Jak odbierają fakt ucieczki za granicę Alesia Michalewicza inni oskarżeni w sprawie wydarzeń 19 grudnia, którzy zostali zwolnieni z aresztu z zakazem opuszczania kraju? Czy nie został wobec nich przywrócony poprzedni środek zapobiegawczy? Czy osoby, które poręczyły za Alesia Michalewicza nie ucierpią przez jego decyzję?
Po wyjściu z aresztu śledczego KGB redaktorka portalu "Karta '97" Natallia Radzina powinna przebywać w Kobryniu z zakazem opuszczania miasta. Dziennikarka jest oskarżona o organizację oraz udział w masowych zamieszkach do których doszło 19 grudnia 2010 w Mińsku. Natallia Radzina mówi, że rozumie czyn Michalewicza:
"Potrafię zrozumieć Alesia Michalewicza, jeżeli prawdą jest to co mówi o grożącym mu niebezpieczeństwie. I faktycznie, po tych wszystkich głośnych oświadczeniach, których był autorem można w to uwierzyć. Dlatego rozumiem jego postępowanie, nie mogę go osądzać. Ludzie są różni, więc gdy grozi im niebezpieczeństwo to ich postępowanie można zrozumieć. A jak to odbije się na nas? Według prawa nie powinno w żaden sposób, ponieważ my podpisanej umowy nie naruszyliśmy. Zamknąć nas w więzieniu dlatego, że uciekł Michalewicz - wątpię żeby władze na to poszły. Dlatego nie trzeba wpadać w panikę".
Natallia Radzina powiedziała, że ma zakaz opuszczania Kobrynia, robienia analiz, pisania artykułów pod swoim nazwiskiem, jako dziennikarka. Swój pobyt w Kobryniu nazywa "zesłaniem". Środek zapobiegawczy wobec dziennikarki, mimo ucieczki Michalewicza, póki co nie został zmieniony.
"Póki co żadnych działań nie było. Myślę, że specsłużby w tej chwili zastanawiają się co zrobić w zaistniałej sytuacji".
Jeden z organizatorów kampanii "Mów prawdę!" Siarhiej Waźniak, oskarżony w sprawie masowych zamieszek, przesiedział w "amerykance" 41 dni. Pod koniec stycznia został uwolniony, po podpisaniu oświadczenia o nieopuszczaniu kraju. Polityk ma zakaz wyjazdu poza granice Białorusi, a po samym kraju może przemieszczać się tylko za zezwoleniem przewodniczącego grupy śledczej.
Siarhiej Waźniak mówi, że nigdy nie postąpiłby tak jak Michalewicz, ponieważ nie uważa się za winnego i nie boi się procesu. Jednak najważniejszym jest, by nie zaszkodzić innym. Waźniak nie pochwala czynu Alesia Michalewicza:
"Człowiek, który ma zakaz opuszczania kraju powinien myśleć nie tylko o sobie, ale również brać pod uwagę sytuację tych ludzi, którzy nadal znajdują się w areszcie śledczym. Nie sądzę, żeby nas ponownie zamknęli, ale boję się, że ci, którzy tam teraz siedzą mieli szanse wyjść na wolność poprzez zamianę środka zapobiegawczego i że teraz te szanse zmalały".
Siarhiej Waźniak uczestniczył dziś w kolejnych czynnościach śledczych w KGB. Polityk powiedział, że nie dało się odczuć żadnej zmiany nastawienia w stosunku do jego osoby - wszystko odbyło się poprawnie i spokojnie.
Były kandydat na prezydenta Wital Rymaszewski, który również jest po zwolnieniu z więzienia KGB i pozostaje w areszcie domowym, dwukrotnie już dzięki zgodzie władz opuścił Mińsk. Mówi, że na razie nie odczuł żadnych zmian swojego położenia.
"Ciężko przewidzieć, co się stanie dalej. W zasadzie ucieczka Michalewicza może mieć jakiś wpływ, ale nie sądzę, by miało stać się to teraz. No a co się tyczy samego uczynku Michalewicza, to ja go w pełni rozumiem. Po jego wypowiedzi jest to dosyć logiczne posunięcie. Myślę, że się tego podjął, bo uważał to za najlepsze wyjście. Czy to zwiększa ryzyko tego, że nam mogą zmienić wymiar kary w związku z tym, że Aleś uciekł? Tak, zostanie ona podwyższona. A czy się z tego powodu martwię? Nie, nie martwię się. "
Partia BFL kontynuuje kampanię zbierania podpisów za uwolnieniem więźniów politycznych z więzienia KGB. Poręczenia będą przekazane do sądu. Według organizatorów, podpis na Alesia Milinkiewicza złożyli Aleksander Milinkiewicz, Ryhor Kastusiou i inne znane osoby.
Obrońca praw człowieka Wialancin Stefanowicz podkreśla, że z powodu ucieczki Michalewicza poręczyciele nie ucierpią, bo wymiar jego kary nie był związany z podpisami.
"Z jednej strony poręczenia, a z drugiej zakaz opuszczania kraju. Te dwie strony nie mają na siebie wpływu. Tam prokuratora napisała, że wzięli pod uwagę głos obywateli, ale nie wybrała innego wymiaru kary-zakazu opuszczania kraju. Gdyby mu zmienili wymiar kary, wtedy były by podjęte środki: ci, którzy za niego poręczyli, zapłaciliby grzywnę. A tak ten zakaz opuszczania kraju nijak się ma do tych, którzy podpisali."
14 marca 2011, 14:52, Radio Svaboda.
Artykuł można przeczytać tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz