piątek, 1 lipca 2011

Wolski: „Nie licząc humoru i ironii, mało prawdopodobne że coś jeszcze nas uratuje”

W kwietniu 2010 na antenie i stronie internetowej Radia Svaboda znany muzyk rockowy Lawon Wolski rozpoczął projekt „Sauka i Hryszka”.

28 czerwca w mińskim klubie „Loft” odbyła się multimedialna prezentacja krążka „Sauka i Hryszka. Pieśni prawdy. Rok pierwszy”.

Sauka, czyli Sawielij Pietrowicz Pstryczka – przedstawiciel aparatu władzy i Hryszka, czyli Rygor Branisławawicz Hłyk, opozycjonista ze stażem – w życiu prywatnym to przyjaciele, razem chodzą do łaźni, ale ich ideologie się różnią. Sprzeczają się, kłócą, ale w dalszym ciągu się przyjaźnią i przekonują nawzajem. Na tej kanwie powstało już ponad 50 „Pieśni Prawdy”.

Wywiad z Lawonem Wolskim

Ina Studzinskaja: Lawon, u kogo i kiedy narodził się pomysł ożywienia Sauki i Hryszki?

Wolski: To ja okazałem się taki zdolny, pracowity i płodny! Proponowałem dyrektorowi białoruskiego Radia Svaboda Aleksandrowi Łukaszukowi zrobić coś w stylu kabaretu, tylko kabaretu w sensie niemieckim lub polskim (nie mylić z tak zwanym chansonem rosyjskim). Bertold Brecht pracował w takim gatunku.

Najpierw napisałem kilka piosenek na temat dnia, bez bohaterów: „Ideologia”, „Wenezuela”, „Dzień Wolności”, „Piwo”. I tu dobrym pomysł podsunął Aleksandr Łukaszuk – może watro ująć temat dwustronnie? Na początku chciałem zrobić bohaterami Kazika i Józika. A Łukaszuk mówi: może lepiej Sauka i Hryszka. Zgodziłem się: okej, niech będzie Sauka i Hryszka...

Studzinskaja: Ale 50 piosenek to bardzo dużo. Rozumiem, że wiele się dzieje: to „czarna lista”, to sąd za 19 grudnia, ale bywa też spokojnie. Masz wystarczająco dużo fantazji?

Wolski: Jestem, jak każdy, raczej leniwy ze mnie człowiek. Robię wszystko na ostatni moment. Kiedy zbliża się deadline, przeglądam internet i piszę. Bywa, że nie mam tematu, ale rzadko. U nas jest takie minimalistyczne rozwiązanie, że wszystko robi się na komputerach. Ale staram się chociaż wnieść choć trochę różnorodności, wprowadzać raz po raz taneczne rytmy, techno, rap, co chcesz. A jeśli chodzi o „gorące tematy”, że czasem nic istotnego się nie dzieje... Na przykład niedawno były upały. Można by o upałach rozmawiać. Była piłka nożna, można by o piłce. Sauka i Hryszka prowadzą nie tylko rozmowy o polityce, ale też na przykład o stosunku do życia. Mamy wiele tematów, leżą nam u stóp.

Studzinskaja: Jak udaje ci się pisać tak, żeby dwóch bohaterów wywoływało sympatię? Wydaje się, że jeden – członek opozycji, drugi – zwolennik nomenklatury, urzędnik. Jednak kiedy słucha się tych piosenek, obaj wydają się sympatyczni i zabawni.

Wolski: Na początku większą sympatię wywoływał u mnie ta negatywna postać – Sauka. Mało znaczący partyjniak, bo jest szczery, otwarty na dialog. Chociaż wiadomo, że posiada błędne przekonania, może okazać się głupi, ale jednocześnie sympatyczny. A drugi Hryszka, na odwrót, powodował negatywne uczucia, dlatego, że jest takim zdecydowanym opozycjonistą z chrześcijańskiej frakcji Białoruskiego Frontu Narodowego, wszystko mu się nie podoba. Przez pewien czas tak było, ale po pewnych zdarzeniach zmieniłem mój stosunek. Opozycjonista Hryszka nabył tyle ciekawych cech charakteru! A partyjniak Sauka niedawno wydał swojego przyjaciela...

Studzinskaja: Krótko mówiąc opozycjoniście nie udaje się wychować swojego przyjaciela?

Wolski: Zobaczymy, jak będą rozwijać się sprawy w kraju. Może po jakimś czasie i on się przekona. Długoterminowego scenariusza, jak się wszystko skończy i kto na jaki kolor się przefarbuje – nie ma. Wszystko zależy od rozwoju wydarzeń. Jak pisał Lenin: „Nie można żyć w społeczeństwie i być wolnym od społeczeństwa”. Chociaż twórca może być wolny od społeczeństwa, mimo Lenina, ale w gatunku takim jak kabaret to niemożliwe.

Studzinskaja: W waszej radiostacji było wiele humorystycznych projektów - „Kwadrokoło”, „Kuplety i przyśpiewki”, „Radio Gamoń”. Jeśli chodzi o humor, satyrę, ironię, sarkazm – czy mogą nas zbawić?

Wolski: My, jako obywatele i jako ludzie żyjący na pewnym obszarze, w otoczeniu pewnych wydarzeń i przywódców, oprócz humoru, ironii i sarkazmu to mało prawdopodobne, że coś nas jeszcze uratuje. Bo cały czas krzyczymy SzOW (Szanghajska Organizacja Współpracy – przyp. tłum.) – i co? Chociaż SzOW to organizacja dość sarkastyczna. Nie trzeba dopuszczać blisko do siebie problemów – może to rozpocząć nieodwracalne procesy. A humor zawsze tworzy taką osobliwą zasłonę rzeczywistości. Może w tej rzeczywistości jest wygodnie pewnemu odsetkowi narodu, ale nie nam. To pewien procent, który zajmuje wysokie stanowiska, gdzie mu komfortowo. Albo jest słabo wykształcony i nierozwinięty duchowo.

28 czerwca 2011, 16:15, Radio Svaboda

Artykuł można przeczytać tutaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz