wtorek, 30 listopada 2010

Statkiewicz do Łukaszenki: oddaj, coś skradł!

Wystąpienie Mikałaja Statkiewicza było emocjonalne. Jednoznacznie można go docenić za odwagę. Kandydat zwracał się do Łukaszenki na ty i zażądał przeprowadzenia uczciwych wyborów.

Zaczął przemawiać po rosyjsku. Znowu powtórzył swoją biografię. Podkreślił, że reprezentuje socjaldemokratów.

Twierdzi, że posiada program, jak uratować gospodarkę i co zrobić z innymi branżami. Przyznał, że inni kandydaci mają dobre programy. Przypomniał, że jutro media wydrukują jego program.

"Jak coś można obiecać, jeśli nie ma wyborów? Jest farsa. Jeśli da radę, proszę, nie bierzcie udziału w przedterminowym głosowaniu. Głosujcie 19 grudnia, aby nie zagłosowali za was. Można wziąć udział w ulicznych akcjach opozycji"- powiedział Statkiewicz.

Powiedział, że to kłamstwo, że na akcji 24 listopada było 150 osób i pokazał zdjęcia: "Patrzcie, były tysiące ludzi. Telewizja białoruska korzysta z okazji, aby wam mydlić oczy. Całkowite bezprawie. Dlaczego oni tak kurczowo trzymają się władzy? Odpowiedź jest prosta: pieniądzę. Najlepsze i najdroższe samochody, wille nie mają biznesmeni, a urzędnicy przy swoich niewielkich zarobkach."- mówi Statkiewicz.

Kandydat powiedział, że firmy kradną dotacje państwowe. Jako przykład przytoczył miasteczka rolne, które budują za mniejsze pieniądzę niż zapisano w dokumentach.

Jeżeli chodzi o drogie mieszkania, to dlatego, że nie ma konkurencji. "Byliśmy okradzeni. Czasem ich usadzają, bo się nie dzielą."

Obalił mit o złych urzędnikach i dobrym caru. Wiecie, jak odbywają się takie spotkania, w telewizji on krytykuje, a potem zamykają drzwi i mówi: "Musimy tych frajerów ucieszyć." 

Opowiedział o wsiach potiomkinowskich* z zółtymi płotami, które tak się podobają zagranicznym.

"Kim byli Adam i Ewa? Oczywiście,że Białorusinami! Nadzy, bosi, jedno jabłko na dwóch, ale krzyczeli, że my w raju, my w raju"
- opowiedział anegdotę.

"W telewizji każdego dnia jest chamstwo, kłamstwo, wytykanie"- nie uspokaja się kanydat.

Znowu pojawiło się przejście na język białoruski. Odbyło się to po zacytowaniu wiersza Wiktara Szalkiewicza "Chamska władza".

Statkiewicz przyznał, że na poczatku Łukaszenka robił dobre posunięcia, ale teraz nie odbywają się żadne modernizacje i reformy. Straszył, że Białorusini mogą nie wydostać się z dziury zadłużenia, jeśli dalej będą zaciągać kredyty. 

"Podczas każdych wyborów obecny przywódca osadza mnie w więzieniu. Czyżbym był takim strasznym człowiekiem?"

"Sasza, złaź z dachu- nie psuj gontu!"- wezwał Łukaszenkę. Statkiewicz zaprosił osoby na Plac 19 grudnia. 

"Marchewkę pokazali. Oczy zaświecili i do przodu"- komentuje pragnienie Łukaszenki o zajęciu miejsca w Kremlu. Mówił wtedy o masowych demonstracjach. A Łukaszenka tydzień siedział w bunkrze w Astraszyckim Haradku.

Na zakończenie przemowy Statkiewicz zwrócił się wprost do Łukaszenki. Przy czym rozmawiał z nim swoim własnym językiem- w stylu, w jakim zwraca się zwyczajowo do opozycji. 

"Wiem, że mnie teraz oglądasz. Biorę udział w tej teatralnej iluzji, aby powstrzymać twoje czary-mary z urnami. Zostałeś wybrany poprzez uczciwe wybory. Oddaj nam, coś skradł. Oddaj wolne wybory. Czego się boisz? Obiecuję ci 25% i udział w drugiej turze. Wygrasz, to będziesz rządzić. Przegrasz, to odejdziesz na emeryturę- o ile nie będzie dowodów, że dałeś nakaz unicestwienia  Hanczara i Zacharenki"- emocyjnie zakończył swój występ Statkiewicz.

Po tym transmisja została przerwana. 

*określenie, pochodzące od gubernatora Nowej Rosji Grigorija Potiomkina, używane w odniesieniu do falsyfikacji, oszustwa, mającego na celu wywarcia dobrego wrażenia ukrywając prawdziwą naturę sytuacji (wikipedia)

30 listopada 2010, 20:17, Nasza Niwa.

Artykuł można przeczytać tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz