środa, 20 października 2010

JĘZYK I WYBORY: Homelszczyzna

 Język i wybory

Jak często osoby zbierające podpisy w swojej pracy używają języka białoruskiego? W jakim języku organizowane są wiece wyborcze, zbierane podpisy poparcia? Czy słychać białoruskie słowa w rozmowach z wyborcami?

Język i wybory-temat kolejnego przeglądu regionalnego.

HOMELSZCZYZNA

"Język białoruski-nasz znak"

W Homlu całkowicie białoruskojęzyczne są chyba tylko pikiety za Uladzimira Niakliaeua. Osoby zbierające podpisy zachęcają wyborców i rozmawiają z nimi w całości po białorusku. 

Aktywista Jakawenka:

"Podchodźcie do stołu! Wybierzcie przyszłość swoich dzieci!Uladzimir Niakliaeu daje wam szansę na zwycięstwo!"

Mieszkańcy przyjaźnie reagują na rozmowy. Mówi student Uniwersytetu Medycznego, który właśnie co złożył podpis na Niakliaeua:

"To dobrze, musi to oznaczać, że i kandydat rozmawia po białorusku. A jeśli zostałby prezydentem, pewnie coś by się zmieniło w kraju w odniesieniu do języka ojczystego. Uważam, że ważne jest, aby język białoruski był podstawą w naszym kraju."

Młody przedsiębiorca pan Jury również jest zadowolony , że aktywiści zwracali się do niego po białorusku:

"Jestem bardzo zadowolony, że tutaj rozmawia się w języku białoruskim. Ja również rozmawiam w tym języku, ale w mieście rzadko się nim posługuję, dlatego częściej muszę używać rosyjskiego.Ale jeżeli by wszyscy zaczęli rozmawiać w języku ojczystym, to oczywiste, że ja i moja rodzina- wszyscy rozmawialiby tylko po białorusku. Powinnismy mieć swój własny język, posługiwać się nim w sprawach publicznych, w domu- wszędzie."

Jauhen Jakawenka, osoba która zbiera dla Niakliauea podpisy mówi,  że wyborcy do języka białoruskiego odnoszą się inaczej:

"Są tacy, którzy drwią z nas, próbują sprowokować, posprzeczać się, ale jest ich bardzo, bardzo mało. O wiele więcej jest ludzi których język białoruski wabi. Przychodzą, dziękują, uściskują dłoń i mówią: "Dziękuję, że jesteście, rozmawiacie w języku ojczystym"- i to wywołuje tylko pozytywne wrażenia."

Kolega Jakawenki, działacz społeczny Kastuś Żukouski powiedział, że język białoruski to jest ich tożsamość i znak:

"Język białoruski to jakby nasz znak, i wiele osób przychodzi do nas ze względu właśnie na to. Zdarza się oczywiście i rosyjskojęzyczny szowinista, który powie "Mówcie w normalnym języku!", "Co to u was za białoruskojęzyczne flagi wiszą?" - i wszystkie tym podobne.
Język jest bardzo pomocny przy zbieraniu podpisów , bo to nasza ojczysta mowa.Ludzie słyszą i przychodzą. Szowiniści się trafiają, ale ich jest mniej. Dla dwóch szowinistów ja nie będę rozmawiać po rosyjsku, chociaż do język rosyjskiego nic nie mam. Rosyjscy ludzie są tacy sami jak i ja. Tylko bez ogona!"
(śmieje się)

Inni, którzy zbierają podpisy, a w szczególności dla Łukaszenki, posługują się przeważnie językiem rosyjskim. Agitacje, jakie prowadzą, tak jak i plakaty o prezydenckich wyborach w mieście, są wyłącznie po rosyjsku.

Aktywistka Mikałaja Statkiewicza tłumaczy, że mówi po białorusku tylko wtedy, kiedy ktoś sam zwraca się do niej po białorusku. Zadanie polega na tym, żeby zebrać jak najwięcej podpisów, a w jakim języku- to już nie jest tak ważne:

"Jeśli wyborca zacznie ze mną rozmawiać po białorusku, to i ja mu odpowiem po białorusku. I tak muszę zebrać podpisy, aby zarejestrowali naszego kandydata Mikałaja Statkiewicza".

19 października 2010, 18:45, Svaboda.org

Artykuł można przeczytać tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz