piątek, 25 listopada 2011

Sąd ukarał grzywną działacza, który twierdzi, że zatrzymali go za język białoruski

24 listopada Sąd Rejonu Leninskiego Mińska uznał winnym za drobne chuligaństwo działacza organizacji pozarządowej "Młodzież BFL" Andreja Padalaka. Sędzia Stanisław Szandarowicz ukarała mężczyznę mandatem w wysokości 525 tys. rubli.

Aktywista nie przyznał się do winy. W sądzie dowodził, że na posterunku milicjanci znęcali się nad nim- pobili go, a nawet zanurzyli mu w muszli toaletowej głowę. A zatrzymano go dlatego, że mówił po białorusku.

Andreja Padalaka zatrzymało dwóch milicjantów z patrolu wieczorem 16 listopada w centrum Mohylewa- na przystanku "Kino Czerwona Gwiazda". Działacz miał przy sobie dowód osobisty i książeczkę wojskową- przedstawił je milicjantom na ich żądanie. Następnie, jak powiedział w sądzie mężczyzna, nazwali go podejrzanym i zabrali na posterunek, a kiedy odmówił złożenia zeznań i pozostawienia odcisków palców, zaczęli się nad nim znęcać.

Jeden z milicjantów wziął wałek, i grożąc, że weźmie odciski mojej twarzy, przejechał wałkiem po twarzy. Potem zabrali mnie do toalety, podnieśli do góry nogami i wsadzili głowę do muszli. Po tym znowu zapytali, czy złoże zeznania i zostawię odciski palców.
Odmówiłem w ogóle rozmowy z nimi- powiedział w sądzie Andrej Padalak.

Sędzia Szandarowicz zadał pytania:

Sędzia: Dlaczego odmówiliście wyjaśnień?

Padalak: Mam prawo najpierw usłyszeć dlaczego mnie zatrzymano, po co i czemu śmieją się, że mówię po białorusku. Co to miało znaczyć?

Sędzia: A czemu Pan odmówił złożenia odcisków palców?

Padalak: Niczego nie zrobiłem, aby ode mnie brano odciski.

Sędzia: Teraz od wszystkich biorą.

Szczególnej uwagi na oświadczenie oskarżonego o tym, że go zanurzyli w muszli toaletowej, sędzie nie zwrócił.

Przeciwko działaczowi zeznawało dwóch milicjantów, którzy go zatrzymali- Jauhenij Kandracieu i Mikałaj Hardziej. Z ich wyjaśnień wynikało, że Padalak był mocno wstawiony- kurtka i rozporek były rozpięte. Gdy zwrócili mu uwagę, rzucił się na nich z pięściami. Swoim zachowaniem zaczął przyciągać uwagę obywateli- dowodzili milicjanci. Kiedy Padalakowi zaproponowali pójście na posterunek, poszedł.

Zeznania milicjantów działacz nazwał kłamstwem, ale przyznał, że był wstawiony. Sędzia odpowiedział, że milicjanci popełnili błąd, nie robiąc badania na zawartość alkoholu we krwi.

Przesłuchano w sadzie również felczerkę z pogotowia Alę Fedzinę. Udzieliła ona pomocy medycznej Andrejowi Padalakowi już w leninskim oddziale milicji. Mężczyzna ma kłopoty z sercem. Lekarka powiedziała, że mężczyzna zachowywał się odpowiednio, nie był bardzo wstawiony, hospitalizacja nie była konieczna.

Sędzia Szandarowicz myślał na wyrokiem około 40 minut i postanowił, że na pozwanego nałoży karę w wysokości 525 tys. rubli.

Andrej Padalak tak skomentował wyrok:

Sędzia nie tylko zadawał pytania świadkom, ale wprost im mówił, jakiej odpowiedzi oczekuje. To fakt, że rozmawianie po białorusku w naszym kraju jest drogie- naprawdę jestem w szoku. Nie czuję się ani trochę winny. Łukaszenka dał władzę milicjantom- mogą robić wszystko i wiedzą, że ich działania będą chronione.

24 listopada 2011, 18:27, Radio Svaboda.

Artykuł można przeczytać tutaj.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz