Teledebaty kandydatów na prezydenta rozpoczęły się o godz. 17:00, zaraz po reklamie, poświęconej osiągnięciom kraju w branży polityki socjalnej.
W studiu w półokręgu stało dziewięć trybun dla kandydatów. Na każdej znajdowało się nazwisko napisane po białorusku. Oprócz 9 kandydatów na prezydenta w studiu obecni byli dwaj prowadzący, znanych z programów analitycznych Telewizji Białoruskiej Jury Prakopau i Andrej Krywaszejeu. Ich stanowiska znajdowały się po stronie trybun, a sami prowadzący trzymali w rękach teczki z przygotowanymi pytaniami.
Prowadzący określili porządek debaty: na początku kandydaci otrzymali 1,5 minuty wprowadzenia, potem nastąpiła dyskusja. Z początku prowadzący próbowali zachowywać się luźno w stosunku do kandydatów. Jednak, jak pokazały dalsze wydarzenia, gospodarzami w studiu prowadzący nie byli.
W wyniku losowania jako pierwszy mówił Andrej Sannikau. Zaznaczył, że występuje wyłącznie po to, by „skorzystać ze wszystkich możliwości” dotarcia ze swoimi tezami do wyborców.
„To jest kłamstwo Telewizji Białoruskiej, to jest żadna debata”,
- tak brzmiała jedna z następnych jego fraz. „Bo nie pojawił się główny konkurent demokratycznych kandydatów”.
Również Sannikau podziękował wszystkim, którzy go popierają, powtórzył znany ze swoich wcześniejszych występów zdanie o tym, że państwowa machina utknęła z powodu „łysych opon, które należy wymienić”. Wyraził pewność, że „razem zwyciężymy”.
Było widać, że wcześniejsze występy w telewizji pomogły kandydatom osiągnąć formę – czuli się przed kamerą pewnie, zarówno w słowach, jak i w gestach.
„Białoruś trzyma się dziś na jednej opoce – na władzy”, - zaczął swój występ Jarosław Romańczuk. Również on nie szukał nowych haseł, powtórzył to programowe „Zbudujemy nowe, zachowamy lepsze” i wyjaśnił pięć punktów swojego programu.
Aleś Michalewicz, podobnie jak jego poprzednicy, mówił po rosyjsku. Zaznaczył, że obecny białoruski model ekonomiczny „był efektywny w latach 90-ch oraz w pierwszych latach nowego stulecia”. Ale teraz nadszedł czas go zmienić. I zaproponował swój program ewolucyjnej modernizacji ekonomii – wzrost ekonomiczny przez rozwój małego i średniego biznesu; efektywne państwo („by prezydent nie wydawał dekretów, ważniejszych od prawa, uchwalonego przez parlament”); aktywne społeczeństwo, które wybiera przedstawicieli na wszystkich poziomach.
W kontroli nad czasem swojego występu kandydatom gong, który odzywał się, kiedy kończył się przeznaczony dla nich czas.
Wypowiedź Dźmitryja Wusa była krótka. Podziękował wyborcom. Powtórzył, że w kraju nie działa system wyborczy, a on kandyduje po to, by go zmienić, by zmienić kodeks wyborczy. Wyraził pewność, że ani Europa, ani Rosja prezydenckich wyborów na Białorusi nie uznają.
Wital Rymaszeuski jako pierwszy z występujących mówił po białorusku. Kiedy prowadzący nie wyczytali jego nazwiska, oddając mu głos, sam się przedstawił. Podziękował wyborcom za wsparcie, zaznaczył, że reprezentuje pierwszą partię narodową – BChD, która uważa, że ekonomia, polityka, życie socjalne kraju muszą bazować na wartościach chrześcijańskich.
Rymaszeuski zachęcał do „przywrócenia powagi zwykłemu człowiekowi”, przywrócenia swobodnych wyborów, bo dziś „władza broni interesów urzędników oraz struktur siłowych”, i przygotowuje fałszowanie wyborów.
Dało się usłyszeć gong zatem Rymaszeuski trochę zmieścił się w wyznaczonym czasie.
Wiktar Ciareszczanka częściej od poprzedników zaglądał do kartki, mówił powoli. Głównym akcentem jego wystąpieniem była potrzeba twardej waluty narodowej. Nie jest tajemnicą, że po wyborach ceny zaczną rosnąć jeszcze szybciej, powiedział. „Pracujemy więcej, a mamy mniej. Dlaczego? Bo rabują nasz naród – rubel traci wartość”.
Ryhor Kastusiou również korzystał z kartki. Przemawiając pewnie patrzył w kamerę i ciął ręką powietrze. Zaznaczył, że jest on kandydatem BFN – „partii, która zawsze ludziom mówiła prawdę”. Nasz kraj jest bankrutem, stwierdził kandydat. Powołał się na liczbę krajowego długu (25 mld. dolarów) oraz kurczenia się liczby mieszkańców - do milion osób.
„Nie ma jednego z kandydatów. Bo on nie ma wam nic do powiedzenia”, - mówił Kastusiou, zwracając się do wyborców. Nazwiska Łukaszenki występujący starali się nie wymieniać nawet wtedy, gdy o nim mówili.
Kastusiou zachęcał do nieuczestniczenia w głosowaniu przedterminowym, a w końcu występu zawołał: „Niech żyje Białoruś!”
Uładzimir Niaklajeu nazwał kanał TB „sługusowskim” oraz zaznaczył, że polityczne debaty zakładają udział w nich oponenta. „Format debat politycznych - to udział tego, kto znajduje się przy władzy oraz tych, którzy do tej władzy pretendują. Oto ci, którzy pretendują. Ale gdzie jest ten, który znajduje się przy władzy, który powinien odpowiadać na nasze pytania? – mówił Niaklajeu. – Dlaczego pokłóciliśmy się z Rosją, czemu w kraju, w którym naród wciąż pracuje i pracuje brakuje pieniędzy? Gdzie one są, kto je kradnie? Do kogo kierować te pytania? Do Sannikaua? Ale przecież jesteśmy wspólnikami! Chcemy zrzucić ten reżim, który nie odpowiada na nasze pytania. I dlatego, szanując czas, szanując tych, którzy tu przyszli, - nie widzę w tych debatach najmniejszego sensu, i dlatego opuszczam studio”. Przed wyjściem zachęcił wszystkich do przyjścia na Plac 19 grudnia.
Prowadzący na pewno nie byli do tego przygotowani. Jeden z ich spróbował po chamsku skomentować sytuację za pomocą dowcipu o poruczniku Rżewskim, jednak nie mógł tego zrobić z powodu głośnego protestu kandydatów.
Chyba z powodu nerwowej atmosfery następnego występującego prowadzący przedstawili jako „Michała Statkiwicza”. Pan Mikałaj ich skorygował. Jego występ również zaczął się od analizy sensu „debat”.
„Czemu nie przyszła ta osoba?” – pytał się, zarzucając Łukaszence bojaźliwość. Przypomniał, że Wiaczysłau Kiebicz w 1994 roku nie bał się debat. „A ten – sługusów przysłał”, - zwracał się do prowadzących Statkiewicz. A potem, zwracając się przez kamerę wprost do Łukaszenki przeszedł na „ty”.
Po półtoraminutowych występach miały zacząć się debaty. Prakopau i Krywaszejeu z których trochę opadł luz, proponowali Ryhorowi Kastusiou by wytłumaczył, czemu w swoich wcześniejszych przemowach nazwał Sannikaua i Niaklajeua kandydatami prorosyjskimi. Ale Kastusiou powiedział, że ma ich telefony kontaktowe i „bez waszej pomocy porozmawiał z nimi oraz sam wszystko wyjaśnił.” Zaznaczył, że na swoje pytania nie otrzymał odpowiedzi tylko od jednej osoby, zwracając się do nieobecnego Łukaszenki.
Sannikau poparł Kastusioua:
„Przed rozpoczęciem tego kłamliwego programu umówiliśmy się, że będziemy ignorować pytania prowadzących”.
Poczym zaczął krytykować władzę – „szesnaście lat obiecywali rajskie życie, pokłócili się z sąsiadami, zaciągnęli kredyty”. W jego wystąpieniu nie zabrakło też frazy „Ostatnia dyktatura w Europie”. Zwrócił się również do oficerów wojska, MSN i KGB z prośbą by „trzymali się prawa, byli obywatelami” podczas wyborów.
„Pan też jest w zmowie korporacyjnej?” – zwrócili się dziennikarze do Romańczuka. W trakcie dialogu z nim kolejny raz zarzucili nieobecnemu już Niaklajewowi to, że „proponował przekazać przemysł naftowy Rosji”. Romańczuk wyraził swą opinię: prezydent nie może przekazywać komuś przedsiębiorstwa, bo nie jest ono jego własnością.
Rumaszeuskiego poproszono by wytłumaczył, co oznacza „probiałoruski kandydat”, jak on sam siebie nazywa. „Za przyzwoitość należy uważać, kiedy politycy kandydują na prezydenta i nazywają się probiałoruskimi”, - powiedział. „Kiedy opowiadacie chamskie dowcipy na żywo, nie z nas kpicie, jest to kpina z całego narodu białoruskiego”.
Rymaszeuski podkreślił, że dziś nie ma równych możliwości dla wszystkich kandydatów, nie wszyscy mają taki sam czas w telewizji, która jest finansowana z podatków wyborców.
Michalewiczowi pozwolono wypowiadać się na temat ruchu bezwizowego z UE. „Staram się, nie krytykować obecnej władzy, - mówił kandydat, - ale ona nie robi tego, co mogłaby zrobić”. Michlewicz obiecał, że w trakcie swojej prezydentury „odkryje Białoruś dla UE”.
Głos przejął Sannikau, który w sposób kategoryczny zaznaczył, że w ciągu tego czasu można nie tylko otworzyć się, lecz realnie dołączyć do UE. „Znów jesteśmy ludźmi drugiego gatunku, - mówił, zaznaczając, że Ukraina i Rosja rozmawiają o ruchu bezwizowym z Europą”.
Romańczuk podkreślił, że podstawową przeszkodą dla wprowadzenia reżimu bezwizowego jest ten fakt, że „dla UE jesteśmy obcymi”. A obcy jesteśmy dlatego, że mamy takie wybory.
Rymaszeuski oświadczył, że polski rząd już ratyfikował uzgodnienia, zgodnie z którymi mieszkańcy terenów przygranicznych mogą bez wizy przyjechać do Polski. Rząd Białoruski – nie ratyfikuje. Dlaczego? Spróbował zapytać o to dziennikarzy, nazwawszy ich przedstawicielami Łukaszenki. Ci uchylili się od odpowiedzi, mówiąc, że nie są zaufanymi osobami obecnego prezydenta.
Prowadzący wyraźnie czuli się niepewnie, nie udawało im się formować dyskusji, było widać, jak wyczytują na kartkach jedną za drugą „pracę domową”.
Dwa razy podczas debat próbowano zaczepić Kastusioua „a oto pan kandydat proponuje wprowadzić taler…”, ale spotykali się z kolektywnym sprzeciwem. Po pytaniu o granicę z UE zadali pytanie Kastusiowu o granicę z Rosją: „Wschodnią granicę zamknąć, tak?” Kastusiou w odpowiedzi podał przykład ostatnich „gastruli” pskiewskiej bandy w Mińsku. Bandyci ukradli drogi samochód, jego sprzedawca zniknął, a banda znów wyjechała do Rosji. I nie sposób ją tam odnaleźć. „Granica musi być chroniona”, - powiedział kandydat. Wizję polityki wschodniej wyraził za pomocą dwóch fraz: „Rosja jest nam potrzebna, jak i Rosji jest potrzebna Białoruś. Nie da się wybierać sąsiadów”.
Ciareszczanka, odpowiadając na pytanie o tym, w jaki sposób planuje zrównać rubla z dolarem, polecił dziennikarzowi „uważnie przeczytać jego program”. Mówił, że jego zadaniem jest zagwarantować niezależność kraju od waluty zagranicznej. „Kupując walutę, pracujemy na kraje zachodnie, na ich banki. Nie chcemy pracować na bankierów zachodnich!” Podsumowując tezę o słabości rubla Cireszczanka zwrócił się do dziennikarzy: „Przecież wy też swoje oszczędności nie w rublach trzymacie”.
Romańczuk korzystał z każdej możliwości mówienia na temat ekonomii. Mówił o zadłużeniu, o tym, że zasoby obecnego modelu są wyczerpane. Przez dwa lata kraj trzyma się dzięki kredytom. Jako przykład działalności planowej ekonomii kandydat opowiedział o tym, jak niektóre przedsiębiorstwa są zmuszane bezpłatnie obsługiwać Wszechbiałoruskie Zgromadzenie, które odbędzie się 6-7 grudnia.
Rymaszeuskiego spytano, w jaki sposób zamierza osiągnąć 3-procentowe kredyty, które obiecuje. „Wystarczy, żeby białoruska władza nie okradała ludzi, - mówił kandydat. – Dziś Łukaszenka otrzymuje na Zachodzie kredyty pod 1,5%, a ludziom daje po 14-15%. A za różnicę – „sam dobrze żyje i wam dobrze płaci”. Zaś Europejczycy, według Rymaszeuskiego, nie będą inwestować w gospodarkę białoruską, dopóki państwo może odebrać właścicielowi przedsiębiorstwo za pomocą dekretu prezydenta.
Potem przemówił Statkiewicz, jeszcze raz zwracając się do Łukaszenki: „Jeśli wierzyć telewizji, masz olbrzymią popularność. Czego się więc boisz? Przeprowadź uczciwe wybory, zlikwiduj głosowanie przedterminowe, dopuść opozycję do komisji wyborczych…- udowodnij nam naszą nieudolność!”
Po tym Sannikau przekonywał widzów do potrzeby dodatkowego czasu na żywo dla wszystkich kandydatów.
Prowadzący Krywaszejeu próbował ironizować: „A może wy potrzebujecie likwidacji cenzury na waszej stronie?”. Rzekomo „Charter97” otrzymuje dotacje państwowe.
Kandydaci krytykowali władzę za tworzenie sztucznych barier pomiędzy ludźmi, pomiędzy władzą a opozycją (Romańczuk), za fałszowanie wyborów (Wus). Za to, że „ludzie, założyciele kraju stali się jego statystami” (Ciareszczanka).
W końcu dziennikarze spróbowali powiedzieć ostatnie słowo.
Prakopau oświadczył, że podczas debaty słowo „Lukaszenka” wymieniono 55 razy. Wszyscy jednak zaprotestowali – niektórzy, nawet mówiąc o obecnej głowie państwa, nie wymieniali jego nazwiska.
Wypowiedzieć „podsumowania” dziennikarzom nie pozwolono, domagając się nie odbierania im czasu.
Kandydaci kończyli występienie.
Sanniakau zachęcał do tego by 19 grudnia o godz. 20 zebrać się na Placu i „czekać na wyniki wyborów”. Rymaszeuski oświadczył, że „władza chce nas skłócić” i w sposób otwarty zachęcił do przyjścia na Plac by „bronić zwycięstwa”. Romańczuk zaproponował by zrezygnować z hasła „kielicha i skwarki” i zamienić je na „Zbudujemy nowe, zachowamy lepsze”. I skończył biblijnym „Nie lękajcie się”, którym w latach 80-tych Jan Paweł II zachęcał naród Polski do obalenia reżimu prosowieckiego.
Michalewicz i Ciareszczanka prosili o to by wyborcy nie szli na głosowanie przedterminowe.
Wus oświadczył, że będzie się starał o zmianę kodeksu wyborczego.
Kastusiou stwierdził, że po debacie widzowie będą widzieć „tylko jednego kandydata”. Zachęcił wszystkich do tego by zwrócili się do CKW z żądaniem zabezpieczenia kandydatom niezależnym dodatkowego czasu występu w telewizji. Kandydaci już się zwrócili do CKW.
Skończył występ Statkiewicz: „Rodacy, mamy problem…” Porównał Łukaszenkę z kamieniem na drodze, który trzeba usunąć oraz zaapelował do wszystkich by przyszli na Plac, nazywając 19 grudnia „dniem wielkiego sprzątania”. Potem jeszcze raz zwrócił się do Łukaszenki: „Oddaj z powrotem to, co ukradłeś, oddaj wybory, inaczej sami zabierzemy”. Statkiewicz powiedział, że jest gotów wziąć odpowiedzialność na Placu.
Prowadzącym, którzy ciągle dążyli do „podsumowania” niczego powiedzieć nie pozwolono. Krywaszejeu, próbując przekrzyczeć protestujące studio, powiedział dyżurną frazę o tym, że była to debata kandydatów na prezydenta. Obrazek zniknął, ale jeszcze przez kilka sekund było słychać głosy.
Kastusiou mówił: „Pomóżcie nam otrzymać dodatkowy czas”
Ktoś odpowiadał: „Niby jak możemy wam pomóc…”
Według świadków, podczas programu szeregowi pracownicy telewizji zebrali się, tworząc wielki tłum przed telewizorem w bufecie i głośno się śmiali, kiedy debata szła „niezgodnie ze scenariuszem”.
* * *.
To był ostatni zaplanowany telewystęp niezależnych kandydatów w telewizji państwowej. Będą jeszcze występy w radiu 5 grudnia. Osobiste przedstawicielstwo kandydatów zmniejszy się. Niektórzy z nich – na przykład, Jarosław Romańczuk. Mikoła Statkiewicz i Dźmitryj Wus – postanowili skierować do programu swoich przedstawicieli.
Artykuł można przeczytać tutaj
Ciekawy Blog. Przydała by się wstawka wideo z takiej debaty, najlepiej z napisami w języku polskim.
OdpowiedzUsuńZastanawialiśmy się nad tym, ale nie nikt z nas nie jest biegły w kwestiach technicznych (czyli po prostu nie potrafimy robić napisów do filmów).
OdpowiedzUsuń