wtorek, 14 czerwca 2011

Solidarni opozycjoniści w sportowej kondycji

Białoruś jest ostatnio tematem palącym. Kraj znajduje się na skraju bankructwa. Autorytarny reżim pokazuje pazury, nie wiadomo do końca jak moralna Europa powinna się zachować. Użyć sankcji ekonomicznych, czy raczej dać kredyt i ratować państwo przed wchłonięciem Białorusi przez Rosję. Na pewno potrzeba aktów solidarności z narodem białoruskim.

Niewątpliwie starsza siostra, z której raczkujące białoruskie ruchy demokratyczne chcą brać przykład, zauważa rozdział między autorytarnym rządem a obywatelami, którzy obrywają rykoszetem z każdym posunięciem, zarówno władz jak i sąsiadów. Chyba, że władze dedykują swe decyzje bezpośrednio społeczeństwu. W polskim zaciszu, gdzie można znaleźć zarówno opozycjonistów jak i studentów „kalinowców”, toczą się debaty: jak zaprowadzić zmiany, kiedy się to uda, czy w ogóle się uda, wzorować się na Polsce czy się nie wzorować. A jak się już uda, to co z tym zrobić? Może to trochę dzielenie skóry na niedźwiedziu, ale na pewno polska solidarność jest potrzebna białoruskim wojownikom.



Wieczór solidarności z narodem białoruskim, zorganizowany pod patronatem Urzędu Miasta Wrocławia pokazał, że troszkę jej jednak brak. Prezydent Wrocławia, Rafał Dutkiewicz nie pojawił się na spotkaniu, wieńczącym Dni Kultury Białoruskiej, z przedstawicielami opozycji. Nie było też drugiego przedstawiciela Urzędu Miasta Wrocław – Jarosława Brody, kierownika Wydziału Kultury. Właściwie reprezentacja opozycjonistów też była dosyć szczupła, bo pojawił się jedynie Andrzej Milinkiewicz z żoną, Inną Kulej. Zabrakło Stanisława Szuszkiewicza. W ramach rekompensaty w panelu uczestniczył były ambasador Polski na Białorusi Mariusz Maszkiewicz i malarz Aleksiej Maraczkin.



Czy demokratyczne zmiany mają szansę zaistnieć? „Potrzebny jest polski know how, szkolenia dla Białorusinów, by transformacja nie była zbyt bolesna” mówił prowadzący spotkanie Nikołaj Iwanow, prezes fundacji „Za Wolność Naszą i Waszą”. Doświadczenie przemian lat 90 w Polsce są ważnym przykładem dla białoruskich kolegów. Udało się w Polsce, mimo tego, że były chwile załamania i w tamtym okresie sen o demokracji był równie mglisty. „Trzeba na to pracować” mówił lider ruchu „O Wolność” Alaksandr Milinkiewicz. Pracować trzeba, ale z głową. Polski model nie jest przecież doskonały. Mariusz Maszkiewicz wskazywał na rozwagę w czerpaniu wzorców.



Wątek sankcji jest na językach zarówno prasy białoruskiej: niezależnej i prorządowej jak i zachodnich komentatorów. Decydenci głowią się jak ukarać, żeby było skutecznie i do tego solidarnie z narodem. Milinkiewicz wystąpił przeciw sankcjom ekonomicznym. „Nie da się wychować dyktatora”, mówił. Izolować z drugiej strony nie sposób, bo w niedługim czasie można by spodziewać się kolejnej prowincji rosyjskiej. Błąd w postępowaniu Unii Europejskiej wobec Białorusi to przykładanie zachodnich wzorców do wschodniego sąsiada. Łukaszenka nie przeprowadzi samowolnie demokratyzacji tylko pod wpływem lekkiego nacisku ekonomicznego, jakim są czarne listy. Również druga opcja: dialogu, musi być bardziej zdecydowana. W momencie, gdy reżim ma pole manewru zaczyna balansować, grać to ze Wschodem to z Zachodem.

Problem sankcji ekonomicznych, według Milinkiewicza polega na tym, że mogą one doprowadzić do zniszczenia Białorusi jako państwa. Szkody wyrządzone przez te sankcje mogą być wykorzystane przez propagandę i opinia publiczna może zrazić się przy kolejnych wyborach. Aleksiej Maraczkin, zaangażowany politycznie artysta-malarz, stoi po stronie sankcji. Przy sowieckim modelu gospodarczym takie kary odbiją się na dyktaturze, nie na społeczeństwie. W obecnej sytuacji, mimo sportowej kondycji zaangażowanych – im bardziej cisną, tym są mocniejsi – ludzie zaczynają się niecierpliwić. „Ani żyć nie dają, ani umrzeć nie można.” Łukaszenka przyrósł do krzesła, a zmiana jest potrzebna.



Jednak w społeczeństwie coś pęka. Ludzie zaczynają się budzić. Rewolucja dojrzewa sama, może nie da się ustalić jej daty, ale można ją przewidzieć. Poprowadzić odpowiednimi torami. Inna Kulej, przewodnicząca komitetu obrony represjonowanych mówiła o odczuwalnym wzroście solidarności między opozycjonistami, ale również solidarności płynącej z Polski i innych krajów zachodnich. Poparcie dla 600 zatrzymanych po 19 grudnia było ogromne, imienne (paczki z danymi osobistymi były wysyłane do więzień), bez strachu. Trochę inaczej niż przy wyborach z 2006 roku.



Może na „przewrót pałacowy” i rozłamy w obozie władzy nie ma co liczyć. Warto jednak wierzyć w społeczeństwo białoruskie, do tej pory przygłuszone strachem o pracę. Teraz, gdy nawet posada nie daje pieniędzy, a pieniądze towarów, ulice mogą w końcu się wybudzić. Po wyborach 19 grudnia proeuropejskie grono w społeczeństwie wzrosło z 37 do 52 procent. Można to odczytać jako sukces, bo ten trend idzie w parze z odzyskiwaniem świadomości narodowej, języka, odkrywaniu historii. „Czas rewolucyjny” to czas dla bohaterów. Bohaterom potrzeba solidarności. Jeden z gości, Kornel Morawiecki – przewodniczący Solidarności Walczącej – mówił, że solidarności potrzeba całemu światu. Nie tylko wolności i demokracji, ale wspólnej wizji lepszego świata, by móc mówić o nowej, wolnej Białorusi.

Karolina Słowik

fot. Grzegorz Małyga

***

Wieczór solidarności z narodem białoruskim odbył się 5 czerwca 2011 roku we Wrocławiu w ramach Dni Kultury Białoruskiej. Organizatorem była fundacja „Za Wolność Naszą i Waszą”.

2 komentarze:

  1. Wielka szkoda, że białoruskie sprawy spotykają się z tak niewielkim zainteresowaniem ze strony władz miasta Wrocławia. OK, UM Wrocławia objął wydarzenie Wieczoru solidarności swoim patronatem, ale niestety nie wiem z czego to wynika, że prezydent Dutkiewicz z jednej strony przyjmuje Dalajlamę, który jest duchowym przywódcą represjonowanych i ciemiężonych mieszkańców Tybetu, a nie może znaleźć czasu dla bliższych sąsiadów. Bliższych nie tylko geograficznie, ale i także kulturowo i przecież tak bardzo do nas podobnych pod względem społecznym.
    Zauważam też, że w innych miastach różne akcje popierające Białorusinów spotykają się z większym zainteresowaniem i zaangażowaniem władz lokalnych, a w takim Wrocławiu nie poświęca się temu tyle środków, ile byłoby można a nawet trzeba. Przecież w naszym mieście mieszka również wielu Białorusinów, których interesuje los ich ojczyzny, i którym też jest potrzebne wsparcie.
    Temat wolności na Białorusi i solidarności z narodem białoruskim jest bardzo ważny. Szkoda tylko, że nie wszystkim tak bardzo zależy na tym, żeby go wyczerpująco poruszyć. Tak więc nie rozumiem polityki Rafała Dutkiewicza, który potrafi poruszyć całe miasto wizytą wspomnianego już wcześniej Dalajlamy, a brakuje mu czasu dla innych ważnych spraw, przez co moim zdaniem politycznie traci i moim zdaniem traci i tak dość niewiele, bo jego wyborcy też nie przejawiają wielkiego zainteresowania tymi sprawami. Myślę, że porównanie z duchowym przywódcą Tybetu jest trafne, bo przyjmuje się go u nas z otwartymi ramionami i czci się przyjmując go w wielkiej Hali Stulecia, robiąc z tego wydarzenie na skalę krajową, jeśli nie na europejską, a opozycjonistów z bratniego nam przecież kraju nie otacza się takim samym splendorem (ostatnio modne, reklamowe słowo). Wielka szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, Dalajlama ma nobla :D a Białorusinom nawet wyrazistego przywódcy brak... no ale fakt faktem, że to już druga konferencja w przeciągu pół roku na której słyszę "Miał z nami być dzisiaj prezydent Dutkiewicz ale niestety nie może być obecny", heh :D

    Nika

    OdpowiedzUsuń