czwartek, 24 listopada 2011

Byli więźniowie polityczni – albo bez pracy, albo za granicą


Byli więźniowie polityczni, którzy zostali ułaskawieni przez prezydenta, mają trudności z przyzwyczajeniem się do nowego życia. Wszyscy znajdują się pod ścisłym nadzorem organów wymiaru sprawiedliwości, wielu ma problemy z zatrudnieniem. Niektórzy są zmuszeni do poszukiwania pracy za granicą.

Alaksandar Małczanau, już dwukrotnie od czasu ułaskawienia, znalazł się w areszcie – raz przesiedział 3, a za drugim razem 10 dni.  Przeciwko Małczanałowi wytoczono sprawę karną dotyczącą znieważenia symboli narodowych:

Wzywają mnie na różne przesłuchania w tej sprawie, ale odmawiam składania zeznań. Regularnie przeprowadzane są różnego rodzaju ekspertyzy, właśnie teraz czekam na wyniki. Komputer został zabrany do zbadania, więc teraz mam nawet problem z dostępem do Internetu. Na razie nie mam stałego zatrudnienia, wykonuję prace dorywcze, w niepełnym wymiarze. Całkiem niedawno oddali mi paszport”.

Matka Alaksandra Małczanaua straciła już rachubę odnośnie liczby rewizji przeprowadzonych w jej mieszkaniu.

Nie mam już sił. Gdy coś się dzieje w Borysowie, to obowiązkowo zjawiają się u nas”.

Alaksandar Klaskouski również nie posiada stałego zatrudnienia. Czuje nad sobą ciągłą kontrolę:

Jestem na liście organów wymiaru sprawiedliwości. Gdy są planowane jakieś akcje, w rodzaju akcji solidarności, milczących śród, to przychodzą do mnie dzień wcześniej i ostrzegają, żebym nawet nie myślał nigdzie iść, bo jeśli trzy razy zobaczą mnie na takiej akcji – trzy protokoły i będą już pod ścisłym nadzorem. Na przykład, przed Zjazdem Narodowym, przyszli dzień przed - wieczorem, a także pół godziny przed samym Zjazdem, by sprawdzić czy ich posłuchałem. Co do zatrudnienia to jest z tym ciężko. Zajmuję się tym, co robiłem zanim trafiłem do aresztu – na razie bezsensownie. Póki co nie mam określonego zatrudnienia”.

Młodzi ludzie, którzy zostali wydaleni z placówek oświatowych po wydarzeniach 19 grudnia, mają więcej możliwości: otrzymują propozycje dalszej edukacji za granicą. Były student Białoruskiego Państwowego Uniwersytetu Ekonomicznego Fiodar Mirzaniau oraz były student Mińskiej Politechniki Ilia Wasilewicz tydzień temu wyjechali do Łodzi – na razie by nauczyć się języka, a od nowego roku akademickiego zostać studentami.

Za granicę wyjeżdżają również ludzie ze starszych roczników, szukający jednak pracy na własną rękę. 45-letni Jauhen Sakret, który przed aresztowaniem zajmował się architekturą krajobrazu, mówi:

Teraz mieszkam w Polsce. Znalazłem jednego gospodarza, który prowadzi agroturystykę i zatrudnił mnie jako swojego asystenta”.

Korespondentka: „Ale wyjechał pan dlatego, że tutaj były trudności, naciski?”

„No tak. Musiałem wyjechać, byłem zmuszony do tego by wyjechać”.

50-letni Aleh Fedarkewicz, który wcześniej pracował w firmie budowlanej, również zamierza wyemigrować:

Na razie wystarcza mi spraw do załatwienia w domu, robię remont. A tak – trzeba stąd wyjeżdżać, po co się męczyć? Co do pracy – nie będę w tym kraju nawet próbować znaleźć zatrudnienie”.

Korespondentka: Uważa pan, że nie dadzą pracować?”

Mnie na 5 lat umieścili na liście nadzoru milicyjnego i uprzedzili, że za trzy kary administracyjne mogą posadzić. Dlatego, jeżeli nie daj Bóg, trzy razy przejdę przez ulicę w niewłaściwym miejscu, to znowu rozpocznie się przeciwko mnie sprawa karna. Widzi pani jaka jest sytuacja – póki co nie widzę w tym żadnego sensu”.

24 listopada 2011, 18:32, Ina Studzinskaja

Artykuł można przeczytać tutaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz