Mohylewszczyzna
Kto nie posiada symboliki – ten żałuje
Biało-czerwono-białe flagi zauważalnie ożywiły miejski krajobraz przedwyborczego Mohylewa. W miejscach, w których one powiewały pojawiały się zarówno sprzeczki jak i gesty podziękowania. Ci, którzy nie mieli u siebie takich sztandarów – żałowali.
Jako pierwsza w Mohylewie biało-czerwono-białych symboli zaczęła używać grupa inicjatywna Ryhora Kastusioua. Reakcje ludzi na pojawienie się zabronionej od 15 lat białoruskiej flagi były różne, opowiada aktywista BFN Wital Makaranka:
„Część reaguje całkiem pozytywnie, niektórzy nawet z wdzięcznością, że przywracamy do publicznego życia biało-czerwono-białą flagę. Wielu starszych ludzi, ale również młodzież omamiona propagandą jest nastawiona wrogo, że to niby „faszystowski sztandar”. Inni natomiast uważają, że jest to flaga całej opozycji.”
Pomimo różnego nastawienia ludzi, przejawów agresji wobec flagi, która do 1995 roku była flagą państwową, nie zanotowano ani w okolicy ani w samym Mohylewie.
Biało-czerwono-białych symboli używali również aktywiści Witala Rymaszeuskiego. Barwy narodowe dopełniała niebieska, białoruska gwiazda.
Aktywista grupy inicjatywnej Alesia Michalewicza, Jury Stukałał żałuje, że narodowej flagi nie było na innych pikietach. Ograniczają się one jedynie do stoisk informacyjnych:
„Moim zdaniem to przede wszystkim przeoczenie centrali sztabowych. Flagi powinny być bo są widowiskowe, piękne. Ludzie zwracają na to uwagę. Kampania naszego kandydata prowadzona jest również w kolorach białym i czerwonym. Nasze pikiety prowadzone były głównie z pikietami Ryhora Kastusioua i one odbywały się pod biało-czerwono-białymi flagami.”
Niebieskie flagi Unii Europejskiej wywiesili obok miejskiego Domu Bytu aktywiści z grupy inicjatywnej Andreja Sannikaua. Na fladze widniał napis „Białoruś” otoczony żółtymi, unijnymi gwiazdkami. Sens tego symbolu tłumaczył jeden z członków grupy, Wiktar Bołdzin:
„To znaczy, że Białoruś powinna zmierzać w stronę Europy, że to europejskie państwo i że jesteśmy częścią Europy. Nasza flaga narodowa – biało-czerwono-biała jest dopełniona tym naszym sztandarem i to podoba się naszym wyborcom.”
Wszystkie swoje kampanie pod swoją własną flagą prowadziła grupa inicjatywna Niakliaeua. Biały sztandar z napisem „Za Niakliaeua” był jedynym jaki wyborcy mogli dostrzec w peryferyjnych rejonach Mohylewa.
Aktywistka inicjatywnej grupy, Aksana Zakrełskaja: „Wszystkie nasze pikiety prowadzone były właśnie pod tym sztandarem. Z daleka widać, że ta pikieta to pikieta Niakliaeua. Na każdej jest ten sztandar. Dopełnia go slogan naszej kampanii „Przyszedłem, żebyście wygrali”. ”
Jeżeli chodzi o obowiązującą symbolikę narodową to wykorzystywali ją jedynie aktywiści BRSM. „Biała Ruś” zbierała podpisy pod własną flagą, która z bliska nie przypominała już biało-zielonej oficjalnej flagi Białorusi.
Grodzieńszczyzna
Kampania w rejonie – bez narodowych symboli
Grodzieńszczyzna to jedyny region, w którym w tym roku podczas zbierania podpisów na pikietach nie powiewały biało-czerwono-białe flagi. Zbierający podpisy dla opozycyjnych kandydatów, każdy na swój sposób, tłumaczyli nieobecność symboli narodowych.
Od dnia dzisiejszego zaprzestano na Grodzieńszczyźnie zbierania podpisów dla Jarosława Romańczuka. Koordynator akcji w regionie, Jury Istomin mówił, że ogólnie zebrano ponad 130 tysięcy podpisów, w tym na samej Grodzieńszczyźnie – czternaście i pół tysiąca. Następnie podjęto decyzję o zakończeniu akcji i prowadzeniu dalej jedynie pikiet informacyjnych.
Jeżeli chodzi o symbolikę wyborczą kandydata ZPO, to Jury Istomin mówi, że wszyscy aktywiści mają peleryny z logotypem kampanii – kwiat rumianku w zielono-żółtych kolorach. To coś nowego. Co do symboli narodowych, to Jury Istomin uważa, że ta kampania sprzyja odrodzeniu tych symboli: posiadają one teraz inny charakter:
„Nie używaliśmy ich dlatego, bo w pierwszym rzędzie jesteśmy ukierunkowani na szerokie rzesze wyborców, a ci niestety w większości nie mówią po białorusku. Potem robiliśmy symbolikę specjalnie dla kandydata, nie dla partii. Dlatego nasza symbolika jest opracowana specjalnie na te wybory.”
Aktywista zbierający podpisy dla Ryhora Kastusioua z partii Białoruski Front Narodowy, Maksim Hubarewicz, mówi, że nie mieli możliwości umieścić sztandarów na pikietach, ale narodowa symbolika znajdowała się na plakatach, każda osoba zbierająca podpisy ma też znaczek na którym znajduje się herb „pahoni”.
„Kiedy przygotowywaliśmy się do pikiet z początku patrzyliśmy, czy komitety wykonawcze pozwalają w ogóle te pikiety prowadzić, bo u nas wszędzie były zabronione i w tej sytuacji nie mogliśmy myśleć o flagach. A kiedy stało się jasne, że pikiety będą dozwolone, to wówczas praktycznie nie mieliśmy czasu, żeby się tym zajmować. Chociaż, jak pokazuje doświadczenie Mińska i innych miast, gdzie flagi są używane, tam więcej ludzi podchodzi.”
Zbierający podpisy dla Uładzimira Niakliaeua rozciągnęli dziś na moście przy ulicy Harnavych w Grodnie płachtę reklamową z logotypem kampanii. Kilkakrotnie podchodzili do nich milicjanci, żądali by aktywiści zeszli z mostu. Również i na tej płachcie nie znalazły się narodowe symbole.
Źmicier Bandarczuk: „Na tym etapie kampanii, zadecydowaliśmy nie używać na razie narodowej symboliki, ale nasze stroje są obecnie w narodowych barwach. Ale samych flag póki co nie ma.”
Aktywista zbierający podpisy dla Andreja Sannikaua, mówił, że nie używają symboli bo zwyczajnie nie starczyło na to środków finansowych. Ale, jak wynika z jego słów, ludzie i tak podchodzili i składali swoje podpisy.
25 października 2010, 20:44, Radio Svaboda
Artykuł oraz zdjęcia (również ze stolicy) można znaleźć tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz