick Road, które było jedną wielką zagadką i jednym wielkim zaskoczeniem. Andruś mówi, że grali nawet przed Deep Purple, tak więc to musi być coś. I chłopcy zaprezentowali nam przyjemne rock'n'rollowe granie niemalże z epoki Elvisa i Johnny'ego Cash'a. Młodzi, utalentowani, nie porwali mnie, ale przyjemnie się ich słucha.

Następnie Akute - zwycięzcy zeszłorocznych Basów. Zagrali bardzo fajny koncert. W sam raz na support dla owianych legendą Zero-85. Słońce się skłania ku zachodowi, a ponad dziesięcioletnia grupa z Białegostoku naprawdę rzuca mięskiem. Przynajmniej muzycznie, bo z ich białoruskich tekstów rozumiem bardzo niewiele. Nie brakuje również otoczki choreograficzno-wizualnej. Obowiązkowy instrumental przed właściwym koncertem, żeby wokalista mógł dokończyć papierosa. Jest zacnie. Nie ma Rimy, są Zero-85.

Po festiwalu idzie plota, że chłopaki z Rimy się wkurzyli i robią sobie własną imprezę nad zalewem. Podobno nie przyjechali, bo mieli odmówić zaproszenia z powodu braku czasu (nagrywają płytę). Inni mówią, że zwyczajnie nie zostali zaproszeni, bo gdyby ich zaproszono, to na pewno by zagrali. Jak to było naprawdę, nie mam pojęcia. Zostawmy to samym zainteresowanym, niech oni to sobie sami rozwiążą, albo nie.

Rodziny z dziećmi powoli się pozbierały do domów, a może tylko poodwozili dzieci, bo nie ma ich już aż tyle. Nie brakuje tu w końcu rodzinnej atmosfery. Dzieciaczki tańczą sobie pod sceną dopóki nie ma tam młynu i pogo w obowiązkowych koszulkach Basowiszczy - w tym roku koszulki są naprawdę śliczne! Poza jednym małym szczegółem, a mianowicie pisownią DachaBracha w angielskiej transkrypcji. Mogli cyrylicą walnąć, ale i tak wyglądają niebo lepiej niż te z zeszłorocznym logiem (które też było takie sobie, ale przecież koszulkę obowiązkowo!). Pomijając już fakt, że w zeszłym roku kupiłem sobie z kumplem po koszulce, odeszliśmy od sklepiku, a zaraz po tym wywiesili karteczkę "2 koszulki w cenie jednej". Niestety było za późno... Trzeba być czujnym wokół kramy, ale nie czekać do końca na promocje, bo może koszulek braknąć. Smyczki też mają fajne. W kramie można zakupić też płytki i książki związane z N.R.M.-ami, bo wpadła mi w oczy tylko okładka tej książki. Dzieci bawią się również w czymś, co w tym roku nazwali Bajka-Nurem. Bajka-Nur to miejsce, gdzie można na chwilę zostawić dzieciaka, albo wspólnie coś zjeść na poduszkach przy poustawianych na sobie paletach.

Zbliża się godzina dwudziesta druga. Mamy lekką obsuwę, normalna rzecz. Rozstawia się R.U.T.A. - Ruch Utopii, Transcendencji, Anarchii / Reakcyjna Unia Terrorystyczno-Artystowska. Pierwszego dnia czekałem na ten właśnie koncert. Tym bardziej, że mieli zaprezentować nowy materiał "Na Uschod", czyli zbiór piosenek białorusko-ukraińsko-rosyjskich, który ma się ukazać wkrótce również jako album. Pod gródeckim niebem powiewają biało-czerwono-białe flagi znacznie zwiększa się liczba ludzi pod sceną. Muzycy ciągle się ustawiają i stroją, ludzie wywołują nazwę zespołu dopóki nie pojawią się pierwsze wspólne dźwięki płynące ze sceny. Gardło zużywa Guma z zespołu Moskwa i kolejno po nim pojawiają się kolejni goście tacy jak Nika i Rolf z Post Regimentu, Robal z Dezertera, z którymi zaprezentowano część materiału z albumu "GORE - Pieśni buntu i niedoli XV - XX w." czy Nasta Niakrasava, która stoi za nowym, wschodnim materiałem pieśni buntu i wolności. Prawie każdy z gości odpowiednio pozdrowił Baćkę ze sceny, a między utworami rzucano spontaniczne "Żywie Biełaruś!". Koszulki gości z Pogonią i biało-czerwono-białymi barwami tematyzują dokładnie cel, w jakim się tutaj wszyscy znaleźliśmy. Wolność i niezależność. Odwrót od resowietyzacji i przywiązanie do narodowych tradycji to jest to, co ci ludzie chcą pielęgnować i do czego dążą, a zabrania im się tego w ich własnym kraju. Dlaczego Łukaszenka nie pozwoli na zorganizowanie takiego festiwalu? Dlaczego wielu zespołom, które występowały tu w całej historii Basowiszczy, nie pozwala się grać na Białorusi? Tu jest wolność. Tu można wyrazić swój sprzeciw i swoje poparcie.



To właśnie atmosfera buntu i wolności czyni ten festiwal wyjątkowym. Nie chcę się już rozpisywać jak dziennikarz Gazety na W., że tutaj jest jak na starym Jarocinie, itp. Ale naprawdę w porównaniu z innymi podobnymi imprezami, tylko tutaj czuje się coś w powietrzu. Protest, wolność, nadzieja... Basowiszcza. Muzycy z R.U.T.y musieli oczywiście zaprosić ochronę, żeby zbierała ludzi latających pod sceną, za chwilę ochrona zachowywuje się już nienagannie. Przed swoim wejściem Nika oczywiście poinformowała o blokadzie marszu nacjonalistów w dniu Święta Niepodległości. Wszyscy oczywiście wiedzą z jakimi środowiskami są powiązani artyści tego projektu i różnie reagują na te "ogłoszenia parafialne". Byli ludzie, którzy opuścili już ten koncert.

Na uroczysku Boryk znajduje się parę tysięcy osób. Jest nieco kameralnie, ale ważne, że jest klimat. I pogoda się jeszcze nie popsuła. Nagle nasz wodzirej zapowiada, że TT-34, na który nie ukrywam, że czekałem, nie przyjedzie i zamiast nich zagra B:N:. Zespół Biaz Nazvy już miałem okazję słyszeć, nie wiem co to jest to Exist-M, a ponieważ jestem dość zmęczony jak i moi towarzysze, powracamy do Białegostoku. Warto na festiwal wziąć latarkę. Wiem, że wszyscy dzisiaj mamy telefony, ale czasem telefon może nie wystarczyć. Tam, przez las, w nocy, zdecydowanie latarka, której nam trochę niestety brakowało. Ale za to pięknie widać gwiazdy na podlaskim niebie.

23 lipca. Gródek.

Przyjeżdżamy dopiero na DachaBracha&Port Mone. Na Kinie Festiwalowym podobno było "Idź i Patrz" E. Klimova. Warto zobaczyć, ja już widziałem wcześniej kilka razy. Beton nie przemawia do mnie jakoś, żeby na ich koncercie się pojawić. Lokalsi, którzy grają dość specyficzną muzykę, coś co mógłbym określić jako elektropunkowe brzmienie, co odbiega od standardów Basowiszczy, do jakich się zdążyłem przyzwyczaić, czyli raczej mocno gitarowe granie albo coś z folku.

Część konkursową wygrał zespół Yellow Power. Nie wiem co to za zespół, ale ten, który "dla mnie" się podobał, to był Vuraj.



DachaBracha natomiast chciałem już dłuuugo zobaczyć i nie było okazji, a tu nagle... Basowiszcza! Wprowadzili mnie w błogi trans swoją muzyką. Ludzie wokół też świetnie się bawili. Zauważam świetne loga lokalnych instytucji, które operują na pikselozie, czy stylu vintage w kierunku 8bitów. Takie na przykład logo województwa podlaskiego - kolorowy żuberek z różnokolorowych kwadracików. Widzę, że z miejsca na miejsce kręci się organizatorka Basów, ale nie mam jak do niej podejść. Jest dość zajęta w końcu. Bardzo sympatyczna zresztą, ale co ja jej powiem, że piszę o jej festiwalu? Kiedy ją spotkałem pierwszy raz na koncercie Lapisów w Warszawie, to była tak skromna, że o Basach prawie wcale nie chciała gadać, a ja nie jestem znowu jakimś dziennikarzem. W tym przypadku to jednak miłe.

Pod sceną przeważa płeć piękna. Ludzi ciągle przybywa. Pogoda jakoś się utrzymuje, ale jest dość chłodno. Flag narodowych Białorusi jest jeszcze więcej niż wczoraj na R.U.cie, a świetliki pracują bezbłędnie. Ludzie od światła robią naprawdę doskonałą robotę. Nagłośnienie też jest na przyzwoitym poziomie. Ogromny szacunek dla osób odpowiedzialnych za organizację. Stoisko rozstawiło Radio Racyja. Dośc szybko poszły im torby i koszulki. Aż nie zdążyłem wziąć nic dla siebie...



Przygotowywałem się również mentalnie na Tymona i Tranzystory. Lubiłem ich muzykę dopóki nie usłyszałem ich na koncercie, a dawno planowałem na nich pójść. Dość mocno się zawiodłem, że grali taki chłam zamiast tylu wartościowych piosenek, które mają w swoim repertuarze. Jedyna rzecz w jakiej się z Tymonem zgadzałem podczas jego przemówień przed kawałkami, to jego pozdrowienie dla Baćki. Nie dość, że tekstami mnie lekko wkurzył, to muzycznie mnie prawie wcale nie zadowolili. Ile można grać "Białego Misia"... W ogóle zamulali już na końcu okropnie.
Na szczęście to nie był koniec festiwalu. Zaraz przyszli Neuro Dubel i Tymon z Tranzystorami byli już tylko mglistym wspomnieniem, bo już w końcówce ich występu ludzie zaczynają skandować "Neuro Dubel! Neuro Dubel!".



Neuro Dubel - zespół żywa legenda. Jak wczoraj pisałem o paru tysiącach ludzi, tak dziś może ich być kilka. Bawią się młodsi i starsi... Pewna para w średnim wieku wygląda tak, jakby się poznali kiedyś na ich koncercie, choć ich muzyka do lekkiej, dla zakochanych raczej nie należy. "Belarus über alles" - nic dodać, nic ująć. Zespół nie zabisował, bo powiedzieli, że z szacunku dla innych zespołów, nie będą robić im obsuwy, bo ludzie czekają też na nich i tak wkroczył sobie powolutku zespół IQ48.



IQ48 nie rozłożył mnie wcale. Wszyscy świetnie się przy nich bawią, znają teksty, tańczą i machają flagami. A ja siedzę i słucham. W jednej piosence wystąpił gościnnie Aleś Pomidorau, który prowadził jedną z poprzednich edycji festiwalu. To było miłe zaskoczenie.



Niestety nie zdołałem doczekać Znicza z przyczyn czysto logistyczno-osobistych. Ale śmiało mogę polecić PolskiBus z Białegostoku do Warszawy. Naprawdę wygodne, mają wi-fi, jak na reklamie. Może takie szybkie nie są, bo znamy nasze polskie drogi, ale za rok znów moje drogi prowadzić będą na Basowiszcza. Tak sobie poprzysiągłem już na poprzednich Basowiszczach, które dla mnie były pierwszymi, że teraz w miarę możliwości będę jeździć na każde. Nawet jak się jeszcze bardziej popsują, bo mówiło się na tegorocznych Basach, że zespoły już nie są takie rewelacyjne jak były zawsze. No, ale niecodziennie słyszy się w Polszczy Neuro Dubel, Ludzie Drodzy!



Tekst: Adek

Foto: Maciek

Więcej zdjęć można obejrzeć tutaj

Bandarenkę przenieśli na ulicę Waladarską

Źmicier Bandarenka najprawdopodobniej znajduje się w areszcie śledczym Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na ulicy Waladarskiej.

Zawiadomiła o tym agencję BelaPAN żona polityka:

Skontaktowałam się z adwokatem, on poszedł do aresztu, gdzie wydano mu pozwolenie na widzenie ze Źmitrem – powiedziała Wolha Bandarenka.

Jak informowaliśmy wcześniej, dzisiaj około godziny 10 Źmitra Bandarenko przeniesiono do piątego szpitala klinicznego w Mińsku, gdzie powinien zostać zoperowany 26 lipca.

Przyszłam na pogotowie, gdzie przy wejściu stali znajomi Źmitra – powiedziała Wolha Bandarenka – wszedł człowiek w cywilnym ubraniu i powiedział, że jeśli nie chcemy mieć nieprzyjemności, to powinniśmy się rozejść. Byłam w środku, gdy poinformowano mnie, że samochód, w którym był mąż, odjechał.

Według żony polityka, lekarze już praktycznie wypełnili potrzebne dokumenty, ale kiedy wywieźli Bandarenkę, to schowali je do szuflady.

Koordynator ruchu obywatelskiego „Europejska Białoruś”, pełnomocnik kandydata na prezydenta Andreja Sannikaua na wyborach w 2010 roku, Źmicier Bandarenka w kwietniu został skazany na dwa lata pozbawienia wolności za „organizowanie grupowych działań, które naruszają porządek publiczny oraz za aktywne uczestnictwo w nich”.

Po zatrzymaniu w grudniu ubiegłego roku i pobycie w więzieniu KGB objawy chorób przewlekłych polityka się zaostrzyły. W maju został zbadany przez neurologa, który orzekł, że potrzebna jest mu operacja. Rozpoznano u niego cztery przepukliny dysków kręgosłupa, uciskających trzy nerwy. W czerwcu stan więźnia pogorszył się, przewieziono go na izbę chorych, a potem do republikańskiego szpitala więziennego. Postawiono Bandarenkę przed wyborem: odprawa albo do kolonii karnej albo na operację. W takich okolicznościach musiał wydać pisemną zgodę na zabieg. Przy tym odmówiono skazanemu konsultacji z neurochirurgiem. Rzeczywista dyskusja toczy się o przymusową operację, mówią krewni, znajomi i zwolennicy Źmitra.

Do natychmiastowego uwolnienia Źmitra Bandarenki wzywa władze Mińska przewodniczący Europarlamentu Jerzy Buzek. 24 lipca, na antenie stacji „Polskiego Radia” powiedział: odnośnie Bandarenki władze białoruskie zachowują się „niegodnie i niehumanitarnie”. U więźnia „występują poważne problemy kręgosłupa, potrzebuje specjalistycznej konsultacji i rehabilitacji”, konstatował Buzek.

Dalsze, niczym nie uzasadnione zatrzymanie może tylko pogorszyć jego stan zdrowia i może nawet prowadzić do jego kalectwa – podkreślił szef Europarlamentu.

25 lipca 2011, 16:56, Radio Svaboda

Artykuł można przeczytać tutaj

środa, 20 lipca 2011

Dziś mija 17 lat od chwili zajęcia urzędu prezydenta Białorusi przez Aleksandra Łukaszenkę

Aleksander Łukaszenka wygrał w drugiej turze wyborów, która odbyła się 10 lipca 1994 roku. Jednakże uroczyste zaprzysiężenie odbyło się własnie 20 lipca.

Rezultaty tej prezydentury można różnie oceniać. Białoruś skłóciła się ze wszystkimi prawie sąsiadami. Mit cudu gospodarczego w tym roku runął. Na tle innych krajów europejskich, niższą przeciętną pensję obywatele otrzymują jedynie w Mołdawii. Pensja w Polsce przekracza obecnie czterokrotnie zarobek na Białorusi.

Dziś na Białorusi wymienić można nazwiska ponad 30 więźniów politycznych, w tym trzech byłych kandydatów na prezydenta kraju znajduje się w więzieniu (Andrej Sannikau, Mikałaj Statkiewicz, Dzmitryj Us). Zostali oni skazani na wysokie wyroki pozbawienia wolności (5, 6 oraz 5,5 roku); dwóch kolejnych byłych kandydatów: Uładzimir Niakliajeu i Wital Rymaszeuskich dostali wyroki w zawieszeniu, jednak ciągle znajdują na "haczyku". Aleś Michalewicz, który poinformował o praktykowaniu tortur w aresztach, uciekł do Czech, natomiast Ryhor Kastusiou uznawany jest za podejrzanego w sprawie masowych zamieszek i pozostaje w kraju z zakazem jego opuszczania.

20 lipca 2011, 10:07, NN

Artykuł można przeczytać tutaj

czwartek, 14 lipca 2011

Daszkiewiczowi nadano status "więźnia uporczywie naruszającego regulamin"

Administracja kolonii karnej w Horkach nadała więźniowi politycznemu, liderowi "Młodego Frontu" Źmicerowi Daszkiewiczowi, status "osoby uporczywie naruszającej porządek odbywania kary".

Według nieoficjalnej informacji Daszkiewicz w kolonii karnej poddany jest w związku z tym dwóm formom represji: pierwszą jest umieszczenie w karcerze. O tym jak wygląda ta druga forma, postara się w najbliższym czasie dowiedzieć adwokat - informuje biuro prasowe "Młodego Frontu".

"Nowy status", który został nadany Daszkiewiczowi, już ma swoje widoczne skutki. Zmniejszono kwotę, którą może on przeznaczać na zakupy w więziennym sklepie, z 200 tysięcy do 35 tysięcy rubli miesięcznie. Aktywistę czekać może również trwałe zatrzymanie w karcerze, zmniejszenie liczby spotkań, a nawet nowa sprawa karna - za naruszanie przepisów wewnętrznego regulaminu.

14 lipca 2011, 10:13, Radio Svaboda

Artykuł można przeczytać tutaj

poniedziałek, 11 lipca 2011

Mikita Lichawid znowu trafił do karceru. Na kolejne 20 dni

Aktywista Mikita Lichawid znalazł się w karcerze z powodu kilku naruszeń więziennego regulaminu na raz.

Mecenas Daria Lipkina spotkała się ze swoim klientem Mikitą Lichawidem w Nowopołockiej kolonii karnej. Wcześniej od uwięzionego działacza ruchu "O Wolność" od ponad tygodnia nie nadchodziły wiadomości. Bliscy Lichawida nie wykluczali, że ponownie, piąty już raz w przeciągu dwóch miesięcy pobytu w kolonii karnej, trafił on do karceru. Okazało się, że ich obawy były słuszne, jednak tym razem Mikita Lichawid otrzymał wyjątkowo wysoką karę.

Matka aktywisty, Alena: "Dostał 20 dni karceru. Zsumowali od razu cztery naruszenia regulaminu i skazali go na 20 dni. Z Mikitą spotkała się pani adwokat. Powiedziała, że nie będzie ukrywać, że jest bardzo chudy, blady, ma podkrążone oczy. Ale mężnie się trzyma, na nic się nie skarży".

Według pani mecenas Lichawidowi ograniczono możliwość robienia zakupów w więziennym sklepie - może on wydawać na zakup jedzenia jedynie 70 tysięcy rubli miesięcznie, mimo, że inni więźniowie mogą przeciętnie przeznaczyć na ten cel do 200 tysięcy. Wiadomo również, że Mikita Lichawid nie otrzymał paczek z przyborami toaletowymi, które przesyłała mu matka. 11 lipca matce aktywisty udało się dodzwonić do lekarza, który regularnie pojawia się w karcerze. Według niego, Lichawid na nic się nie uskarża.

***

21-letni aktywista Ruchu "O Wolność" Mikita Lichawid został w marcu skazany, w procesie prowadzonym przez sędzinę Natalię Pykinę z mińskiego sądu dzielnicy partyzanckiej, na 3,5 roku kolonii karnej za udział w "masowych zamieszkach" do których doszło 19 grudnia 2010 roku w Mińsku. Swoją karę działacz odbywa w kolonii karnej w Nowopołocku.

11 lipca 2011, 17:15 (czasu białoruskiego), Radio Svaboda

Artykuł można przeczytać tutaj

sobota, 9 lipca 2011

Bohaterowie milczących protestów - fotoreportaż

Każdego dnia w pobliżu więzienia na Akreścina dyżurują dziesiątki wolontariuszy i bliskich aresztowanych osób. Praktycznie przez cały dzień - od 9:30 do 18:00 - stoją oni w kolejkach, by przekazać paczki dla uwięzionych.



Fotografowi udało się również uchwycić momenty, gdy więźniowie wyglądają przez okna w celach.




Fotoreportaż można zobaczyć tutaj

9 lipca 2011, 12:40, Siarhiej Hudzilin

Specsłużby zastraszają mieszkańców Brześcia, po to by nie brali udziału w protestach

W trakcie mijającego tygodnia w mieszkaniach brześciańskich administratorów grupy "Rewolucja poprzez sieć" na portalu Vkontakte, Jauhiena Skrabca i Siarhieja Aleksiewicza dokonano rewizji. Jako podstawę prawną do przeprowadzenia przeszukania, milicjanci i funkcjonariusze w cywilu przedstawiali nakaz rewizji w ramach śledztwa dotyczącego podpalenia Domu Sprawiedliwości, do którego doszło 15 maja w Mińsku.

Z obu mieszkań zabrano komputery, elektroniczne nośniki informacji, dokumenty i wizytówki.

Presja na aktywistów wywierana jest już nie od dzisiaj. W przededniu akcji 3 lipca, pod domem Jauhiena Skrabca dyżurowały dwa samochody z funkcjonariuszami milicji. W ten sam sposób próbowano zatrzymać w domu szesnastoletniego Siarhieja Aleksiewicza, jednak aktywiście udało się wówczas uciec. Został zatrzymany jeszcze tego samego dnia na placu Lenina.

Próbę zatrzymania Siarhieja Aleksiewicza 6 lipca, podczas kolejnej milczącej akcji w Brześciu, udało się zarejestrować kamerą. Nagranie pojawiło się w wielu miejscach w internecie.

Widać na nim, jak przechodnie usiłują odciągnąć od funkcjonariuszy ubranych po cywilnemu, chłopaka który zwyczajnie idzie ulicą. Podczas tej przepychanki nieznany człowiek zerwał korespondentowi "Gazety Brzeskiej", Stanisławowi Korszunawowi, odznakę dziennikarską, a młodemu chłopakowi, który całe zdarzenie nagrywał, groził rozbiciem głowy.

Aktywiści są zdania, że rozpoczęta wobec nich sprawa podpalenia Domu Sprawiedliwości to tylko pretekst do przeprowadzenia rewizji i rekwizycji sprzętu komputerowego. Jednak sprawa ta nabrała nowego charakteru po tym, jak środowiska demokratyczne Brześcia dowiedziały się o zdarzeniu do którego doszło w rodzinie Mikałajewych.

Ojciec rodziny, Aleksander Mikałajeu poinformował, że ani on, ani nikt z jego bliskich, nie angażowali się w działalność jakiejś partii lub ruchu. Dodał, że to co się wobec nich stosuje wprawia ich w szok i zakłopotanie.

Aleksander Mikałajeu powiedział, że wieczorem 3 lipca jego syn Ihar, wraz z matką i przyjaciółmi szli ulicą. Nagle funkcjonariusze po cywilnemu przystąpili do zatrzymania chłopaka, jednak nie udało im się to w wyniku sprzeciwu matki Ihara i jego przyjaciół. Po powrocie do domu, okazało się, że ich mieszkanie jest obserwowane przez funkcjonariuszy ubranych po cywilnemu. 5 lipca, o godzinie 14:30, zapukano do drzwi rodziny z nakazem rewizji.

Aleksander Mikałajeu: "Pojawiło się 4 ludzi po cywilnemu i dzielnicowy. Weszli, a następnie pokazali nakaz rewizji mieszkania. Zacząłem czytać ten dokument. Była tam informacji, że rewizja ma związek z wydarzeniami 15 maja w Mińsku w Domu Sprawiedliwości. Tam ktoś coś podpalił, nie wiem. No i nasz syn okazał się być jednym z podejrzanych w związku z tym zdarzeniem. Ja im mówię, że mój syn nie był w Mińsku już kilka lat. Ale jeden z funkcjonariuszy powiedział, że 'prawdopodobnie pana syn jest jednym z organizatorów tego zamachu, nie musiał być w Mińsku. Mógł stąd kierować tą terrorystyczną akcją'. Mieszkanie przeszukiwali dwie i pół godziny. Na pytanie po co zabierają komputery opowiedzieli: 'żeby poszukać planu Domu Sprawiedliwości i planu jego podpalenia'.

Po tych wydarzeniach mój syn postanowił wyjechać za granicę, ponieważ przygotowują mu tutaj zarzut "kierowania grupą terrorystyczną', czy jak to można nazwać, sam nie wiem."

Aleś Bialiacki, przewodniczący centrum obrony praw człowieka "Viasna" uważa, że to "jawne prześladowanie polityczne. Oczywistym jest, że te osoby nie mają żadnego związku z tym podpaleniem. Te zarzuty są grubymi nićmi szyte. Wszystkie prześladowania są zupełnie bezpodstawne. Jeśli nawet przyjrzymy się dokładnie wszystkim tym akcjom, to nigdzie tam nie znajdziemy śladów przestępstwa, ani ze strony uczestników ani organizatorów. Sposób przeprowadzania akcji nie podpada pod żaden paragraf. To co się dzieje, to czystej wody polityczne prześladowanie".

9 lipca 2011, 13:16, Radio Svaboda

Artykuł można przeczytać tutaj

niedziela, 3 lipca 2011

Obrońcy praw człowieka i mieszkańcy Mińska: Od rana co najmniej 110 osób zostało aresztowanych

Co najmniej 3 osoby zatrzymane zostały w pobliżu hotelu "Planeta", obok Prospektu Zwycięzców (wcześniej Prospekt Maszerawa). Zatrzymani to osoby, które zaczęły klaskać w dłonie w momencie wystąpienia Aleksandra Łukaszenki. Świadkiem zdarzenia był reporter "Naszej Niwy".

Praktycznie każda grupka młodzieży pozostawała pod obserwacją funkcjonariuszy w cywilu. Przy najmniejszym podejrzeniu nieodpowiedniego zachowania, tajniacy brali ludzi pod ręce i wyprowadzali.

Wiadomo o co najmniej 60 osobach. Przynajmniej 40 osób znajduje się na posterunku centralnym - poinformował jeden z mieszkańców Mińska. Kolejne 20 - na posterunku Zawodskim o czym poinformowała aktywistka ruchu obrońców praw człowieka Nasta Łojka. Obrońcy praw człowieka z organizacji Viasna mówią o ok. 50 osobach przetrzymywanych na posterunku Frunzenskim.

3 lipca 2011, 19:02, NN.by

Artykuł można przeczytać tutaj

W Grodnie zatrzymano Igora Bancera

Jak informuje Radio Svaboda, w Grodnie aresztowany został Igor Bancer - dziennikarz, działacz Związku Polaków na Białorusi.

Milicjanci czekali w pobliżu miejsca zamieszkania aktywisty i zatrzymali go gdy wracał do domu. Aresztowanie ma prawdopodobnie związek z rzekomym naruszeniem prawa organizacji zgromadzeń, do którego dojść miało 28 czerwca. Nie można jednak potwierdzić tej informacji, ponieważ telefon działacza jest obecnie wyłączony.

3 lipca 2011, 12:04 (czasu białoruskiego), Radio Svaboda

Informacje na temat zatrzymania Bancera można znaleźć tutaj

sobota, 2 lipca 2011

Serwis społecznościowy VKontakte zablokował grupę „Rewolucja poprzez sieć”

Na stronie grupy znajdziemy obecnie komunikat: „Grupa została czasowo zamknięta, a jej zawartość, po zgłoszeniach naruszenia regulaminu portalu, poddawana jest weryfikacji przez administratorów”.

Do zablokowania strony doszło między 10:00 a 11:00 w sobotę, 2 lipca.

Na stronie grupy pojawiały się wezwania do protestów w dniu parady 3 lipca. Uczestnicy grupy apelowali szczególnie, by na znak sprzeciwu klaskać w momencie wystąpienia prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Planowano również organizację masowego protestu w czasie wieczornej salwy. Przedstawiciele organów bezpieczeństwa oświadczyli, że takie zachowanie traktowane będzie jako naruszenie porządku.

Administratorzy grupy „Rewolucja poprzez sieć” przyznają, że nie byli gotowi na taki rozwój wydarzeń: „Sądziliśmy, że nasza grupa nie może zostać zablokowana, ponieważ nie robiliśmy niczego niezgodnego z prawem” – powiedział Anton Skaryna w wywiadzie dla „Białoruskiego Partyzana”.

Poprzez fora internetowe, jak również komentarze na „Naszej Niwie”, administratorzy zamkniętej grupy proszą wszystkich jej uczestników o wysyłanie maili do kierownictwa Vkontakte z żądaniem „odblokowania grupy i nieulegania naciskom ze strony białoruskich służb specjalnych”.

Administratorzy grupy są zdania, że za blokadą stoją specsłużby. Uważają również, że planowane protesty będą miały pokojowy charakter i pozostaną w zgodzie z prawem, a także że ich organizacja mieści się w konstytucyjnie zagwarantowanym prawie do wolności zgromadzeń i głoszenia poglądów. Wiaczaslau Dzijanau, jeden z organizatorów protestu, na swoim profilu na portalu Vkontakte wzywa wszystkich aktywistów do powstrzymania się od używania symboliki oraz unikania konfliktów.

Jednocześnie blokowane są również niektóre inne, nie tak liczne, grupy na portalu Vkontakte, których wymowa była anty-łukaszenkowska.

Vkontakte – to portal społecznościowy, stworzony w Rosji. Jest to przeciwwaga dla stworzonego w USA Facebooka.

Grupa „Rewolucja poprzez sieć” w momencie zablokowania liczyła ok. 20 tysięcy uczestników. To właśnie w ramach tej grupy narodziła się idea „Wieczorów oklasków” – milczących protestów, które odbywały się w środy w 50 miastach Białorusi.

Ruch Przyszłości założył już kolejną stronę na portalu Vkontakte, która zastąpi te zablokowane.

Jest już dostępna zwłaszcza nowa „ściana” i forum, a także strona z albumami.

Podobne grupy działają bez przeszkód na Facebooku i Twitterze.

2 lipca 2011, 12:07, Siarhiej Hiezhała

Artykuł można przeczytać tutaj

piątek, 1 lipca 2011

Wolski: „Nie licząc humoru i ironii, mało prawdopodobne że coś jeszcze nas uratuje”

W kwietniu 2010 na antenie i stronie internetowej Radia Svaboda znany muzyk rockowy Lawon Wolski rozpoczął projekt „Sauka i Hryszka”.

28 czerwca w mińskim klubie „Loft” odbyła się multimedialna prezentacja krążka „Sauka i Hryszka. Pieśni prawdy. Rok pierwszy”.

Sauka, czyli Sawielij Pietrowicz Pstryczka – przedstawiciel aparatu władzy i Hryszka, czyli Rygor Branisławawicz Hłyk, opozycjonista ze stażem – w życiu prywatnym to przyjaciele, razem chodzą do łaźni, ale ich ideologie się różnią. Sprzeczają się, kłócą, ale w dalszym ciągu się przyjaźnią i przekonują nawzajem. Na tej kanwie powstało już ponad 50 „Pieśni Prawdy”.

Wywiad z Lawonem Wolskim

Ina Studzinskaja: Lawon, u kogo i kiedy narodził się pomysł ożywienia Sauki i Hryszki?

Wolski: To ja okazałem się taki zdolny, pracowity i płodny! Proponowałem dyrektorowi białoruskiego Radia Svaboda Aleksandrowi Łukaszukowi zrobić coś w stylu kabaretu, tylko kabaretu w sensie niemieckim lub polskim (nie mylić z tak zwanym chansonem rosyjskim). Bertold Brecht pracował w takim gatunku.

Najpierw napisałem kilka piosenek na temat dnia, bez bohaterów: „Ideologia”, „Wenezuela”, „Dzień Wolności”, „Piwo”. I tu dobrym pomysł podsunął Aleksandr Łukaszuk – może watro ująć temat dwustronnie? Na początku chciałem zrobić bohaterami Kazika i Józika. A Łukaszuk mówi: może lepiej Sauka i Hryszka. Zgodziłem się: okej, niech będzie Sauka i Hryszka...

Studzinskaja: Ale 50 piosenek to bardzo dużo. Rozumiem, że wiele się dzieje: to „czarna lista”, to sąd za 19 grudnia, ale bywa też spokojnie. Masz wystarczająco dużo fantazji?

Wolski: Jestem, jak każdy, raczej leniwy ze mnie człowiek. Robię wszystko na ostatni moment. Kiedy zbliża się deadline, przeglądam internet i piszę. Bywa, że nie mam tematu, ale rzadko. U nas jest takie minimalistyczne rozwiązanie, że wszystko robi się na komputerach. Ale staram się chociaż wnieść choć trochę różnorodności, wprowadzać raz po raz taneczne rytmy, techno, rap, co chcesz. A jeśli chodzi o „gorące tematy”, że czasem nic istotnego się nie dzieje... Na przykład niedawno były upały. Można by o upałach rozmawiać. Była piłka nożna, można by o piłce. Sauka i Hryszka prowadzą nie tylko rozmowy o polityce, ale też na przykład o stosunku do życia. Mamy wiele tematów, leżą nam u stóp.

Studzinskaja: Jak udaje ci się pisać tak, żeby dwóch bohaterów wywoływało sympatię? Wydaje się, że jeden – członek opozycji, drugi – zwolennik nomenklatury, urzędnik. Jednak kiedy słucha się tych piosenek, obaj wydają się sympatyczni i zabawni.

Wolski: Na początku większą sympatię wywoływał u mnie ta negatywna postać – Sauka. Mało znaczący partyjniak, bo jest szczery, otwarty na dialog. Chociaż wiadomo, że posiada błędne przekonania, może okazać się głupi, ale jednocześnie sympatyczny. A drugi Hryszka, na odwrót, powodował negatywne uczucia, dlatego, że jest takim zdecydowanym opozycjonistą z chrześcijańskiej frakcji Białoruskiego Frontu Narodowego, wszystko mu się nie podoba. Przez pewien czas tak było, ale po pewnych zdarzeniach zmieniłem mój stosunek. Opozycjonista Hryszka nabył tyle ciekawych cech charakteru! A partyjniak Sauka niedawno wydał swojego przyjaciela...

Studzinskaja: Krótko mówiąc opozycjoniście nie udaje się wychować swojego przyjaciela?

Wolski: Zobaczymy, jak będą rozwijać się sprawy w kraju. Może po jakimś czasie i on się przekona. Długoterminowego scenariusza, jak się wszystko skończy i kto na jaki kolor się przefarbuje – nie ma. Wszystko zależy od rozwoju wydarzeń. Jak pisał Lenin: „Nie można żyć w społeczeństwie i być wolnym od społeczeństwa”. Chociaż twórca może być wolny od społeczeństwa, mimo Lenina, ale w gatunku takim jak kabaret to niemożliwe.

Studzinskaja: W waszej radiostacji było wiele humorystycznych projektów - „Kwadrokoło”, „Kuplety i przyśpiewki”, „Radio Gamoń”. Jeśli chodzi o humor, satyrę, ironię, sarkazm – czy mogą nas zbawić?

Wolski: My, jako obywatele i jako ludzie żyjący na pewnym obszarze, w otoczeniu pewnych wydarzeń i przywódców, oprócz humoru, ironii i sarkazmu to mało prawdopodobne, że coś nas jeszcze uratuje. Bo cały czas krzyczymy SzOW (Szanghajska Organizacja Współpracy – przyp. tłum.) – i co? Chociaż SzOW to organizacja dość sarkastyczna. Nie trzeba dopuszczać blisko do siebie problemów – może to rozpocząć nieodwracalne procesy. A humor zawsze tworzy taką osobliwą zasłonę rzeczywistości. Może w tej rzeczywistości jest wygodnie pewnemu odsetkowi narodu, ale nie nam. To pewien procent, który zajmuje wysokie stanowiska, gdzie mu komfortowo. Albo jest słabo wykształcony i nierozwinięty duchowo.

28 czerwca 2011, 16:15, Radio Svaboda

Artykuł można przeczytać tutaj