Studenci Baranowickiego Państwowego Uniwersytetu którzy mieszkają w akademikach zgłaszają, że są namawiani do wycofania swojego poparcia, którego udzielili różnym kandydatom na prezydenta Białorusi.
Studentka piątego roku Taciana Silickaja mieszka w akademiku. Dziewczyna relacjonuje:
„Około 18:00 przyszedł do mojego pokoju człowiek, który przedstawił się z imienia (i imienia odojcowskiego), jednak teraz pamiętam tylko, że miał na imię Paweł. Na początku upewnił się, że to na pewno mnie szukał, a następnie zapytał czy złożyłam podpisy poparcia pod nazwiskami czterech kandydatów.
Zaczął mi tłumaczyć, że przecież jestem studentką, mieszkam w akademiku, nie muszę płacić za mieszkanie. Powiedział, że przecież niedługo już powinnam dostać dyplom, a ja tutaj sobie takie problemy stwarzam. Że przecież mogę nie zaliczyć kolejnej sesji, a wtedy nie dopuszczą mnie do obrony dyplomu.
Chciał, żebym wycofała swoje podpisy. Z początku się wystraszyłam – zostało mi pół roku nauki… ale potem strach odszedł. Nawet poczułam niesmak, że ludzie w ogóle się takimi rzeczami zajmują.
Są ze mną moi koledzy z roku, ale nikt nie chce ujawniać swoich nazwisk. Są tym oburzeni, ale się boją.
Ten Paweł odwiedził cztery nasze akademiki. Wszystkich starał się zastraszyć, groził problemami i domagał się wycofania poparcia.”
Koordynator grupy inicjatywnej Mikałaja Statkiewicza Jarosław Hryszczenia oświadczył:
„Studenci przychodzą i zgłaszają, że są zastraszani. Nie tylko problemami na uczelni, ale na przykład mówiono im: masz żonę w ciąży, zastanów się jak będziecie dalej żyli. Itp.
Takich telefonów było 150. Pytają czy człowiek nie chce się wycofać. Podczas gdy jednych tylko pytają, do studentów przychodzą po prostu z żądaniem wycofania poparcia. Myślę, że mają jakiś rozkaz z góry i chcą się wykazać. Zdecydowaliśmy, że tego nie można tak zostawić. Zwrócimy się w tej sprawie do prokuratury i Centralnej Komisji Wyborczej.”
5 listopada 2010, 21:23, Radio Svaboda
Artykuł można przeczytać tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz