17 października w Homlu, obok nowopowstałego sklepu, doszło do kolejnego napadu na pikietę zorganizowaną przez osoby zbierające podpisy poparcia dla opozycyjnych kandydatów walczących o fotel prezydenta Białorusi.
Działacz społeczny, Kastuś Żukouski, który zbierał podpisy dla Uladzimira Niakliaeua, powiadomił, że młody, podpity mężczyzna cynicznie szydził z pikietujących – ludziom, którzy złożyli podpisy pod opozycyjnym kandydatem wyrywał z rąk dokumenty, niszczył plakaty z portretami kandydatów (Mikałaja Statkiewicza, Jarosława Romańczuka, Andreja Sannikaua), ciskał zapalonymi zapałkami w zbierających podpisy oraz przewrócił jeden ze stołów na których zbierano podpisy za Niakliaeua. Przy tym wszystkim nie szczędził wulgaryzmów.
Żukouski powiedział, że w pobliżu znajdowali się tak zwani „stróże prawa”, ale nie powstrzymali oni chuligana, a jedynie szybko się oddalili:
„Byłem zmuszony wraz z Jurasiem Zacharanką zatrzymać tego napastnika i samemu oddać go milicjantom, którzy przyjechali po naszym wezwaniu.”
Na razie nie są znane personalia chuligana. Według milicji nie posiadał on przy sobie dokumentów. Napastnik został odwieziony na posterunek lub do izby wytrzeźwień.
Interesującym jest fakt, że na początku pikiety, do zbierających podpisy podeszło trzech mężczyzn, którzy usiłowali zakłócić akcję. Aktywiści przeczuwając niebezpieczeństwo, odgonili ich od pikiety. Z tych trzech osób wrócił niebawem jeden z nich i to właśnie on dopuścił się tych chuligańskich wybryków.
To już drugi napad w tym samym miejscu. Pierwszy raz podobny incydent zdarzył się równo tydzień wcześniej – w niedzielę 10 października. Stróże prawa zdaje się, że uznali te zdarzenia za zwykłe nieporozumienia, ponieważ aktywiści nie otrzymali od milicji żadnych informacji na ten temat.
17 października 2010, 22:47, Radio Svaboda
Artykuł można przeczytać tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz