Decyzje podjęte w 2010 roku nadal rzutują na sytuację ekonomiczną
Białorusi.
Od ostatnich wyborów prezydenckich na Białorusi mija właśnie rok. O
wynikach głosowania, zaprezentowanych przez przewodniczącą CKW, Lidię
Jarmoszynę, nikt ani wówczas ani dziś nie wspomina. Uwaga społeczeństwa przez
długi czas skupiona była na wieczornych wydarzeniach, które miały miejsce na
Placu Niezależności, a także na ich konsekwencjach. Brutalna akcja rozpędzenia
pokojowej demonstracji zakończyła krótki okres liberalizacji, który przez kilka
miesięcy napawał optymizmem prodemokratycznie nastawioną część obywateli.
Tak wielkiej liczby wyborców, którzy zebrali się na Placu, nie spodziewały
się zarówno władze, jak też sami opozycyjni kandydaci na urząd prezydenta.
Morze ludzi z biało-czerwono-białymi flagami rozlało się na Prospekcie
Niezależności po horyzont. Był to najjaśniejszy moment ubiegłorocznej kampanii
prezydenckiej.
„Masowe zamieszki” siedmiu
kandydatów
Euforii tłumu nie przygasił nawet fakt, że kilka godzin przed demonstracją,
w centrum Mińska, pobity został Uładzimir Niakliajeu. O północy przyszła kolej
również na innych polityków. Stłuczenie kilku okien w Domu Rządu zostało uznane
za „masowe zamieszki”, a naprzeciwko ludzi trzymających flagi stanęły setki
specnazowców. Zdjęcia i nagrania wideo z akcji rozpędzania demonstrantów
obiegły serwisy informacyjne całego świata.
Efekt protestu szokował: 639 osób zatrzymano. W siedzibach niezależnych
mediów, sztabów wyborczych i organizacji broniących praw człowieka odbyły się
rewizje. Aresztowanie na raz aż sześciu kandydatów na prezydenta stało się
niechlubnym rekordem. Oprócz Uładzimira Niakliajeua, zatrzymani zostali również
Andrej Sannikau, Mikoła Statkiewicz, Dzmitryj Us, Aleś Michalewicz i Wital
Rymaszeuski. Natomiast Ryhor Kastusiou i Jarasłau Ramanczuk wyszli na wolność
dopiero po rozmowach z funkcjonariuszami służb bezpieczeństwa.
Żadnego usprawiedliwienia
Najpoważniejszą konsekwencją rozpędzenia demonstracji na Placu
Niezależności była atmosfera strachu, która zapanowała w społeczeństwie na całe
pół roku, do chwili powstania ruchu „rewolucji poprzez sieć”. Towarzyszyła jej
jednak niespotykana fala solidarności z więźniami.
Kilkunastu opozycyjnych aktywistów wyjechało za granicę, w obawie przed
oskarżeniem.
Wiosna minęła pod znakiem politycznych procesów. W sprawie masowych
zamieszek oskarżonych zostało ponad 60 osób, nie zapadł ani jeden
uniewinniający wyrok. Do dziś za kratami pozostaje Sannikau, Statkiewicz i
Bandarenka, a także Źmicer Daszkiewicz i Eduard Łobau, ci ostatni aresztowani w
przeddzień wyborów.
Jak polityka odbiła się na
gospodarce
Niektórzy Białorusini udawali, że nie dostrzegają powyborczych zmian w życiu
społeczno-politycznym, jednak kryzys ekonomiczny uderzył we wszystkich. Chcąc przekupić
opinię publiczną przed wyborami, Łukaszenka podwyższył pensje do tego stopnia,
że budżet państwa nie wytrzymał obciążenia. W efekcie doszło do trzykrotnej
dewaluacji rubla, a co za tym idzie wzrostu cen.
W ostatniej chwili Rosja udzieliła Białorusi pomocy finansowej. I jeszcze
mocniej przyciągnęła ją w swoje ramiona. To pozwoliło Łukaszence znowu odejść
od koncepcji wprowadzania w kraju europejskich standardów życia i powrócić do
budowy „państwa społecznie zorientowanego”, jednak już nie tak szczodrego jak
rok wcześniej.
***
Co, z dzisiejszej perspektywy, zmieniliby Państwo w przebiegu protestu na
Placu Niezależności w 2010 roku? Na to pytanie „Naszej Niwy” odpowiedzieli uczestnicy
grudniowej demonstracji.
Uładzimir Niakliajeu, „Mów prawdę!”:
Założyłem, że władza nie dopuści
do użycia siły w stosunku do uczestników pokojowej akcji protestu, co jednak
miało miejsce. To był zasadniczy błąd.
Ryhor Kastusiou, Partia BFN: Po pierwsze, naciskałbym na to, by wspólne decyzje wszystkich kandydatów wykonywane
były z większą starannością, zarówno przed protestem, jak i już na Placu. Po
drugie, zrobiłbym wszystko, żeby wyłowić wszystkich prowokatorów, którzy
pojawili się w naszych szeregach.
Iryna Chalip, żona kandydata na
prezydenta, Andreja Sannikaua, kampania społeczna „Europejska Białoruś”: Powinniśmy zostać na Placu Październikowym i
czekać na oficjalne wyniki wyborów, a potem stworzyć miasteczko namiotowe. Tym
bardziej, że jak mi wiadomo, wszystko było już kupione. Drugi wariant – pójść na
spacer po mieście, żeby ludzie nie zmarzli, żeby mogli się poruszać, ale nie skupiać
się na Placu Niezależności.
***
Kino o wydarzeniach na Placu
Niezależności
„Białoruskie
marzenie” (Беларуская мара)
Film w reżyserii Kaciaryny Kibalczycz, opowiada historię życia młodego
człowieka z Mińska, który od 17 lat żyje w kraju „ostatniego dyktatora Europy”.
„Zwyczajne wybory” (Звычайныя выбары)
W reżyserii Jurija Chaszczewackiego. Konstytucja znanych filmów „Zwyczajny
prezydent” (1996) i „Plac Kalinowskiego” (2007). Reżyser nie rezygnuje z
wcześniejszego stylu i nadal prowadzi swój wyimaginowany dialog z prezydentem
Łukaszenką.
„Плошча. Жалезам па шклу”
18 grudnia 2011, 18:10, Jahor Marcinowicz
Artykuł można przeczytać tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz