niedziela, 24 października 2010

JĘZYK I WYBORY: Witebszczyzna

"Język otwiera nie tylko drzwi, ale i serca"
Osoby zbierające podpisy w Witebsku, nie mogą jednoznacznie wskazać, czy bardziej płynnie komunikują się z  miejscowymi wyborcami po rosyjsku czy po białorusku- wyjaśnia sytuację Branisława Stankiewicz.

Nina Kawaliowa, jedna ze zbierających podpisy , wyjaśnia dla przykładu to w następujący sposób:

"Myślę, że trzeba w białoruskim- w ojczystym języku białoruskim- rozmawiać z wyborcami. Ale nie z całym naszym elektoratem. Bo są tacy, którzy od razu mówią "opozycja", kiedy słyszą białoruski. Dla wielu jest to przymiot opozycyjności."

Pani Nina postanowiła sobie, że będzie posługiwała się i rosyjskim i białoruskim językiem- zależnie od okoliczności:

"Teraz zbieram podpisy za bezpartyjnego kandydata Niakliauea i za partyjnego- Kastusioua. Więc jeśli jest bezpartyjny kandydat, to można i po rosyjsku. Zwłaszcza, kiedy ludzie nie rozumieją języka białoruskiego, przyjechali na przykład z Rosji i otrzymali tutaj obywatelstwo. Dlaczego nie przejść na rosyjski, skoro to nasi wyborcy i oni też chcą złożyć swój podpis!"

Niemniej jednak Nina Kawaliowa uważa za bardzo słuszne, że wielki plakat z portretem Uladzimiera Niakliaeua, jaki stoi na pikieci, ułożony jest po białorusku:

"Mamy pikietę po białorusku, napisane jest w języku białoruskim "Przyszedłem, abyście zwyciężyli".I uważam, że to słuszne. Mimo, że gdzieś w pobliżu można było by to napisać i po rosyjsku-dla tych którzy mogą nie zrozumieć."

Tatiana Siewiaryniec, zbierająca podpisy za Vitala Rymaszeuskiego, uważa, że przejść w rozmowie z wyborcami na język rosyjski, warto tylko w samych skrajnych wypadkach:

"Trzeba rozmawiać wyłącznie po białorusku! Dlatego, że język otwiera nie tylko drzwi, ale i serca. Często zauważałam, że to rzuca się w oczy, i ludzie chętniej zostawiają swoje podpisy, po jakie my- rzecz jasna- przyszliśmy. Ostatecznie, jeżeli już ktoś nie rozumie po białorusku, wtedy rozmawiamy z nimi po rosyjsku."

Pikieta na rzecz Vitala Rymaszeuskiego przeprowadzana jest w języku białoruskim.
A pikieta, na której zbierają podpisy za nominację Mikałaja Statkiewicza- po rosyjsku.Sam potencjalny kandydat, który dziś zawitał w Witebsku, tłumaczy to w następujący sposób:

"Teksty proponuje pisać tylko po rosyjsku, bo w języku białoruskim po prostu nikt tego nie czyta. Zetknąłem się z tym: ludzie nie czytają po białorusku! W mowie, mogą nieco odebrać, ale czytać odmawiają. A ja startuję w wyborach, a to oznacza, że chcę, aby ludzie dowiedzieli się o mnie! Po białorusku większość, niestety czytać nie będzie. Nasz naród oduczył się języka. Kiepsko u nas z językiem. Dlatego radziłbym tym, którzy lubią nasz język, ale dodatkowo chcieli by zwyciężyć w wyborach, żeby dali mu szansę na odrodzenie, aby rozmawiali w obu językach. Niech demonstrują, że władają i rosyjskim i białoruskim językiem." 

19 października 2010, 18:45, Radio Svoboda.

Artykuł można przecztać tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz